Azjata musiał przyznać, że niechętnie spoglądał na amory zaobrączkowanego obrożą chłopaka i zapłakanej Atei, więc przez większość czasu wpatrywał się w wymarłą okolicę, zatrzymując tępe spojrzenie na suchych, rozłożystych gałęziach drzew, czekając, aż w końcu ruszą w drogę.
Jego niechęć nie wywodziła się z dziwnych okoliczności ich czułych amorów, czy miliarda pytań, które mnożyły mu się w głowie, dotyczące relacji wilczycy i jej kolegi, ale o fakt, że w jakiś pokrętny sposób przypomniało mu to o nim i Rowenie.
Coś go ukuło; jakieś niemrawe rozczarowanie, do którego nie chciał się przyznać przed samym sobą.
Ponadto, łatwo było pokusić się stwierdzeniem, że NamGi, pomijając żałobne okoliczności, w jakich Atea została wciągnięta do tego pseudo-romantycznego uścisku, poczuł się zazdrosny.
Ponadto, zmusiło go to do zastanowienia nad jakimś namacalnie wyczuwalnym problemem między nim i Roweną. Wilczyca rozmawiała z nim raczej niechętnie, trzymała dystans i odpowiadała mu aż za bardzo zdawkowo, a on nie miał pojęcia, o co mogło chodzić.
Pamiętał, że rozstawali się w anielskich humorach, skradając sobie jeszcze parę pocałunków, nim ostatecznie rozeszli się do swoich pokojów. Wcześniej spędzili ze sobą masę dobrego czasu, przegadali prawie całą noc i wymienili milion przyjemnych ku sobie gestów.
Z trudem zignorował to wszystko i spróbował zgonić jej niemrawe zachowanie na chorobę, która ją męczyła. On też przecież nie był sobą z powodu złego samopoczucia.
Ponadto, zmusiło go to do zastanowienia nad jakimś namacalnie wyczuwalnym problemem między nim i Roweną. Wilczyca rozmawiała z nim raczej niechętnie, trzymała dystans i odpowiadała mu aż za bardzo zdawkowo, a on nie miał pojęcia, o co mogło chodzić.
Pamiętał, że rozstawali się w anielskich humorach, skradając sobie jeszcze parę pocałunków, nim ostatecznie rozeszli się do swoich pokojów. Wcześniej spędzili ze sobą masę dobrego czasu, przegadali prawie całą noc i wymienili milion przyjemnych ku sobie gestów.
Z trudem zignorował to wszystko i spróbował zgonić jej niemrawe zachowanie na chorobę, która ją męczyła. On też przecież nie był sobą z powodu złego samopoczucia.
— Daj spokój — skwitował ją szybko, kręcąc głową.
Nie uważał winy Atei. Powlókł się za nią z dobrowolnie; nie zmusiła go. Nie ciągnęła go również za rękę, ani nie wepchała do portalu. Tak wyszło.
— Nie mów tak, jakbyś zaciągnęła mnie tutaj siłą. Sam się wepchałem — wzruszył niemrawo ramionami, uśmiechając się do niej w słaby, choć serdeczny sposób, by odgonić od niej jakiekolwiek poczucie winy.
— W Dolinie Dusz otwiera się najwięcej porali do naszego świata — odparł nagle, przypominając sobie wiedzę z lekcji przygotowawczej. Pamiętał, że na zajęciach związanych z mrocznym okresem, byli pouczeni o instrukcji wydostania się ze Świata Duchów, w przypadku utknięcia tam. Niestety, kojarzył, że niewiele osób wzięło w nich udział. Sam miał nie iść, z powodu złego samopoczucia, ale ostatecznie się poświęcił — całe szczęście.
— To gdzieś na zachód, mówili, że za lasem — dorzucił jeszcze, unosząc wzrok ku górze, próbując namierzyć słońce, albo jakąkolwiek jego oznakę.
— Ale może być trochę trudno określić gdzie jest zachód — ''przydałby się kompas'' - przeleciało mu przez myśl i ledwo zdołał się powstrzymać od najgorszego komentarza, o jakim mógł napomknąć w towarzystwie Roweny.
~~~~
Na wspomnienie o zachodzie, Atea nagle jakby drgnęła. Byli w lesie, a ona najlepiej się czuła właśnie w takim środowisku. Chociaż była trochę przestraszona, na jej twarzy pojawił się uśmiech, a ona nagle zrozumiała, co mogli zrobić.
— Ja mogę wskazać zachód — odezwała się wyraźnie zadowolona z tego, że mogła się na coś przydać. — Tylko ten… — podrapała się speszona po karku.
— Moglibyście się odwrócić… wszyscy? — na jej twarzy po raz kolejny pojawiły się rumieńce.
Nie uważał winy Atei. Powlókł się za nią z dobrowolnie; nie zmusiła go. Nie ciągnęła go również za rękę, ani nie wepchała do portalu. Tak wyszło.
— Nie mów tak, jakbyś zaciągnęła mnie tutaj siłą. Sam się wepchałem — wzruszył niemrawo ramionami, uśmiechając się do niej w słaby, choć serdeczny sposób, by odgonić od niej jakiekolwiek poczucie winy.
— W Dolinie Dusz otwiera się najwięcej porali do naszego świata — odparł nagle, przypominając sobie wiedzę z lekcji przygotowawczej. Pamiętał, że na zajęciach związanych z mrocznym okresem, byli pouczeni o instrukcji wydostania się ze Świata Duchów, w przypadku utknięcia tam. Niestety, kojarzył, że niewiele osób wzięło w nich udział. Sam miał nie iść, z powodu złego samopoczucia, ale ostatecznie się poświęcił — całe szczęście.
— To gdzieś na zachód, mówili, że za lasem — dorzucił jeszcze, unosząc wzrok ku górze, próbując namierzyć słońce, albo jakąkolwiek jego oznakę.
— Ale może być trochę trudno określić gdzie jest zachód — ''przydałby się kompas'' - przeleciało mu przez myśl i ledwo zdołał się powstrzymać od najgorszego komentarza, o jakim mógł napomknąć w towarzystwie Roweny.
~~~~
Na wspomnienie o zachodzie, Atea nagle jakby drgnęła. Byli w lesie, a ona najlepiej się czuła właśnie w takim środowisku. Chociaż była trochę przestraszona, na jej twarzy pojawił się uśmiech, a ona nagle zrozumiała, co mogli zrobić.
— Ja mogę wskazać zachód — odezwała się wyraźnie zadowolona z tego, że mogła się na coś przydać. — Tylko ten… — podrapała się speszona po karku.
— Moglibyście się odwrócić… wszyscy? — na jej twarzy po raz kolejny pojawiły się rumieńce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz