NamGi uważnie słuchał Roweny, chociaż tym razem jego ciemne, zazwyczaj radosne oczy nie mieniły się charakterystycznymi iskierkami ekscytacji, które pojawiały się za każdym razem, kiedy słuchał jej pirackich opowieści. Tym razem siedział w milczeniu, nieznacznie zesztywniały, nie przerywając jej monologu, ani żadnym komentarzem, ani żadnym innym dźwiękiem, chcąc wysłuchać wszystkiego, co chciała mu powiedzieć na temat Jamesa.
James był w sumie trochę dziwny.
NamGi chyba nie przyzwyczaił się do osób tak tajemniczych i dziwnie spokojnych, ale opowieść Roweny sprawiła, że chłopak stał mu się faktycznie odrobinę bliższy, niż był, nawet jeśli technicznie zamienili ze sobą może trzy wyjątkowo krótkie rozmowy.
Chociaż także dzięki tej opowieści, w jego oczach białowłosy stał się jeszcze bardziej enigmatyczny, niż był do tej pory.
Ale fakt, że był w jakiś sposób ważny dla niej, przekonał go o tym, że nie mógł być zły.
No, przynajmniej Dong ze wszystkich sił starał się go nie demonizować i nie dopisywać do nich jakichś romansów, czy bóg wie czego jeszcze.
Ostatecznie, kiedy Rowena skończyła swoją opowieść, NamGi czuł się zmieszany nabytą wiedzą i kompletnie nie wiedział, jak powinien interpretować ich relacje. Mógł albo uwierzyć, że błąkali się po świecie i na tym się skończyło, albo snuć swoje własne, trochę bezsensowne i trochę sensowne teorie, o kwestiach, które Rowena mogła po prostu przemilczeć.
Dodatkowo, zaskoczenie spowodowane faktem, że Rowena w ogóle miała kogokolwiek bliższego, nie było pomocne przy układaniu nieznacznego bałaganu w jego głowie.
W gruncie rzeczy, Dong poczuł się przytłoczony swoimi własnymi, raczej niepotrzebnymi myślami.
— Tak — odparł zaraz, kiwając głową.
To był chyba pierwszy raz, odkąd przyjechał do Akademii, kiedy NamGi brzmiał w ten sposób. Nie był może ani zimny, ani oschły, ale brak promienności, czy radości w jego tonie tylko podkreślił głębie jego niskiego, zamyślonego głosu.
— Jasne, że tak — rzucił, orientując się, że tak krótkie potwierdzenie, może nie być wiarygodne.
Właściwie sam już nie wiedział, czy było w porządku, czy nie. Wiedział tylko tyle, że nie chciał, żeby Rowena zainteresowała się jego zmieszaniem i nie chciał przed nią tłumaczyć swoich sprzecznych emocji.
— Po prostu pytałem. Wiesz, wcześniej o nim nie wspominałaś, na pewno nie z imienia, więc jakoś zaciekawił mnie ten temat — wyjaśnił, trochę wylewniej, wciąż zgrabnie omijając szczegóły.
— James to mój współlokator. Wprowadził się jakiś czas temu — rzucił, chyba głównie dlatego, żeby podtrzymać rozmowę.
W gruncie rzeczy ''współlokator'' wydało mu się wielkim słowem.
W ich pokoju mieszkał co najwyżej plecach Jamesa i parę jego ciuchów, bo samego właściciela widywał naprawdę rzadko.
— W sumie nie znam go za dobrze... No, w ogóle go nie znam. Nie rozmawialiśmy jeszcze ze sobą, ale wydaje się być w porządku. Szczególnie że to twój przyjaciel. Na to stanowisko chyba trzeba sobie nieźle zapracować, co? — rzucił z uśmiechem, chociaż nie jakoś przesadnie promiennym. Sam w sobie ten niby-uśmiech wydawał się trochę mętny i odrobinę zmieszany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz