By
Shadow Memory
|
16:47
|
Aquata Pullos wemknęła się na salę, którą opuściła, by zaprowadzić nowego ucznia do jego kwatery. Odetchnęła szczerze z ulgą, gdy wróciła na imprezę, gdyż młodzieniec wywoływał u niej nieprzyjemny dreszcz, może po prostu nie lubiła gadów? Jedna z uczennic wręczyła jej kieliszek z ponczem, a gdy tylko zniknęła syrenie z zasięgu wzroku, ta wyciągnęła z torebki małą srebrną piersiówkę i dolała do ponczu przezroczystego płynu.
Wspomniany płyn był jakimś typem ognistej wody - efektem opracowanego przez Clementa zaklęcia, o wdzięcznej nazwie - finlandium. Aquata w pewnym momencie przestała zadawać pytania, bez wróża Nook of Wolves zawaliłoby się w jeden dzień, był jak przywiązany do tej placówki strażnik... który nie powinien być wystawiany na światło dzienne.
Wracając, w momencie gdy Aquata sączyła drinka o smaku piekła, masywne wrota sali otworzyły się. Dyrektorka spodziewała się spóźnialskiego ucznia, jednej z par, która po przygodzie w kantorku woźnego postanowiła wrócić na zabawę, względnie Vena Viperiosa. Jednak nie. Na bal walentynkowy weszła niebotycznie wysoka tyczka, brzmiąca jak wyciek gazu. Dziewczyna z zawadiackim uśmiechem na ustach lawirowała jak rasowa klacz, cała na biało.
— No nie, no po prostu kurwa, nie — szepnęła Aquata, a drink wyślizgnął się z jej dłoni i uderzył o posadzkę rozpryskując się. Zwróciło to uwagę osób na zabawie, podobnie jak osoba, która pojawiła się w akademii.
Dziewczyna ruszyła w stronę dyrektorki, która głęboko zastanawiała się czy zaklęcie finlandium poza ognistą wodą, nie funduje efektu ubocznego w postaci halucynacji, po czym doszła do wniosku, że Clement, gdyby wiedział od razu uskuteczniłby je tak, by być ciągle w świecie fantazji.
Aquata Pullos zadarła głowę, by spojrzeć na pokrytą złoto-zielonymi łuskami istotę, której włosy... Żyły własnym życiem. Węże na głowie młodej kobiety syczały, zdenerwowane całą sytuacją, rozglądały się, szukając możliwego zagrożenia. Syrena spojrzała na twarz meduzy i z ogromnym zdziwieniem zauważyła, że patrzy sobie w oczy. Gadzina miała lustrzanki.
— Jelly Gorgon, lat osiemnaście, zakładam, że słyszała pani o rodzinnej firmie — zaczęła nastolatka, jej ton brzmiał jakby stawiała kobiecie żądania. — Najchętniej zakwaterowałabym się w pokoju jednoosobowym, mam dużo bagaży, choć dwójkę też nie pogardzę, byleby było miejsce na moje posągi. — Mówiąc to nalała sobie szklankę martini i dodała do środka cytryny, a następnie podstawiła jednemu z węży na jej głowie, by się napił.
— Co pani tu... — zaczęła Aquata, ale Jelly nonszalancko położyła jeden ze swoich długich, zakończonych szponami palców na jej ustach.
— Szukam męża, najlepiej by emanował ciepłem i był promienny, ktoś musi w końcu odziedziczyć... — Jelly Gorgon zamilkła, gdy tylko dostrzegła młodego mężczyznę, który był równie zmieszany, co reszta osób, znajdujących się w sali. Jej pełne, czerwone niczym krew (A raczej od niej) wykrzywił chytry uśmieszek. On nadawał się idealnie do pokaźnej kolekcji posągów meduzy, w końcu miał ciało boga.
Co dwie żmije, to nie jedna. Dla Aquaty Pullos szykowały się najpodlejsze i najbardziej stresujące czasy, ale, nie uprzedzajmy faktów.
Wspomniany płyn był jakimś typem ognistej wody - efektem opracowanego przez Clementa zaklęcia, o wdzięcznej nazwie - finlandium. Aquata w pewnym momencie przestała zadawać pytania, bez wróża Nook of Wolves zawaliłoby się w jeden dzień, był jak przywiązany do tej placówki strażnik... który nie powinien być wystawiany na światło dzienne.
Wracając, w momencie gdy Aquata sączyła drinka o smaku piekła, masywne wrota sali otworzyły się. Dyrektorka spodziewała się spóźnialskiego ucznia, jednej z par, która po przygodzie w kantorku woźnego postanowiła wrócić na zabawę, względnie Vena Viperiosa. Jednak nie. Na bal walentynkowy weszła niebotycznie wysoka tyczka, brzmiąca jak wyciek gazu. Dziewczyna z zawadiackim uśmiechem na ustach lawirowała jak rasowa klacz, cała na biało.
— No nie, no po prostu kurwa, nie — szepnęła Aquata, a drink wyślizgnął się z jej dłoni i uderzył o posadzkę rozpryskując się. Zwróciło to uwagę osób na zabawie, podobnie jak osoba, która pojawiła się w akademii.
Dziewczyna ruszyła w stronę dyrektorki, która głęboko zastanawiała się czy zaklęcie finlandium poza ognistą wodą, nie funduje efektu ubocznego w postaci halucynacji, po czym doszła do wniosku, że Clement, gdyby wiedział od razu uskuteczniłby je tak, by być ciągle w świecie fantazji.
Aquata Pullos zadarła głowę, by spojrzeć na pokrytą złoto-zielonymi łuskami istotę, której włosy... Żyły własnym życiem. Węże na głowie młodej kobiety syczały, zdenerwowane całą sytuacją, rozglądały się, szukając możliwego zagrożenia. Syrena spojrzała na twarz meduzy i z ogromnym zdziwieniem zauważyła, że patrzy sobie w oczy. Gadzina miała lustrzanki.
— Jelly Gorgon, lat osiemnaście, zakładam, że słyszała pani o rodzinnej firmie — zaczęła nastolatka, jej ton brzmiał jakby stawiała kobiecie żądania. — Najchętniej zakwaterowałabym się w pokoju jednoosobowym, mam dużo bagaży, choć dwójkę też nie pogardzę, byleby było miejsce na moje posągi. — Mówiąc to nalała sobie szklankę martini i dodała do środka cytryny, a następnie podstawiła jednemu z węży na jej głowie, by się napił.
— Co pani tu... — zaczęła Aquata, ale Jelly nonszalancko położyła jeden ze swoich długich, zakończonych szponami palców na jej ustach.
— Szukam męża, najlepiej by emanował ciepłem i był promienny, ktoś musi w końcu odziedziczyć... — Jelly Gorgon zamilkła, gdy tylko dostrzegła młodego mężczyznę, który był równie zmieszany, co reszta osób, znajdujących się w sali. Jej pełne, czerwone niczym krew (A raczej od niej) wykrzywił chytry uśmieszek. On nadawał się idealnie do pokaźnej kolekcji posągów meduzy, w końcu miał ciało boga.
Co dwie żmije, to nie jedna. Dla Aquaty Pullos szykowały się najpodlejsze i najbardziej stresujące czasy, ale, nie uprzedzajmy faktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz