Wdech.
Zimno. Martwo. Popiół wszędzie. Niezaburzona cisza otuliła kokonem całe jego dominium.
Taaak, cisza. Słodka, martwa cisza wypełniona niemym krzykiem pożartych przez niego istot.
Wydech.
Mógł krzyczeć i nie usłyszałby nic. Mógłby rwać kawałki tego świata a popiół okryłby go na nowo. Spalone na proch dusze tak cudownie ozdabiały jego ciało. Każdy pyłek przesycony wrzaskami, krzykiem, bólem. Ich ostatnie uczucia w tym świecie zapieczętowane w prochu z ich kości. Nie słyszał ich głosów. Nie znał ich przekleństw rzucanych na niego. Nie czuł ciepła ni zimna. Nie słyszał ani nie widział niczego.
Wszędzie..
Cisza.
Życie wtargnęło do śmierci. Ospały nie poruszył się. Czekał. Badał. Ciepło poruszało się dalej. Biegło. Ciepło nie mogło tu być. Ciepło trzeba zniszczyć. Ciepło. Gorąco. Parzy, parzy, parzy..!
Budził się.
Popioły na jego ciele poruszyły się. Zdrzewiałe kości jego ciała wyrastały wysoko. Proch nie mógł go zasłonić. Ciężko poruszył swoim ciałem. Zesztywniałe od wieków zbierania żniw z kości cielsko zatrząsnęło światem. Uniósł głowę spod popiołów. Proch kłębił się tworząc szalejącą burzę pośród niczego.
Uniósł powiekę. Pustka zionęła na świat. Pochłaniała każdego, kto odważył się spojrzeć.
Wdech.
Uniósł powiekę. Pustka zionęła na świat. Pochłaniała każdego, kto odważył się spojrzeć.
Krzyki. Wrzaski. Ciepło. Gorąco.
Pokaż mi swój strach. Pokaż mi swój głos. Pokaż mi swój ból. Chcę go zobaczyć, chcę go poczuć, chcę, pragnę, zdobędę. Zniszczę. Posiądę. Spopielę. Szybciej, szybciej, szybciej. Chodź do mnie. Daj się spopielić przez własne demony!
Cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz