By
Tyna
|
19:48
|
Rowena zauważyła, że oczy cerbera przestały błyszczeć tak wielką złością jak przed chwilą i nie była pewna, w jaki sposób powinna na to zareagować.
Wiedziała, że trzygłowy pies jest dość wyjątkowym kandydatem, by się na nim emocjonalnie wyżyć, liczyła na dobrą zabawę, gdy będzie uderzać jego ludzką postać i w ogóle miało być fajnie, ale nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
Przede wszystkim - okazał się w jakimś stopniu odporny na jej liczne prowokacje, co zdarzało się niezwykle rzadko, bo dziewczyna tak chętnie szukająca zaczepki nigdy nie jest ignorowana. Tak właściwie Rowena pierwszy raz spotkała się z silniejszym od niej przeciwnikiem, który zamiast pokazać dziewczynie, gdzie jest jej miejsce, postanowił zemścić się na niej w bardzo niekonwencjonalny sposób.
Położył się na niej. Tak po prostu.
Poczuła, że cerber trochę zwolnił uścisk na klatce piersiowej, dzięki czemu mogła wziąć normalny oddech. Przy okazji jeszcze mocniej mogła wyczuć intensywny odór z jego paszcz, ale zaczęła się już przyzwyczajać do tego zapachu. Dało się wytrzymać. Jakoś, ale przynajmniej się dało. Bardziej przeszkadzała jej ślina, której pojawiało się coraz więcej, co niezmiernie ją obrzydzało.
W gruncie rzeczy trochę ją ta sytuacja rozbawiła.
– γιατί?
Dobre pytanie, naprawdę świetne.
Rowena położyła głowę na kamieniu, po czym westchnęła cicho i spojrzała w błękitne, bezchmurne niebo. W tym momencie dotarło do niej to, że dzięki tej sytuacji zapomniała o złości na swoją rodzinę, na rodziców niemających ani krzty zrozumienia, na tą cholerną szkołę, na... wszystko tak właściwie.
– Każdy musi jakoś pozbyć się złości.
Nawet jeśli tak naprawdę do bójki nie doszło, dzięki tej całej sytuacji udało jej się uspokoić, a właśnie po to to wszystko wywołała. Niektórzy gapie zaczęli się rozchodzić, bo doszli do wniosku, że niczego interesującego nie zobaczą (o ile uważają, że trzygłowy, ogromny pies leżący na jakiejś dziewczynie to nic ciekawego).
– Padło akurat na ciebie, bo byłeś najbliżej – dodała po chwili.
Rowena przymrużyła trochę oczy, cały czas wpatrując się w błękitne niebo. Plecy nadal ją bolały, a jej nogi były miażdżone przez ogromną bestię, ale ostatecznie nadal miała wszystkie kości, żadnych ran, była przytomna i pełna energii, więc nie było wcale aż tak źle.
– I trochę cuchniesz, ale do tego da się przyzwyczaić.
Usłyszała ciche warknięcie, na co zareagowała kolejnym pięknym uśmiechem.
O dziwo, miała naprawdę świetny humor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz