Wilczyca
miała ochotę rzucić się NamGiemu na szyję. Sama by nie dała sobie rady, a mając
czyjeś wsparcie to było o wiele prostsze. Owinęła się szczelnie jego szalikiem
i podniosła, nagle odnajdując w sobie nowe siły. Wzięła oddech, gotowa dalej
iść i wtedy go dostrzegła. Czarny ogromny wilk wyłonił się z lasu. Rozpoznała
jego oczy, a kiedy oszołomiona próbowała sobie przypomnieć mechanizmy
oddychania, Kai zmienił formę. Umierał jako wilk, bez ubrań, ale teraz stał
przed nią w jeansach. Nie miał koszulki, ani butów, ale zdawało się, że nie
czuł szorstkiej trawy, kiedy do niej podchodził.
- Spóźniłaś
się – uśmiechnął się do niej ciepło, czekając co zrobi. Jemu też było ciężko, a
łzy w jej oczach wcale mu niczego nie ułatwiały. Tyle czasu próbował do niej
dotrzeć, ale nie mógł. Obserwował ją, dając znaki, których i tak nie mogła
dostrzec. Wiedział to, ale nie potrafił przestać. Kiedy siedziała sama w
pokoju, płacząc za nim, denerwował się, że nikogo do siebie nie dopuszczała. A
kiedy rozmawiała z kuzynami, z ojcem czy teraz z innymi uczniami, denerwował
się, że jakiś… facet może się do niej zbliżyć. Oboje byli do siebie niezdrowo
uwiązani, ale tak to działało u wilków. Niemal obsesyjne oddanie partnerowi lub
partnerce. Dawniej nie zwracał na to uwagi, ale teraz nie wiedział, co zrobić.
To ona pierwsza zrobiła krok, zbliżając się do niego i przytulając. Spodziewała
się poczuć znajome ciepło i ten oszałamiający zapach, który pamiętała, ale…
była tylko pustka. Czuła, że coś trzyma, ale to była tylko przeszkoda. On
odbierał to tak samo, wściekając się, że nie było inaczej. Chciał poczuć jej
zapach, wplątać palce we włosy, pocałować te piękne usta, ale czując to tak
samo jak kiedyś. A tymczasem była tylko pustka.
- Pamiętasz
co było dla nas ważne? – zapytał, nieznacznie odsuwając dziewczynę od siebie.
Rany, jaka ona była piękna. Mógł się zatracić w tych błękitnych oczach.
- Mhm… -
Atea pokiwała głową, mrucząc przy tym i spojrzała na jego dłoń, wyciągniętą w
jej stronę. Lekko oparła na niej swoją, nie odwracając wzroku.
- Dotyk… -
odpowiedziała, drżącym głosem, splatając ich palce. Nadal była pustka, a winna
temu była śmierć.
- Brak
ciała tyle dobiera… - przekręcił dłoń, przysuwając jej rękę do swoich ust i
całując wierzch.
- Tęskniłam
za tobą.
- Wiem… -
zamilkł, bo wiedział, że dalsza część będzie o wiele trudniejsza. Patrząc jej w
oczy, bawił się ich splecionymi palcami. Szukał właściwych słów, chociaż
wiedział, że takich nie było. – Na początku nie mogłem oddychać – przysunął ją
do siebie, całując w czoło. – Szukałem cię, nawoływałem… Byłem strasznie
zagubiony i wściekły na tego, kto nam wszystko odebrał, na los…
- Kai… -
schowała się w jego ramionach, z każdą sekundą ściskając coraz mocniej.
- Atea… -
jego głos się załamał, kiedy wilczyca podejmowała kolejne nieudane próby.
- Nie czuję
cię… - jęknęła. – Chcę cię poczuć, proszę… - załkała załamana, nie rozumiejąc,
czemu ich tak brutalnie rozdzielono. Nie zrobili niczego złego, nie zasługiwali
na taką karę. Czarny wilk nie mógł na to patrzeć. Czuł to samo, ale bardziej go
bolał stan, w jakim była wilczyca.
- Tak
bardzo cię przepraszam… - po jego policzku popłynęła łza. – Zostawiłem cię…
Porzuciłem… A teraz muszę cię prosić, żebyś zrobiła to samo.
- Nie! Nie
mogę…
- Atea…
musimy zerwać uwiązanie. Inaczej żadne z nas nie ruszy dalej. Proszę, to dla
mnie też jest trudne. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo cię kocham, jak nie
chcę… odchodzić… - odsunęła się od niego, wiedząc że nie kłamał. Nadal jednak
było to dla niej ciężkie, prawie nierealne.
- Nie dam
rady… Serce mi pęknie – Kai uśmiechnął się do niej tak czule i tak ciepło, że
pozornie poczuła te wszystkie uczucia, jakie się pojawiały, kiedy byli razem. Położył
dłonie na jej policzkach, kciukami ścierając łzy.
- Z twoim
serce będzie wszystko w porządku, zaufaj mi… - puścił jej oczko, próbując
rozluźnić atmosferę, ale widać było z jaką miłością i rozpaczą na nią patrzył. –
Ale musisz pozwolić sobie i mi pójść dalej… - wpatrywali się w siebie, w
milczeniu. Mężczyźnie zdało się w pewnym momencie, że Atea w końcu miała na to
odwagę. – Dziękuję ci… - powiedział, kiedy dziewczyna ściągała z ręki srebrną
gumkę, którą Kai zaplótł jej warkocza w trakcie związania. To był symbol ich
więzi. Nic nie mogło jej zniszczyć, ani nożyczki, ani pazury. Wiedzieli, bo jej
kuzyni próbowali to zrobić z zazdrości. – Dziękuję za wszystko, co mi dałaś.
Dziękuję za każdą chwilę, którą spędziliśmy razem. Za ciepło, za uczucia, za
wspomnienia… Za miłość. Czystą i nieskazitelną, bez warunków, bez oczekiwań –
Atea drżała, dając mu gumkę.
- Kocham
cię…
- Wiem,
czuję to, nawet teraz – po raz ostatni zbliżył wargi do jej, chcąc ich
zasmakować, a potem spróbował rozerwać gumkę. Nie dał rady, magia związania
była zbyt silna.
- Atea, ty
też musisz to zaakceptować… - coraz trudniej mu było mówić. Czuł jak rozpacz i
tęsknota go pochłaniają. Chciał ją poczuć, całkowicie. Chciał ją kochać i
wrzeszczeć o tym całemu światu. Chciał zasypiać wieczorami, obejmując jej
drobne ciało, a rano budzić ją czułym pocałunkiem. Chciał wycierać jej łzy,
smakować każdego dnia, każdej chwili… Chciał założyć z nią rodzinę. Im dłużej
przy niej stał, tym trudniejsze było rozstanie. Nie wiedział, ile jeszcze
wytrzyma.
- To trudne…
- przełknęła słone łzy, kiedy mężczyzna podał jej gumkę.
- Zróbmy to
razem… - złapała, ale jeszcze nie pociągnęła.
- Kai, do
tej pory byłeś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Kocham w tobie wszystko, co
można kochać. Ciepły uśmiech, silne ramiona, wsparcie, oddanie… Nigdy cię nie
zapomnę, nigdy nie przestanę kochać.
- Razem…
ostatni raz… - pociągnęli jednocześnie a uderzenie magii w momencie zerwania
więzi odebrało im na chwilę oddech. Tak samo, jak przy związaniu poczuli
nieokiełznaną przyjemność, tak teraz zdało im się, że ktoś rozrywa ich serce.
Atea musiała wziąć głęboki oddech, ale w pierwszej chwili tortura i ogromny
ból, w końcu przerodziły się w ulgę, spokój. Oboje tego potrzebowali, żeby
ruszyć dalej. Atea spojrzała na niego akurat w momencie, w którym znikał i nie
przestawała patrzeć, ani słuchać.
- Wszystko
będzie dobrze… - musiała to usłyszeć, nawet jeśli w tym samym momencie
zauważyła, jak Kai przestaje ją rozpoznawać. Patrzyła mu w oczy, ale jej
odbicie w nich i wspólne wspomnienia znikały. Nie potrafiła oderwać wzroku, ale
brakowało jej tchu. Czysta dusza… Dopiero teraz, doświadczając śmierci
najbliższej osoby, zrozumiała, o co tutaj chodziło. Czysta, niezapisana tabula
rasa… Nawet jak wilk już zniknął, wciąż patrzyła się w jego oczy, w końcu
całkowicie nie rozpoznające Atei. Tylko ona została z ich wspólnymi
wspomnieniami…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz