Jego wzrok co jakiś czas uciekał na jasne skrzydła chłopaka,
które co jakiś czas lekko drżały, jakby chciały ubłagać
właściciela, żeby normalnie je rozłożył. Gdzieś z tyłu głowy
Jamesa pojawiło się zastanowienie, czy chłopak w ogóle jest w
stanie na nich latać, bo wydawały mu się wyjątkowo delikatne. Z
drugiej strony w swoim życiu zdołał zobaczyć już wiele rzeczy
niemających prawa bytu, więc w zasadzie nie powinno go to dziwić.
Spuścił na chwilę spojrzenie na rzeczy, które blondyn wyjmował z
torby, co razem wyglądało zdecydowanie porządniej niż jego
przybory. Nie wydawał się jednak jakoś szczególnie tym
przejmować.
Zerknął na oczy chłopaka, których spojrzenie było skierowane
na jego dłoń, a raczej kręcący się w niej na różne strony
długopis. On sam jednak nijak na to nie zareagował – nie
spowolnił ruchów palców ani nie próbował pochwalić się przed
nowym znajomym swoimi umiejętnościami, tylko po prostu kontynuował
to, co robił w praktycznie identyczny sposób, co jakiś czas trochę zmieniając te małe manewry, żeby zainteresować siebie samego. Na
pierwszych zajęciach, w których uczestniczył, potwornie trudno
było mu się na czymkolwiek skupić i cały czas znudzenie wygrywało
nad jego niezbyt ogromną żądzą powiększania wiedzy, a z takim podejściem egzaminy mogły okazać się wyjątkowo oporne. Postanowił
więc przy okazji czymś się zająć i jakoś tak od tych kilku dni
został przy zabawie długopisem. Trzeba przyznać, że wbrew pozorom
pomagało mu się to skupić o wiele bardziej.
Całkiem rozbawiła go ta drobna, ale dość gwałtowna reakcja
chłopaka na jego pytanie. Nie wydawało się jednak, żeby chłopak jakoś szczególnie spieszył mu z odpowiedzią. Cierpliwie więc czekał, a gdy już się doczekał, skinął lekko głową ze zrozumieniem.
– Jasne, żaden problem – odparł, wzruszając ramionami. Co prawda trudno było mu wyobrazić sobie siebie jako przewodnika, ale chłopak jakoś nie miał w nawyku unikać wyzwań. Nie zdążył za bardzo zastanowić się, od czego na dobrą sprawę powinien zacząć oprowadzanie go, a blondyn znów zabrał głos, tym razem wyjawiając mu swoje imię. Nagle zatrzymał długopis w dłoni, uderzając o niego kciukiem i
blokując jednym z palców. Bezgłośnie odłożył go gdzieś po
swojej stronie ławki i skierował rękę w stronę Sítheacha w
oczekiwaniu, że ją uściśnie albo chociaż delikatnie złapie na
ułamek sekundy. Kiedyś białowłosy bardzo rzadko podawał komuś
rękę. Zazwyczaj kiedy ugadywał z kimś interesy. Tym razem jednak
najwyraźniej postanowił zrobić wyjątek. Podobnie zresztą było
po wprowadzeniu się do pokoju, kiedy witał się ze swoim nowym
współlokatorem i podał mu rękę, nie do końca wtedy pewien, co
powinien zrobić i czy NamGi w ogóle zechce odwzajemnić gest.
– James – przedstawił się krótko i zwięźle, zresztą jak
zazwyczaj. Nie było nic innego, co mógłby powiedzieć. Żadnego
nazwiska czy oficjalnego przydomka, z którym byłby kojarzony.
Po prostu James.
Zaczął się zastanawiać, czy mógłby ewentualnie jeszcze jakoś go zagadać, bo całkiem cieszyło go, że Sítheach trochę bardziej się rozluźnił, ale „uratował” go od tego koniec przerwy. Białowłosy odwrócił wzrok od swojego nowego kolegi i spojrzał w stronę drzwi, oczekując, aż przejdzie przez nie pani Elev. Nie musiał zbyt długo czekać. Weszła do klasy bez najwyraźniej jej zdaniem zbędnego powitania
i skierowała się do biurka, na które cisnęła dość gruby plik
kartek, a raczej kart pracy wypełnionych poleceniami do zadań
teoretycznych i praktycznych. Kobieta rozejrzała się po uczniach
swoim oschłym spojrzeniem, wzdychając głęboko i przeciągle. Jej
twarz była wykrzywiona w wyrazie niezadowolenia czy zirytowania,
który zdawał się nie drgnąć ani nie zelżeć chociażby na
moment. Odetchnęła ponownie i znów uniosła kartki, wychodząc zza
biurka i kierując się w stronę poszczególnych ławek. Zaczęła sprawnie i, wydawałoby się, od niechcenia rozdawać spięte strony, kładąc je przed konkretnymi uczniami. Zwinnie wertowała pliki, podając konkretnym osobom odpowiedni zestaw. James zerknął na ten swój, dumnie głoszący „IV”, kątem oka mając wrażenie, że na kartce Sítha widnieje taka sama liczba. Z drugiej strony raczej ciężko ufać swojemu wzrokowi, kiedy widzi się tylko na jedno oko. Po wyjątkowo krótkiej, zważając na ilość młodzieży, chwili nauczycielka została z pustymi rękoma, więc złapała się za dłonie, opierając je o lędźwie i wróciła za swoje biurko. Znów zmierzyła klasę beznamiętnym spojrzeniem, siadając na krześle.
– Dobierzcie się grupami – mruknęła tylko, siadając na krześle
za biurkiem i sięgając po filiżankę z herbatą przyniesioną
przez siebie na początku przerwy, która zdążyła już nieco
ostygnąć. Uniosła ją do ust, wciąż lustrując klasę, która po
części zaczęła już dobierać się we wspomniane przez nią
grupy. – Ma być cisza – ostrzegła jeszcze i upiła niewielki
łyk ziołowego płynu.
Białowłosy jeszcze raz zerknął na kartki Sítheacha,
jakby chciał się upewnić, że los chciał, żeby razem wykonywali
podane przez panią Elev. W zasadzie całkiem cieszyło go, że obaj
trafili na te same zadania, bo nowo poznany chłopak wydawał się całkiem
rozgarnięty i sympatyczny, a Jamesowi chyba nie chciało się
zaczynać znajomości z kimś innym, tym bardziej, że jak na jego
zdolności komunikacyjne z Síthem szło mu chyba całkiem nieźle. Zerknął na niego i uniósł trochę wyżej jeden z kącików ust nieco wyżej.
Zabawne, ale ostatnio jakoś częściej się uśmiechał.
James po chwili pochylił się nieco do tyłu i zerknął na Faustę, czekając,
aż złapie z nią kontakt wzrokowy. Gdy tak się stało, uśmiechnął
się trochę szerzej i wyprostował wszystkie palce poza kciukiem,
oznajmiając jej w ten sposób, jaki numerek mu przypadł. Miał
nadzieję, że dziewczynie też trafił się zestaw czwarty i będą
mogli być razem w grupie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz