Atea cieszyła się, że posłuchali jej prośby, bo chociaż
rozbieranie się przy innych przed przemianą było jej codziennością, z jakiegoś
powodu nie chciała, żeby ją w tej chwili oglądali. Zrzucając ubrania zerkała
tylko na jedną osobą, odwróconą do niej tyłem, a pozostała dwójka nie zwracała
jej uwagi. Interesował ją tylko Cerber i jego zachowanie, jego reakcje.
Pamiętając jego przemianę mogła się domyślać, że również odczuwał przy tym
ogromny ból. Starała się zdusić jęki wywołane bólem rozciągających się pod
skórą, bądź skracających kości. Dźwięk trzaskania, pocierania ich o siebie
nawzajem wiele osób przyprawiał o mdłości. Niemniej nie umiała zapanować nad
odruchowymi reakcjami na ten ból. Pierwsze przemiany były przez to dla niej
koszmarem. Nie potrafiła go zaakceptować i wiele razy zanim doszła do siebie po
przemianie mijało kilkanaście minut, w których zmartwiona matka szturchała
córkę. Teraz był już dla niej tak znajomy, że niekiedy nawet była w stanie
zdusić niekontrolowane jęki.
Opadła czterema łapami na ściółkę i skrzywiła się, wcale nie
czując przyjemnego dotyku delikatnej trawy. Podniosła przednią do góry i
spojrzała czy nie miała żadnych ran. Pierwszy raz przebywanie w lesie jako wilk
nie było dla niej przyjemne. Smród był okropny, żadnego zapachu świeżej,
ozdobionej kropelkami deszczu trawy, żadnych kwiatów, ani drzew, pachnących
świeżością. To miejsce było jednym z jej dziecięcych koszmarów, kiedy
zachwycona lasem wchodziła do kolejnego, który był po prostu martwy. Jako
zwierzę bardziej to odczuwała. Będąc emocjonalnie związaną z podobnym
środowiskiem chciała płakać nad jego śmiercią. A potem spojrzała na Cerbera i
zatrzymała na nim swój wzrok. Teraz wyraźniej czuła krew pod jego bluzką, była
to bardzo intensywna woń, niepokojąca. Wyczuła, że mężczyzna był w okropnym
stanie i powoli do niego podeszła, przyspieszając w momencie, w którym oparł
się o gałąź, jakby nagle stracił grunt pod stopami. Podbiegła, stając tuż przed
nim i sięgając mu lekko ponad łokcie. Jako wilk mierzyła sto pięćdziesiąt centymetrów od łap do czubka uszu i dzięki temu mogła bez problemów przysunąć nos
do zranionego miejsca chłopaka. Zmartwiła się, cicho zaskomlała i spojrzała mu
w oczy zaniepokojonymi ślepiami. To musiało go cholernie boleć i osłabiać. Rana
wcale nie była taka łagodna, na jaką próbował ją zrobić.
Niemniej mimo tego coś ją w środku ścisnęło pod naporem jego
spojrzenia. Silnego, pewnego i prawdopodobnie, czego nie była pewna,
oczarowanego. Wyczytała z niego zachwyt, który w pewien sposób ją skrępował,
ale i się jej też spodobał. Jej oddech nieznacznie przyspieszył i chociaż
chciała się odsunąć, przytłoczona tym, co właśnie poczuła, nie była w stanie
nawet oderwać wzroku od intensywnego spojrzenia jego piwnych oczu. Poddała się
temu, nieruchomiejąc i czując narastającą ekscytację, pragnienie. Nieświadoma
swoich czynów podeszła do młodzieńca i musnęła językiem jego ranę, jakby chcąc
tym samym przyspieszyć jej gojenie, a potem orientując się w tym co zrobiła,
odskoczyła skrępowana i odwróciła do niego tyłem. Jak dobrze, że wilki nie
mogły się rumienić, chociaż jej rozszerzone przez chwilę źrenice sugerujące
wyraźnie zainteresowanie były chwilę wcześniej bardzo widoczne.
Przypominając sobie powód swojej przemiany, przymknęła oczy.
Wzięła kilka głębokich oddechów, a następnie je otworzyła i rozejrzała dookoła,
szukając zachodu. Las był co prawda jej środowiskiem naturalnym, ale pewną
trudność sprawiło jej określenie tutejszych kierunków. Niemniej sprawdziła się
w tej roli i w końcu stanęła przodem w odpowiednią stronę, sugestywnie zerkając
na swoich towarzyszy. Tam musieli iść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz