Feria
należy do osób nieco bardziej odstających od reszty. Poczucie bycia komuś
potrzebnym przemawia nad nią aż na zbyt, co może być poniekąd spowodowane jej
niegdysiejszą należnością do królestwa niebieskiego, gdy jeszcze zamiast
osmolonych i spalonych na czarny, lepiący się węgiel miała piękne, lśniące
blaskiem i czystą bielą skrzydła. Jak już wiadomo, upadek na Ziemię to
najgorsza z wszystkich możliwych kar, biorąc pod uwagę wiedzę, a raczej
niewiedzę o własnym pochodzeniu jak i sam ubytek w pamięci. Jedną z najgorszych
rzeczy są, przynajmniej według łowczyni, mary nocne, które nie pozwalają jej
zmrużyć oka na dłużej niż sześć godzin, ba, już po czterech sny rozpoczynają
swoje makabryczne działanie, powodując strach i otępienie u kobiety. Być może
to dlatego dzisiejszej nocy, gdy wszyscy wrócili do akademii, spała tylko dwie
godziny.
Hamstrong udała się po pobudce i orzeźwieniu w postaci zimnego prysznica do pokoju nauczycielskiego, w którym zasiadła przy jednym z krzeseł i wzięła do ręki dziennik, rozpoczynając niesamowitą zabawę z zapisywaniem raportów, uzupełnianiem najpotrzebniejszych rzeczy jak i dopracowywaniem detali. Widząc ubytki u innych, tak jak przykładowo u Pana Na'venna, postanowiła sama zająć się jego kawałkiem pracy, biorąc pod uwagę ilość wolnego czasu, rozpoczynającego się u niej od wyjścia z pokoju, który zamknęła za sobą na klucz.
Hamstrong udała się po pobudce i orzeźwieniu w postaci zimnego prysznica do pokoju nauczycielskiego, w którym zasiadła przy jednym z krzeseł i wzięła do ręki dziennik, rozpoczynając niesamowitą zabawę z zapisywaniem raportów, uzupełnianiem najpotrzebniejszych rzeczy jak i dopracowywaniem detali. Widząc ubytki u innych, tak jak przykładowo u Pana Na'venna, postanowiła sama zająć się jego kawałkiem pracy, biorąc pod uwagę ilość wolnego czasu, rozpoczynającego się u niej od wyjścia z pokoju, który zamknęła za sobą na klucz.
Cisza,
to właśnie jedna z rzeczy, która raz po raz zostawała przerywana przez ciche
tykanie zegara oraz nużące pohukiwanie okolicznych kotosów. Co jakiś czas
niewielkie nietoperze krzyczały, poszukując dla siebie pokarmu, ale również i
pomniejsze ptaki, buszujące głównie w nocy, przelatywały w pobliżu, zwabione
światłem. Na całe szczęście magiczna siatka nie pozwalała wedrzeć się do środka
komarom czy innym owadom, dzięki czemu siedząca przy stole dama nie musiała się
martwić o niechciane ukąszenia, denerwujące późniejszym swędzeniem.
Lekki
powiew chłodnego wiatru wdarł się przez uchylone okno, powodując delikatną
gęsią skórkę u Ferii ubranej jedynie w stosunkowo chudy i przepuszczający zimno
golfik oraz ciemne spodnie, należące raczej to luźniejszych, nie przylegających
do skóry. W każdym bądź razie przechodząca bryza nieco pobudziła
wychowawczynię, kończącą akurat ostatnią rubrykę. Na całe szczęście wcześniej
wychodząca już jej koleżanka z pracy zrobiła kawę specjalnie dla niej, by ta
nie mogła usnąć w tak lichym miejscu, jakim jest krzesło w zazwyczaj pełnej
nauczycieli klasie. Nie bardzo marzył jej się nieprzyjemny ból pleców i
doskwierające łamliwości.
Feria
upiła spory łyk, jak się okazało, wychłodzonej już kawusi, oblizując sobie na
końcu usta i przecierając zmęczone oczy. W takich chwilach cieszyła się, iż nie
potrzebowała mocnego makijażu, ba, nie był jej on wcale potrzebny, tak jak w obecnej
chwili, dzięki czemu nic sobie nie rozmazała. Swoją drogą wypełnianie
dokumentacji dało jej trochę do myślenia o pewnej małży, która jeszcze dwa dni
temu doświadczyła uczucia słodkich, kobiecych warg oraz dotyku jędrnych piersi
na własnych dłoniach. Zarumieniła się delikatnie na samą myśl o owych
sytuacjach, opierając sobie brodę na swoich rękach, przy czym skupiła całą
swoją uwagę na kwiecie na przeciw niej.
Mimo
tak dużej ilości czasu, ta nadal odczuwała smak wodnistych ust mężczyzny oraz
jego natychmiastowego parowania jak i samej dezorientacji, która bądź co bądź,
była jej zdaniem całkiem urocza, choć nie wolno odbierać facetowi seksualności!
Zdecydowanie należał do typu samca, który mógłby się Ferii przypodobać...
- O
czym Ty myślisz dziewczyno? - szepnęła sama do siebie, stukając się parę razy
po czerwonych policzkach, zaraz chowając w swych dłoniach twarz. Westchnęła
cicho, próbując zmienić swój tok myślenia, jednak sprawa z niespodziewanych
pocałunkiem nadal nie dawała jej spokoju, tym bardziej, iż było to z jej winy i
jak do tej pory nie zdążyła nauczyciela chociażby przeprosić. Można nawet rzec,
że przez następny dzień nie mieli ze sobą wcale styczności, gdyż byli na
kompletnie dwóch różnych stronach lasu, patrolując nie łącząc się ze sobą w
żaden sposób okolice. Może to pora, by udać się do niego..? Chociaż z pewnością
teraz śpi, skoro zegar wybił zaledwie czwartą nad ranem. Kto normalny o tej
godzinie nie śpi..?
Nie
zważając na swoje sprzeczne myśli, zebrała się z sali, zamykając za sobą drzwi,
by przypadkiem żadnemu uczniowi nie przyszło do głowy wkradanie się i
dopisywanie sobie ocen! Poprawiła jeszcze jedynie bandaż na zranionej zaledwie
wczoraj ręce. Cóż, nawet tak dobrze wyszkolony łowca może nie zdążyć złapać
ciśniętej w innego ucznia strzały prawidłowo, przez co ostrze rozerwało
stosunkowo kruchą skórę damy, powodując tym samym krwawienie. Odchodząc jednak
od owej dygresji, jakimś sposobem, Hamstrong znalazła się tuż przed drzwiami
zajmującego jej myśli wodnistego pana. Uniosła rękę, chcąc zapukać, jednak
niektóre z jej myśli podpowiedziały jej, iż ten z pewnością śpi, dlatego
ponownie opuściła kończynę, zwracając swój wzrok powoli na podłogę. Jakież było
jej zdziwienie, gdy zauważyła wypływającą z jego pokoju ciecz.
Czy z
mieszkania Na'venna zawsze kapała woda? Rozejrzała się krótko po korytarzu,
jednak jak się spodziewała, nikogo nie było w pobliżu, więc skąd owe plamy? Oby
to nie była jakaś ukryta kamera, Feria nie zamierza dać się sprankować! Co to,
to nie! Jest profesjonalnym nauczycielem i nie da się nabrać na byle sztuczkę,
mającą na celu zrobić z niej głupiutką dziewuszkę, jaką w rzeczywistości nie była,
a nawet nie wyobrażała sobie, by takową zostać.
Z rozmyślań wyrwał ją dopiero krzyk, jakże
rozdzierający bębenki uszne. Owy wrzask dobiegał zza drzwi mieszczących się
przed nią. Tym razem to instynkt zadziałał, a myśli przyćmiły czyny oraz
ogromne zmartwienie. Głównie dzięki tak szybkiej reakcji, z pomocą spinek
otworzyła zakluczone drzwi, znając także kilka sposobów używanych przez ślusarzy.
Co poradzić, jak robota, takie doświadczenie, prawda?
To, co
ujrzała w środku przerosło jednak jej najśmielsze oczekiwania. Wciśnięty w sam
kąt pokoju, przerażony do granic możliwości i całkowicie nieobecny mężczyzna, o
którym jeszcze nie tak dawno rozmarzała, siedział i użalał się nad sobą. W
pierwszej chwili kobieta pomyślała, iż ten oszalał, jednak obłąkany i zmęczony
wzrok utwierdził ją w przekonaniu, że stało się z nim coś o wiele gorszego. W
końcu gdyby to było tylko szaleństwo, nie trząsłby się jak galareta...
-
Profesorze Na'venn? Halo? Słyszy mnie Pan? Proszę mi odpowiedzieć. Wyglądasz na
odwodnionego, chcesz wody? Panie Na'venn, odpowiedź mi - mówiła do niego,
jednak widocznie żadne z jej słów nie dotarło na tyle, by ten cokolwiek
zrozumiał. Zamiast tego ten wpatrywał się w nią jak w ducha, który zaraz ma
zakończyć jego męczeński żywot. Westchnęła cicho, czym prędzej zabierając kilka
butelek wody z szafki niedaleko i powolnym krokiem zbliżyła się i ukucnęła w
wodzie, mocząc sobie chyba każdy skrawek ubrania przez jeszcze lewitujące
kropelki. Pomyślała, iż jedyną rzeczą, która sprowadzi go na ziemię będzie jej
moc kojenia skrajnych emocji. Nie czekając na nic, wsunęła obie dłonie na
lodowate policzki pana piany, delikatnie głaszcząc mokrymi koniuszkami
wychodzące, kujące odsłoniętą skórę palców łuski, pozbywając się ich dzięki
nawilżeniu. Wzrok Ferii zawibrował, odbierając facetowi władze nad własnym
ciałem po raz kolejny, wpuszczając go w ukryte dla ludzkiego umysłu rejony tak
zwanego raju, gdzie dusza mogła doznać błogosławieństwa, ale także większej
swobody czy też błogości.
-
Na'venn, odezwij się do mnie, proszę. Już nic Ci nie grozi, jestem tutaj...
Hej, Na'venn, spójrz na mnie, słyszysz co do Ciebie mówię? Spokojnie... Po
prostu daj mi sobą zawładnąć, pozwól mi wypełnić każdą Twoją myśl moją osobą,
pozwól mi się zbliżyć, pozwól mi wejść do Twojego umysłu... Na'venn, nie masz
się czego bać, pomogę Ci, razem zwalczymy to coś, co siedzi w Tobie - wyszeptała, unikając
formalnego tonu jak i określeń, co jest dla niej wręcz niemożliwością.
Wyszeptując to, skupiła całą swoją uwagę jedynie na nim, nieznacznie
przybliżając twarz ku Evandilowi. Puściła go jedną ręką, sięgając po butelkę
wody, którą za pomocą ostrych końców jedynej pierzastej pary skrzydeł
otworzyła, wylewając zawartość nie tylko na ciało przyjaciela, ale także do
jego ust, by jednak zaznał również i smaku życiodajnego napoju. Na sam koniec
otuliła go swą pierzastą czernią, dając mu ciepło, ale także i sobie. Cóż, już
wcześniej było jej zimno, a teraz, gdy biały golf całkowicie przemókł i
uwydatnił znajdujących się pod nim równie bielusi stanik wraz z biustem, ta
wręcz umierała z wychłodzenia. Co poradzić, iż Serafiny z natury mają
podwyższoną temperaturę ciała? Między innymi dlatego tak niski stopień, w jakim
się obecnie znajdowała, odczuwała o wiele bardziej.
-
Słyszysz mnie? Na'venn, proszę Cię... - dodała na koniec, przybliżając się
jeszcze bardziej, aktualnie stykając ich nosy razem, by dotrzeć z pomocą ich
złączonego wzroku w najgłębsze połacie umysłu rybeńki, uspokajając tym samym
jego wewnętrzne demony. Może jednak zostało jej coś więcej z
"anioła", niż same poharatane skrzydełka? Choć nie powiem, nierówny
oddech wychodzący z ust fląderki, gdy te były tak blisko tych należących do dziewczyny,
kusił swoim łaskotem, ale nie na tyle, by ta zatraciła się w dawaniu wzrokowej
przyjemności.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz