Oddalając się od niego miała ochotę warknąć z
niezadowolenia. Pragnęła być blisko niego i pozostać tak jak najdłużej mogła.
Smak jego krwi jeszcze chwilę utrzymywał się na języku, przez co z trudem
powstrzymywała się przed zmianą w formy w człowieka i po prostu… pocałowania
go. Tak, miała cholerną ochotę pocałować mężczyznę, którego nie znała zbyt
długo, ale czuła, że odegra dużą rolę w jej życiu. Chciała tego, nie mogła się
doczekać, ale nie w tej chwili. Teraz musieli znaleźć wyjście, żeby móc się
sobą nacieszyć, w każdym aspekcie, poznać się najlepiej jak mogli.
Ta myśl pchała ją do podążania w wyznaczonym kierunku, do
prowadzenia grupy. Skupiała się na tym i przychodziło jej to o wiele łatwiej
niż chwilę wcześniej, jakby nagle dostała zastrzyku jakiejś mocy, mogącej
konkurować ze zdezorientowaniem wywoływanym przez otoczenie. Była
zdeterminowana, żeby się stąd wydostać jak najszybciej i oddalić od wszystkich
z Cerberem. Nieomal nie wyczuła z tego powodu zbliżającego się zagrożenia.
Instynkt ją mocno zaalarmował w pewnym momencie. Usłyszała z oddali czyjś głos,
na pewno nie był ludzki. Zatrzymała się i gorączkowo rozejrzała szukając wroga,
ale głos ucichł. Nie dała się jednak zmylić. Wiedziała, że to był tylko
początek i przybrała pozycję gotową do walki, warcząc w stronę gęstwiny lasu.
Jeszcze zanim zobaczyła wrogów, usłyszała ich dzikie warczenie. Nastroszonym ogonem
szturchnęła znacząco każdego z towarzyszy, dając im sygnał, że musieli się
przygotować, jednocześnie wytężając wzrok w przestrzeń. Jeszcze zanim wyszli
spośród drzew, ona rzuciła się na nich pędem, korzystając z elementu
zaskoczenia, którego się nie spodziewali. Zareagowali niemal od razu i chociaż
udało jej się mocno wgryźć kłami w kark jednego z psów i go złamać, z kolejnym
nie poszło jej już tak łatwo. I nie tylko psy się znalazły wśród przeciwników. Nie
była nawet w stanie nazwać tych kreatur, które ruszyły na jej towarzyszy, a
biorąc pod uwagę ich stan, Atea wręcz zapomniała o zagrażających jej psach i
skierowała się do nich. Po drodze boleśnie dostała w bok, na którym pojawiła
się długa szrama od pazurów i została ugryziona w jedną z łap, ale pomimo tego,
kulejąc rzuciła się na wroga najbliżej swoich towarzyszy. Nie mogła mu pozwolić
ich skrzywdzić. Próbowała więc mu wbić kły w ciało, ale napotkała tylko
paskudne kości, z których sączyła się paskudna maź. Nie była pewna, czy to nie
była jakaś trucizna. Jęknęła niezadowolona i odskoczyła, starając się odepchnąć
przeciwnika łapami, by dalej puścić się w wir walki. Byli w niewesołej sytuacji.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz