By
Tyna
|
20:42
|
Za każdym razem, gdy James się uśmiechał, Rowenie też niemalże od razu puszczały hamulce. Z reguły już po chwili ona też zaczynała się śmiać, czasami odrobinę żartować, chociaż to akurat nigdy nie wychodziło jej zbyt dobrze (nie, żeby jakoś często próbowała), i tak nawzajem się nakręcali, wspominając wspólnie spędzone chwile, a trochę już ich za sobą mieli. W takich momentach dystans między nimi już zupełnie znikał.
W gruncie rzeczy James był jedną z nielicznych osób, które mogły zobaczyć serdeczny, szczery uśmiech Roweny oraz jej gwałtowny, niepohamowany śmiech. W tamtym momencie zaśmiewała się, chowając twarz w materiale poduszki, żeby jej przyjaciel nie musiał patrzeć na łzy zbierające się w kącikach oczu i zarumienione policzki. Tymczasem on nie wydawał z siebie żadnych dźwięków - śmiał się bezgłośnie, drżąc nieznacznie i zasłaniając kawałek ust wierzchem palców. To, w jaki sposób się śmiał, bawiło Rowenę jeszcze bardziej za każdym razem, gdy już sobie na to pozwalali.
Starała się nie śmiać zbyt głośno, ale ktoś z naprawdę dobrym słuchem lub ktoś, kto akurat by ją podsłuchiwał, zapewne mógłby ją usłyszeć. Raczej starała się to ukrywać przed światem.
Chociaż trzeba przyznać, że ostatnimi czasy uśmiechała się jakby częściej.
Ruszyła się z miejsca dopiero wtedy, gdy usłyszała pukanie do drzwi, jednak nie zrobiła tego od razu, bo najpierw próbowała uspokoić oddech, choć sprawiło to jej niemałą trudność po takim "maratonie" żartów i żarcików na temat osób, które znali, lub sytuacji, których byli świadkami. Rowena podniosła się, po czym podeszła do drzwi, odgarniając włosy z twarzy, a gdy nacisnęła klamkę i je otworzyła, lekko się zapowietrzyła.
Dziewczyna powitała NamGi'ego uśmiechem, rumieńcami na policzkach i zaszklonymi oczami, a dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że nadal ma sobie byle jakie spodenki i przydużą koszulkę, a już od dawna powinna być przygotowana na randkę, na którą w pewien sposób czekała cały dzień.
Zasłoniła usta dłonią, po czym gwałtownie się cofnęła.
– Jeszcze nie jestem gotowa, daj mi dosłownie kilka minut!
Rowena zostawiła drzwi otwarte, dając mu w ten sposób znak, że może bez krępacji wejść do jej pokoju, i szybko podeszła do nadal otwartej szafy, chwytając pierwszy-lepszy wieszak. Zanim weszła do łazienki, z toaletki zgarnęła jeszcze szkatułkę z biżuterią oraz kilka lakierów z szuflady, dając sobie szansę na podjęcie decyzji podczas ubierania się.
Gdy zamknęła za sobą drzwi, zdała sobie sprawę z tego, że w swoim pokoju zostawiła jeszcze Jamesa, więc znowu je otworzyła, wystawiła głowę zza futryny, by móc na niego spojrzeć, po czym oznajmiła lekkim tonem:
– A ty, Jim, już spieprzaj.
Gdy zaczęła się przebierać, poczuła jak cholernie bardzo zrobiło jej się głupio, jednak nie z powodu Jamesa, którego znowu potraktowała jak kogoś, kim swobodnie może pomiatać zaraz po świetnie spędzonym wspólnie czasie, bo to była przecież norma, ale z powodu tej randki, na którą nadal nie była przygotowana. Zaraz po tym, jak udało jej się zapiąć pasek, otworzyła srebrną szkatułkę, by poszukać w niej jakichś kolczyków i bransoletki na kostkę.
Ostatecznie okazało się, że ubieranie się zajęło jej więcej niż kilka minut, bo zdecydowała się sięgnąć po ciężkie środki. Przecież nie po to całe rano ćwiczyła malowanie rzęs, żeby teraz tego nie wykorzystać. Trudno jednak stwierdzić, skąd Rowena miała u siebie takie cuda jak tusz do rzęs i to coś na usta, co nagminnie rano zjadała, bo smakowało truskawkami.
Gdzieś z tyłu jej głowy pojawiło się pytanie, czy NamGi w ogóle lubi truskawki.
Rowena chciała mu się podobać i chciała też, żeby nie miał przeświadczenia, że zmarnował na nią swój czas. Starała się dla niego, bo cholernie zależało, by nadal tak ładnie się do niej uśmiechał, spędzał z nią swój wolny czas i wszystko między nimi było dobrze, nawet jeśli czasami ją irytował.
Gdy już setny raz poprawiała włosy, z enigmatycznym uśmiechem na ustach stwierdziła, że chyba już kompletnie jej odbiło i nawet przestało jej to przeszkadzać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz