Latanie smokami to jedno z najpiękniejszych hobby istniejących w świecie. Magiczne, potężne i majestatyczne istoty przyciągają wiele spojrzeń, zachwycają pokolenia, ale także i przerażają swoją siłą. Stwory latami rozwijały najróżniejsze zmysły, wytwarzały nowe gatunki, rodziły się i umierały, osiągając obecną populację oraz umiejętności, o których nikomu się nie śniło. Między innymi dlatego Gustav tak bardzo je uwielbiał. Nie wyobrażał sobie życia bez swojej nikczemnej kreaturki, która niczym nauczyciel pomagała mu ze wzajemnością uczyć się czym jest prawdziwe przywiązanie. Nie ma nic silniejszego niż więź, która łączy jeźdźca ze smokiem.
Johnson po długim locie na swym smoku musiał zarządzić awaryjne lądowanie i powrót do szkoły, a tym samym szybsze zakończenie zajęć. Cóż mogą poradzić na fakt, iż deszcz pokrył każdy kąt, zaś błyskawice rozszalały się, przejmując z wolna pełen ocean nieba. Poddenerwowany Tristian nakazał wszystkim towarzyszom zaprowadzenie swych większych przyjaciół do ich boksów oraz skontaktować się z resztą, oddaloną o kilka kilometrów, grup. Na całe szczęście całe przedsięwzięcie było udane, jednak jak pech chciał, Gustav był akurat jako jako przedstawiciel ciała, zaś deszcz nie dawał o sobie zapomnieć nawet na krótki moment. Jako przewodniczący, musiał pozostać z nauczycielami do samego końca, przeliczając swoich klasowych kolegów i dbając o ich zdrowie, poddawać magicznemu wysuszeniu. Dopiero pod sam koniec poczuł jak bardzo jest zmęczony po tak dużym zużyciu mocy magicznej, dzięki której niejako żyje.
Totalnie wykończony i przemoczony, a także nieco zły na szybsze zakończenie lotów, poszedł do swojego pokoju, w którego progu kichnął, zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie lubił, gdy ktoś mu się szwendał po pomieszczeniu, gdy odczuwa silne przemęczenie. Bez żadnego słowa wyminął ewentualne osoby znajdujące się w pomieszczeniu, opadając na łóżko bez życia. Dodatkowo nadal bolała go ręka, którą dzisiaj nadszarpnął po upadku ze smoczura, o którym już pisali niemal wszędzie...
Johnson po długim locie na swym smoku musiał zarządzić awaryjne lądowanie i powrót do szkoły, a tym samym szybsze zakończenie zajęć. Cóż mogą poradzić na fakt, iż deszcz pokrył każdy kąt, zaś błyskawice rozszalały się, przejmując z wolna pełen ocean nieba. Poddenerwowany Tristian nakazał wszystkim towarzyszom zaprowadzenie swych większych przyjaciół do ich boksów oraz skontaktować się z resztą, oddaloną o kilka kilometrów, grup. Na całe szczęście całe przedsięwzięcie było udane, jednak jak pech chciał, Gustav był akurat jako jako przedstawiciel ciała, zaś deszcz nie dawał o sobie zapomnieć nawet na krótki moment. Jako przewodniczący, musiał pozostać z nauczycielami do samego końca, przeliczając swoich klasowych kolegów i dbając o ich zdrowie, poddawać magicznemu wysuszeniu. Dopiero pod sam koniec poczuł jak bardzo jest zmęczony po tak dużym zużyciu mocy magicznej, dzięki której niejako żyje.
Totalnie wykończony i przemoczony, a także nieco zły na szybsze zakończenie lotów, poszedł do swojego pokoju, w którego progu kichnął, zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie lubił, gdy ktoś mu się szwendał po pomieszczeniu, gdy odczuwa silne przemęczenie. Bez żadnego słowa wyminął ewentualne osoby znajdujące się w pomieszczeniu, opadając na łóżko bez życia. Dodatkowo nadal bolała go ręka, którą dzisiaj nadszarpnął po upadku ze smoczura, o którym już pisali niemal wszędzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz