By
Tyna
|
22:13
|
Poczuła gulę w gardle, gdy NamGi zerknął na nią akurat wtedy, gdy i ona na niego patrzyła. Nie wiedziała, jak powinna na to zareagować, ale - chcąc czy nie - zanurzyła spojrzenie w jego ciemnych oczach. Szybko odwróciła głowę znowu w stronę prowadzącej ich Atei, zdając sobie sprawę z faktu, że jej biedne serducho zabiło kilka razy za mocno.
Odniosła takie niesamowite wrażenie, że gdzieś kiedyś ktoś już na nią spojrzał w podobny sposób. Coś jej podpowiadało, że wtedy bardzo jej się to podobało i chciała takich spojrzeń coraz więcej,. Ciągle było jej mało, bo nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim. Tamto było inne, jedyne w swoim rodzaju. Ten ktoś...
Nie.
Chwila.
Przecież nie patrzył na nią byle jaki "ktoś", ale NamGi właśnie.
Może Rowenie się tylko wydawało, że znowu coś w tych oczach dojrzała, bo po prostu chciała znowu to w nich zobaczyć, a nie chciała się do tego przyznać przed samą sobą, a przykrywała to wszystko pod grubym płaszczykiem wściekłości, choroby i chęci zapomnienia, a może naprawdę gdzieś w tej trosce ukrywało się to, co chciała po prostu zobaczyć.
Zdusiła to w sobie tak szybko i tak bardzo jak tylko mogła w tamtym momencie.
– NamGi... – burknęła ledwo słyszalnie, próbując siłą woli sprawić, żeby gardło jej tak nie paliło. – Czuję się jak gówno.
Cóż, nad odpowiedzią nie zastanawiała się zbyt długo.
– Wyobraź sobie, że czuję się gorzej, niż na to wyglądam, a gorzej wyglądałam tylko wtedy jak się wykrwawiałam jakieś półtora roku temu na jakiejś plaży na morzach północnych – dodała bez zastanowienia, a ostatnie słowa ledwo z siebie wydusiła.
Potem wydała z siebie podstawowy zestaw dźwięków, czyli kaszlnęła kilka razy, kichnęła, wysmarkała się w bluzę, a na koniec jeszcze pociągnęła nosem - tak jakby ktoś jeszcze nie zauważył, że udało jej się w ostatnim czasie zachorować.
I może mówienie o wykrwawianiu się w towarzystwie, jakby nie patrzeć, krwawiącego Skylosa, z którego boku właśnie ta krew ciekła, nie było zbyt na miejscu, ale Rowena zajmowała się w tym czasie zduszaniem w sobie kolejnej upierdliwej myśli: miała wrażenie, że bez wahania mogłaby opowiedzieć NamGi'emu kolejną historię o sobie, a zdawała sobie sprawę z tego, że trochę ich już od niej usłyszał. Tego "zaszczytu" dostąpił jako jedyny.
Rowena miała ogromną nadzieję wydostać się z tego miejsca jak najszybciej, ale niezależnie od tego, jak bardzo tego chciała, nie była w stanie sprawić, że Atea szybciej doprowadzi ich na miejsce. Miała wrażenie, że ich marsz ciągnie się w nieskończoność i trudno jej było ocenić, jak wiele czasu już spędzili w tym miejscu.
Wydawało jej się, że całą wieczność.
Ostatkami jakiegokolwiek zebranego w niej optymizmu cieszyła się, że jak na razie nic nie zdecydowało się uprzykrzyć im ich kruchych żywotów, ale to nieznikające uczucie niepokoju wrzeszczało jej prosto w twarz, że nie może obejść się bez jakichkolwiek przeszkód.
To przecież byłoby zbyt proste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz