Wszedłem do akademii z buta! Przynajmniej chciałbym, by tak to wyglądało. Naprawdę dostałem się w miarę normalną drogą, co raz robiąc balona ze słodkiej, różowej gumy. To akurat ludziom się udało, wspaniała rzecz. Nie widząc jednak nikogo za bardzo, a słysząc gdzieś indziej muzykę, od razu tam się udałem. Szybko okazało się, że znalazłem się w ogrodzie. Huh, muszę przyznać, naprawdę ładnie. Nie to, co w piekle, gdzie większość roślin, o ile można je takowymi nazwać, jest martwa, bądź właśnie próbuje cię zabić. Tutaj jednak wyglądały ładnie i miło. Kolejna rzecz. Odbywał się jakiś festyn? Bal? Chuj go wie. Było dookoła pełno serc, koloru różu i czerwieni oraz typowo romantycznego klimatu. Wziąłem oddech nosem. Ah, zapach miłości, pomieszany z przygnębieniem, desperacją samotników, łzami tych, którzy się rozstali i wyczuwalnym podnieceniem między niektórymi osobami. Idealny zapach. Zdecydowanie polubię to miejsce. Nie przejmowałem się nawet przebraniem, od razu szedłem przed siebie. Miałem na sobie obcisły top w kolorze ciemnego fioletu, niesięgający mi nawet do zaczęcia brzucha. Idąc niżej, znajdowały się obcisłe, lateksowe spodenki. Ich kolor można byłoby opisać, pomieszaniem granatu z ciemnym fioletem. Podobny do tego, gdy słońce już zachodzi i dzienne niebo ostatkami sił stara się nie ustąpić miejsca nocnemu, starając się rozsiać jak najdalej promienie słońca. Spodenki nie były nawet krótkie, ale zakrywały to, co trzeba. Z tyłu były lekko niżej niż z przodu, by mój ogon mógł swobodnie sobie zwisać i nawet kawałek lateksu nie próbował go przykryć tam, gdzie się zaczynał. Do tego modne buty, sięgające lekko za kostkę, skórzane, pomalowane na odstający od reszty, jasny kolor. Na pewno moje ubranie nie było jak typowego ucznia i nie pasowało do tego, w co poprzebierani byli ludzie na balu, ale jebać to. Im więcej wzroku na mnie, tym lepiej. Tym większa szansa na przyszłego żywiciela i ofiarę w jednym. Omiotłem znudzonym wzrokiem salę, aż moje oczy napotkały, na dosyć niczego sobie chłopaka, bawiącego się najwidoczniej w słup. Od razu, gdy go ujrzałem, balon, który robiłem z gumy, pękną mi w ustach, jakby chcąc mnie upewnić, że to będzie pierwszy, dobry strzał. Co prawda ani nie było od niego czuć pożądania, desperacji, czy depresji, jednak to nawet dobrze. Będzie więcej zabawy z robieniem z niego zdecydowanie gorszego, niż jest teraz. Skierowałem swój krok pewnie w jego stronę, z delikatnie podłym i lekko uroczym uśmieszkiem na ustach, co raz robiąc balony. Od razu, gdy podszedłem do chłopaka, złapałem go w biodrze jedną ręką, a ogon owinąłem wokół jednej, z jego nóg. Skoro już mam ofiarę, nie pozwolę jej tak łatwo sobie odejść, jeśli będzie próbował.
-Hej, jestem Teo Kage, nowy przyszły uczeń, a ty skarbie? Jak się nazywasz?
-Hej, jestem Teo Kage, nowy przyszły uczeń, a ty skarbie? Jak się nazywasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz