Jeszcze chwila i by osiadł w pół śnie. Jeszcze chwila i stwierdziłby, że ten dzień może jednak sprawi mu przyjemność. Jeszcze chwila i pojawiła się samica. Za blisko by nie można było stwierdzić - wilczyca. Zerknął na nią spod pół przymkniętych powiek i otaksował wzrokiem. Niewielka budowa, wzrost podobny do jego ludzkiej formy, choć obecnie wydawała się wyjątkowo malutka. Zaczerpnął powietrza by dowiedzieć się więcej o niej. Poza drogimi zapachami zmieszanymi z jej naturalnym zapachem i morską bryzą, która utkwiła w jej włosach czuć było buntowniczą nutę, która została szybko potwierdzona słowami.
- Co tam, piesku? Lubisz aportować? - Nagły zgrzyt zębów przeciął powietrze obok. Kérberos nienawidził kilku rzeczy. Jedną z nich, było słowo "aport". Cerber uniósł się z kamienistego podłoża i zrobił krok w stronę samicy. Wyszczerzył przerośnięte kły dwóch pysków, trzeci wciąż zaciskał się na obroży, w jej stronę i warknął gardłowo. Ma jeszcze jedną szansę by nie zostać okaleczona na resztę dni. Samiec wbił czarne pazury w kamienie rysując ich powierzchnie dość mocno i napiął mięśnie, które gładko przesuwały się pod jego krótką sierścią.
- επαναλαμβάνω... - Nie będzie gryzł od razu, niech powtórzy. Persefona nie pozwoliłaby mu się podrapać w spokoju gdyby zaatakował od razu, bez możliwości dla przeciwnika do wycofania się. Nie przeszkadzało mu, że to samica rzuca mu głupie wyzwanie. Gdyby miało to na celu pokazanie jej siły albo zemstę lub coś podobnego, może nawet byłby pod wrażeniem i okazał uznanie. Ale skoro tego chciała najwyraźniej z nudów, to jej to da. Niech tylko powtórzy swoje słowa, by miał pewność, że jej najbliższa kończyna należy do niego. Wtedy on się pobawi w aportowanie, gdy rzuci bezwładną rękę do wodnego zbiornika pod akademią. Jego gorący oddech sięgał drobnej postaci nad którą zdecydowanie górował stojąc blisko. Wlepiał swoje rozwścieczone spojrzenie w ignorującą go obecnie wilczycę i czekał. W tym był więcej niż dobry.
- Co tam, piesku? Lubisz aportować? - Nagły zgrzyt zębów przeciął powietrze obok. Kérberos nienawidził kilku rzeczy. Jedną z nich, było słowo "aport". Cerber uniósł się z kamienistego podłoża i zrobił krok w stronę samicy. Wyszczerzył przerośnięte kły dwóch pysków, trzeci wciąż zaciskał się na obroży, w jej stronę i warknął gardłowo. Ma jeszcze jedną szansę by nie zostać okaleczona na resztę dni. Samiec wbił czarne pazury w kamienie rysując ich powierzchnie dość mocno i napiął mięśnie, które gładko przesuwały się pod jego krótką sierścią.
- επαναλαμβάνω... - Nie będzie gryzł od razu, niech powtórzy. Persefona nie pozwoliłaby mu się podrapać w spokoju gdyby zaatakował od razu, bez możliwości dla przeciwnika do wycofania się. Nie przeszkadzało mu, że to samica rzuca mu głupie wyzwanie. Gdyby miało to na celu pokazanie jej siły albo zemstę lub coś podobnego, może nawet byłby pod wrażeniem i okazał uznanie. Ale skoro tego chciała najwyraźniej z nudów, to jej to da. Niech tylko powtórzy swoje słowa, by miał pewność, że jej najbliższa kończyna należy do niego. Wtedy on się pobawi w aportowanie, gdy rzuci bezwładną rękę do wodnego zbiornika pod akademią. Jego gorący oddech sięgał drobnej postaci nad którą zdecydowanie górował stojąc blisko. Wlepiał swoje rozwścieczone spojrzenie w ignorującą go obecnie wilczycę i czekał. W tym był więcej niż dobry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz