Kiedy Edith przystąpiła do blondynki, Gideon nawet nie drgnął. Potajemnie liczył, że "nowa", jeśli faktycznie zechce do nich dołączyć, podejdzie sama i oszczędzi mu ruszania się z przyjemnie zacienionego miejsca, w obrębie którego siedział.
Jego surowy, choć nieobecny wzrok, z wolna przesuwał się po oświetlonym porannymi promieniami słońca dziedzińcu szkolnym, skanując uważnie wszystko, co działo się dookoła niego. Chłód niebieskich oczu Gideona, dyskretnie padł na dwóch rozmawiających ze sobą mężczyzn.
Jednego z nich kojarzył z poprzednich lat edukacji w Nook of Wolves, gdy pełen znudzenia wpatrywał się w podniebne akrobacje skrzydlatych gadów ponad lasem.
Jednak w tym drugim było coś, co kazało mu silniej wytężyć wzrok, dla przekonania, że na pewno jest facetem. Wędrował nieco zagubionym wzrokiem po pomarańczowej spódnicy, różowych pończochach i kokardce na kocim ogonie, będąc przekonanym, że nie dalej niż 20 metrów dalej, stoi przeciętna, bezkształtna kobieta. Lecz kiedy Anvill zerkał na twarz, tego rudego wybryku obyczajności, uderzało go surowe przeświadczenie, że to facet.
Właśnie.
Facet przebrany za babę.
I kiedy już wstawał, żeby z pełnią agresji i determinacji podejść do niego i wytłumaczyć głupotę jego wyglądu, jego uszu dobiegł szelest i brzdęk źle nastawionego radia. Ze zrezygnowaniem, wiedząc co się święci, zerknął na prawo, by zobaczyć Edith u schyłku furii, wyżywającą się na tej Bogu ducha winnej blondynce.
- Oh, błagam. Tylko nie znów - jęknął niego sfrustrowany, jako że Ubel u szczytu swojego prawdziwego oblicza przestała robić na nim wrażenie już w tamtym roku, kiedy sam tego doświadczył. I choć Gideon nie był typem superbohatera, przyspieszył kroku by odciągnąć różowowłosą od obłąkanych czarów.
Nim Anvill jednak zdążył dotrzeć na miejsce, ubiegł go plusk wody w pobliskiej fontannie.
- Edith, kurwa! - syknął mężczyzna głębokim tonem, odciągając ją na bok, dalej od fontanny szkolnej.
- Postradałaś rozumy?! Chcesz, żeby dyrektorka znów cię zawiesiła i zabrała moce!? - warknął wściekle, nie rozumiejąc nieodpowiedzialności Ubel. W końcu dookoła było mnóstwo uczniów, może jakiś nauczyciel.
Co jeśli ktoś na nią doniesie?
Nie lubił matkować ani pouczać innych, ale z mocą Edith często było tyle zabawy i frajdy, że Gideon zwyczajnie nie chciał, by Pullos ją zabrała z powodu bezpodstawnego wyżywania się na "nowej".
- Co ci strzeliło do głowy, Edith? Przecież nic się nie stało - mruknął pod nosem, kiedy pociągnął rękawy swojej przechodzonej, czarnej bluzy, sięgając wgłąb fontanny między chłodną wodę, by zgrabnie jednym pociągnięciem i jednym ruchem postawić blondynkę z powrotem na nogi, tuż obok nich.
- Chyba jesteś cała, nie? - i choć w tym pytaniu było faktycznie mało pytania, Anvill i tak spojrzał na nią wyczekująco, odsuwając się na pół kroku, bo jasnowłosa wręcz ociekała, tworząc pod butami wszystkich mokrą plamę.
Jego surowy, choć nieobecny wzrok, z wolna przesuwał się po oświetlonym porannymi promieniami słońca dziedzińcu szkolnym, skanując uważnie wszystko, co działo się dookoła niego. Chłód niebieskich oczu Gideona, dyskretnie padł na dwóch rozmawiających ze sobą mężczyzn.
Jednego z nich kojarzył z poprzednich lat edukacji w Nook of Wolves, gdy pełen znudzenia wpatrywał się w podniebne akrobacje skrzydlatych gadów ponad lasem.
Jednak w tym drugim było coś, co kazało mu silniej wytężyć wzrok, dla przekonania, że na pewno jest facetem. Wędrował nieco zagubionym wzrokiem po pomarańczowej spódnicy, różowych pończochach i kokardce na kocim ogonie, będąc przekonanym, że nie dalej niż 20 metrów dalej, stoi przeciętna, bezkształtna kobieta. Lecz kiedy Anvill zerkał na twarz, tego rudego wybryku obyczajności, uderzało go surowe przeświadczenie, że to facet.
Właśnie.
Facet przebrany za babę.
I kiedy już wstawał, żeby z pełnią agresji i determinacji podejść do niego i wytłumaczyć głupotę jego wyglądu, jego uszu dobiegł szelest i brzdęk źle nastawionego radia. Ze zrezygnowaniem, wiedząc co się święci, zerknął na prawo, by zobaczyć Edith u schyłku furii, wyżywającą się na tej Bogu ducha winnej blondynce.
- Oh, błagam. Tylko nie znów - jęknął niego sfrustrowany, jako że Ubel u szczytu swojego prawdziwego oblicza przestała robić na nim wrażenie już w tamtym roku, kiedy sam tego doświadczył. I choć Gideon nie był typem superbohatera, przyspieszył kroku by odciągnąć różowowłosą od obłąkanych czarów.
Nim Anvill jednak zdążył dotrzeć na miejsce, ubiegł go plusk wody w pobliskiej fontannie.
- Edith, kurwa! - syknął mężczyzna głębokim tonem, odciągając ją na bok, dalej od fontanny szkolnej.
- Postradałaś rozumy?! Chcesz, żeby dyrektorka znów cię zawiesiła i zabrała moce!? - warknął wściekle, nie rozumiejąc nieodpowiedzialności Ubel. W końcu dookoła było mnóstwo uczniów, może jakiś nauczyciel.
Co jeśli ktoś na nią doniesie?
Nie lubił matkować ani pouczać innych, ale z mocą Edith często było tyle zabawy i frajdy, że Gideon zwyczajnie nie chciał, by Pullos ją zabrała z powodu bezpodstawnego wyżywania się na "nowej".
- Co ci strzeliło do głowy, Edith? Przecież nic się nie stało - mruknął pod nosem, kiedy pociągnął rękawy swojej przechodzonej, czarnej bluzy, sięgając wgłąb fontanny między chłodną wodę, by zgrabnie jednym pociągnięciem i jednym ruchem postawić blondynkę z powrotem na nogi, tuż obok nich.
- Chyba jesteś cała, nie? - i choć w tym pytaniu było faktycznie mało pytania, Anvill i tak spojrzał na nią wyczekująco, odsuwając się na pół kroku, bo jasnowłosa wręcz ociekała, tworząc pod butami wszystkich mokrą plamę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz