By
Tyna
|
20:39
|
– Ta, ledwo, ale jednak.
Tamtego dnia Rowena czuła się jak istna kupa gówna - w aspekcie fizycznym, psychicznym również. Niby się tego spodziewała i niby gdzieś wewnętrznie była na to przygotowana, ale miała małe problemy z zaakceptowaniem tego faktu.
Wytarła nos w rękaw bluzy bez chwili zastanowienia, co poskutkowało małą, mokrą plamą na materiale. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła się myśl, że już dawno powinna te bluzy wyprać i oddać właścicielowi, ale jakoś nieszczególnie się do tego kwapiła.
Dziewczyna sięgnęła po plaster suszonego mięsa, bez zastanowienia owinęła go wokół kostki czekolady, po czym tak przygotowane "coś" włożyła do ust. Zaczęła dość agresywnie przeżuwać, próbując jak najlepiej wymieszać ze sobą oba smaki. Nie posmakowało jej ani trochę, ale nie poddawała się, nawet jeśli miała ochotę to wypluć i ledwo powstrzymywała się przed strzelaniem min pełnych niezadowolenia. Miała też wrażenie, że powinna zacząć spodziewać się rewolucji żołądkowych.
– Kto ci to dał? – zapytała niewyraźnie, cały czas mając w ustach jedzenie.
Miała na myśli jego obrożę.
Nigdy nie ufała jakimkolwiek chociaż odrobinę zaawansowanym rodzajom magii, czarów i klątw, które wykraczały poza jej zdolność rozumienia (a trzeba przyznać, że Rowena nie była jakaś głupia) - z reguły były to po prostu sprawy bardzo dla niej nienaturalne. Wydawało jej się to jakieś cholernie podejrzane i trudne do ogarnięcia. Starała się nie zadawać z magami i czarodziejami, gdy nie miała w tym interesu, z niechęcią patrzyła na wszystkich, którzy posługiwali się jakąkolwiek niezrozumiałą dla niej formą magii - nawet prostym wróżeniem, a zaklęte przedmioty wywoływały trudny do zrozumienia niepokój. Nie tykała nawet wszelkiej maści amuletów ochronnych, chociaż zapewne mogłyby rozwiązać chociaż część jej problemów - gdzieś z tyłu głowy zawsze miała myśl, że potężne czary to nie jest coś przeznaczonego dla niej.
Jednakże przyjmowała niemalże każde wyzwanie, więc w odpowiedniej sytuacji zapewne znowu zgodziłaby się z własnej woli dotknąć czegoś takiego jak chociażby obroża należąca do jej znajomego.
Tak naprawdę Rowena jakoś nieszczególnie miała ochotę na rozmowę, tym bardziej, że Skýlos nie wydawał się być zbyt skory do gadania na jakikolwiek temat, a milczenie wcale nie było taką złą opcją, ale liczyła na to, że jakoś ją to zajmie i pozwoli chociaż na chwilę skupić się na czymś innym.
Dziewczyna przełknęła, po czym sięgnęła po kolejny plaster mięsa, żeby już kilka sekund zjeść go w zestawie z gorzką czekoladą. Nadal jej nie smakowało.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz