By
Shadow Memory
|
11:31
|
Do jego oczu napływały łzy, trzymał w ręku komplet kluczy i teczkę pełną niezbędnych dokumentów. Nikt nigdy nie potraktował go tak życzliwie, zawsze był tylko popychadłem, służącym, gorszym sortem, a jednak ta kobieta, niewiele wiedząc o nim, dosłownie mając przed sobą potwora, postanowiła go przyjąć, uspokoić, jak matka.
Ven przełknął ślinę, po czym ruszył w stronę skrzydła. Bal walentynkowy dopiero się rozkręcał, więc szansa na to, że spotka swojego nowego współlokatora była nikła. Z jednej strony, dobrze, przynajmniej nie będzie miał kłopotów. Po chwili dotarł pod drzwi pokoju, na masywnych dębowych drzwiach widniał złoty numer pokoju dwieście trzydzieści osiem, a pod spodem tabliczka z nazwiskiem jego współlokatorka, które brzmiało jak nazwa jakiejś przewlekłej choroby. Choć imię miał przyjemne Kérberos, Cerber, ładnie. Viperios nawet lubił psy, więc zakładał, że dogada się z tym facetem.
Włożył klucz do zamka i przekręcił, usłyszał charakterystyczny chrzęst i wszedł do środka, wstrzymując oddech. W pokoju panował burdel, większy niż w Jugosławii w latach dziewięćdziesiątych. Na wolnym łóżku, gdzie Ven miał zapewnie spać leżały pogniecione ubrania, trudno było stwierdzić czy świeże, czy nie. Na podłodze leżały książki, skarpetki i jakieś papierki, po jedzeniu. Chłopak wszedł głębiej, łóżko Kérberosa wyglądało jakby nie było ścielane od co najmniej miesiąca. Viperios przeciągnął ręką po biurku i po chwili spojrzał na kurz na palcu.Nie żeby był pedantyczny, ale lata pracy na różnych salonach, w bibliotekach nauczyły go specyficznego podejścia do porządku. No i w dodatku panował zaduch, była taka siekiera, że Ven sam był pod wrażeniem, że jest w stanie oddychać, pierwszą rzeczą jaką zrobił było otwarcie okna i przewietrzenie pomieszczenia. Następnie podszedł do czystszej szafy i ją otworzył, a jego serce delikatnie zabiło. Przyszedł do akademii z niczym, a na start dostał komplet ubrań w jego rozmiarze i kolorach, Aquata była wspaniała, Viperios stwierdził, że zdecydowanie musi jej podziękować w momencie, gdy tylko ją zobaczy. Zamknął szafę, a następnie zgarnął Ubrania ze swojego łóżka, gdzie jedynie pościel była pognieciona. Ułożył się na nim uprzednio zdejmując buty, postanowił nie zdejmować opaski na oczy, by przypadkowo nie zabić współlokatora.
[...]
Nie wiedział jak zapadł w sen, ale gdy tylko usłyszał rumor poderwał się i spojrzał na osobę stojącą w drzwiach. Wysoki, umięśniony chłopak, przypominający nabuzowanego owczarka. Na oczy opadały mu włosy, przypominające futro. Jego postawa jak i mina wyrażały zdumienie, ale też chęć spuszczenia łomotu. Ven wzdrygnął się i skulił na łóżku, a jego nowy współlokator wszedł ostrożnie do środka. Wąż i pies, wspaniałe połączenie.
— Cześć. Jestem Ven, wygląda na to, że będę z tobą mieszkał. — szepnął, tak cicho, że ledwie sam się słyszał.
Ven przełknął ślinę, po czym ruszył w stronę skrzydła. Bal walentynkowy dopiero się rozkręcał, więc szansa na to, że spotka swojego nowego współlokatora była nikła. Z jednej strony, dobrze, przynajmniej nie będzie miał kłopotów. Po chwili dotarł pod drzwi pokoju, na masywnych dębowych drzwiach widniał złoty numer pokoju dwieście trzydzieści osiem, a pod spodem tabliczka z nazwiskiem jego współlokatorka, które brzmiało jak nazwa jakiejś przewlekłej choroby. Choć imię miał przyjemne Kérberos, Cerber, ładnie. Viperios nawet lubił psy, więc zakładał, że dogada się z tym facetem.
Włożył klucz do zamka i przekręcił, usłyszał charakterystyczny chrzęst i wszedł do środka, wstrzymując oddech. W pokoju panował burdel, większy niż w Jugosławii w latach dziewięćdziesiątych. Na wolnym łóżku, gdzie Ven miał zapewnie spać leżały pogniecione ubrania, trudno było stwierdzić czy świeże, czy nie. Na podłodze leżały książki, skarpetki i jakieś papierki, po jedzeniu. Chłopak wszedł głębiej, łóżko Kérberosa wyglądało jakby nie było ścielane od co najmniej miesiąca. Viperios przeciągnął ręką po biurku i po chwili spojrzał na kurz na palcu.Nie żeby był pedantyczny, ale lata pracy na różnych salonach, w bibliotekach nauczyły go specyficznego podejścia do porządku. No i w dodatku panował zaduch, była taka siekiera, że Ven sam był pod wrażeniem, że jest w stanie oddychać, pierwszą rzeczą jaką zrobił było otwarcie okna i przewietrzenie pomieszczenia. Następnie podszedł do czystszej szafy i ją otworzył, a jego serce delikatnie zabiło. Przyszedł do akademii z niczym, a na start dostał komplet ubrań w jego rozmiarze i kolorach, Aquata była wspaniała, Viperios stwierdził, że zdecydowanie musi jej podziękować w momencie, gdy tylko ją zobaczy. Zamknął szafę, a następnie zgarnął Ubrania ze swojego łóżka, gdzie jedynie pościel była pognieciona. Ułożył się na nim uprzednio zdejmując buty, postanowił nie zdejmować opaski na oczy, by przypadkowo nie zabić współlokatora.
[...]
Nie wiedział jak zapadł w sen, ale gdy tylko usłyszał rumor poderwał się i spojrzał na osobę stojącą w drzwiach. Wysoki, umięśniony chłopak, przypominający nabuzowanego owczarka. Na oczy opadały mu włosy, przypominające futro. Jego postawa jak i mina wyrażały zdumienie, ale też chęć spuszczenia łomotu. Ven wzdrygnął się i skulił na łóżku, a jego nowy współlokator wszedł ostrożnie do środka. Wąż i pies, wspaniałe połączenie.
— Cześć. Jestem Ven, wygląda na to, że będę z tobą mieszkał. — szepnął, tak cicho, że ledwie sam się słyszał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz