By
Afuś
|
00:09
|
Virginia Fosher wydała się godna zaufania. Wyglądała na kogoś, kto mógłby być dobrą matką czy opiekunką. Nie była co prawda taka zła, ale BaoCheng zdecydowanie za dużo od niej wymagał, zostawiając Huan pod jej opieką. Nauczycielka też zresztą nie do końca trafnie oceniła sytuację, sądząc, że dziecku nic się nie stanie, gdy na parę sekund spuści dziewczynkę z oka. Nawet nie sądziła, że kawałek ciasta może ją tyle kosztować.
Huan szybko czmychnęła pod stół, wyszła z drugiej strony, a już po chwili przebiegła tuż przy samych nogach ojca, który, wpatrując się w oczy nowo poznanej, nie zauważył nie tylko własnej córki, rozpędzonej niczym pocisk, jak i wielkiego gada, który wkroczył na dziedziniec.
W całym tym zamieszaniu mała Chinka była nie do zatrzymania, zupełnie nikt nie zwrócił na nią uwagi. Ona sama świetnie omijała balujących uczniów i nauczycieli. Sama nie wiedziała jakim cudem znalazła się już w środku akademii, w dodatku w tak obcym zakątku. Zaczynała z lekka się niepokoić, wolała jednak zostać przy tacie i jego nowej przyjaciółce. Mimo wszystko ruszyła dalej, nawet na chwilę nie oglądając się za siebie. Tata przecież ją znajdzie. Już raz przecież ją uratował, następny raz pewnie też to zrobi.
Była pewna, że gdzieś za rogiem czeka pokój cioci czy wujka, niestety nie miała okazji tego sprawdzić, ziemia się pod nią zapadła, a sama dziewczynka zaczęła spadać w nieznaną sobie otchłań, mocząc przy okazji majtki.
Komnata czy może też bardziej kopalnia, w której wylądowała się jakaś... magiczna, ale wyjątkowo ją przytłaczała. Być może ktoś dorosły wiedziałby co robić, ale trzylatka sama w dziwacznym pomieszczeniu, ale trzylatka była coraz bardziej przerażona, szczególnie teraz, gdy zaczynała czuć się coraz słabiej, a wszystko zaczęło wirować wokół niej, a chłodna ciecz pokryła jej ciało. Tak bardzo chciała zawołać tatę, ale nawet gdyby dała radę, nikt by jej nie usłyszał.
Wpadnięcie tu kolejnej osoby niezwykle ją ucieszyło, nawet jeśli nie miała zbytnio jak tego pokazać. Z wielkim trudem wyciągnęła rączkę w stronę nieznajomego, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego od niej ucieka.
— Ujek...?
Huan szybko czmychnęła pod stół, wyszła z drugiej strony, a już po chwili przebiegła tuż przy samych nogach ojca, który, wpatrując się w oczy nowo poznanej, nie zauważył nie tylko własnej córki, rozpędzonej niczym pocisk, jak i wielkiego gada, który wkroczył na dziedziniec.
W całym tym zamieszaniu mała Chinka była nie do zatrzymania, zupełnie nikt nie zwrócił na nią uwagi. Ona sama świetnie omijała balujących uczniów i nauczycieli. Sama nie wiedziała jakim cudem znalazła się już w środku akademii, w dodatku w tak obcym zakątku. Zaczynała z lekka się niepokoić, wolała jednak zostać przy tacie i jego nowej przyjaciółce. Mimo wszystko ruszyła dalej, nawet na chwilę nie oglądając się za siebie. Tata przecież ją znajdzie. Już raz przecież ją uratował, następny raz pewnie też to zrobi.
Była pewna, że gdzieś za rogiem czeka pokój cioci czy wujka, niestety nie miała okazji tego sprawdzić, ziemia się pod nią zapadła, a sama dziewczynka zaczęła spadać w nieznaną sobie otchłań, mocząc przy okazji majtki.
Komnata czy może też bardziej kopalnia, w której wylądowała się jakaś... magiczna, ale wyjątkowo ją przytłaczała. Być może ktoś dorosły wiedziałby co robić, ale trzylatka sama w dziwacznym pomieszczeniu, ale trzylatka była coraz bardziej przerażona, szczególnie teraz, gdy zaczynała czuć się coraz słabiej, a wszystko zaczęło wirować wokół niej, a chłodna ciecz pokryła jej ciało. Tak bardzo chciała zawołać tatę, ale nawet gdyby dała radę, nikt by jej nie usłyszał.
Wpadnięcie tu kolejnej osoby niezwykle ją ucieszyło, nawet jeśli nie miała zbytnio jak tego pokazać. Z wielkim trudem wyciągnęła rączkę w stronę nieznajomego, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego od niej ucieka.
— Ujek...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz