- Pożegnać - skwitował z ochrypłym, głębokim śmiechem, kręcąc głową z nikłym rozbawieniem. Może nie było nic złego w tym, co powiedziała Edith, i może w pewien sposób było w tym coś niewinnie słodkiego, ale komuś, o charakterze Gideona, trudno było poznać lub zrozumieć wartość zarówno rozstań jak i pożegnań.
Jego kręgosłup moralny, tak jak i człowieczeństwo, były zdziczałe i zdeformowane, do takiego stopnia, że Anvill nie czuł potrzeby żegnania się z ludźmi. Nawet z tymi, którzy, tak jak Ubel, faktycznie coś dla niego znaczyli. To nie było nic osobistego. W końcu dla niego były to tylko dwa miesiące. W życiu kogoś, kto ma przed sobą jeszcze całą wieczność, czas pędzi niesamowicie szybko i nim Gideon nie mrugnął, znów zobaczył przed sobą rozwiane na wszystkie strony, różowe włosy.
Jego kręgosłup moralny, tak jak i człowieczeństwo, były zdziczałe i zdeformowane, do takiego stopnia, że Anvill nie czuł potrzeby żegnania się z ludźmi. Nawet z tymi, którzy, tak jak Ubel, faktycznie coś dla niego znaczyli. To nie było nic osobistego. W końcu dla niego były to tylko dwa miesiące. W życiu kogoś, kto ma przed sobą jeszcze całą wieczność, czas pędzi niesamowicie szybko i nim Gideon nie mrugnął, znów zobaczył przed sobą rozwiane na wszystkie strony, różowe włosy.
- Daj spokój. Ja nawet nie lubię pożegnań. Są tak filmowo ckliwe - uśmiechnął się blado i uniósł wzrok pustych oczy w kierunku Edith, widząc, że ta nie dotrzymuje mu tak dużo uwagi, jak robiła to jeszcze przed chwilą. Zmarszczył pytająco brwi i podążył za spojrzeniem Chaosu, by spotkać na swojej drodze blond dziewczynę, siedzącą na murku szkolnego dziedzińca, z którą dane mu było spędzić trzy minuty, nie zamieniając ani słowa.
- Nie sądzę. Jest nowa. Na mnie ostatnio też tak patrzyła. Wszystkich obczaja. Wiesz jacy oni są. Wieśniacy w wielkim świecie, wszystko ich ciekawi - mruknął pod nosem i siląc się na w miarę serdeczny, na jego możliwości, uśmiech, uniósł rękę w górę w geście powitalnym.
Później, niewiele myśląc, kiwnął na nią głową, zapraszając tym samym bliżej.
- Dawaj, może będzie fajna. Grunt, że nie brzydka.
- Nie sądzę. Jest nowa. Na mnie ostatnio też tak patrzyła. Wszystkich obczaja. Wiesz jacy oni są. Wieśniacy w wielkim świecie, wszystko ich ciekawi - mruknął pod nosem i siląc się na w miarę serdeczny, na jego możliwości, uśmiech, uniósł rękę w górę w geście powitalnym.
Później, niewiele myśląc, kiwnął na nią głową, zapraszając tym samym bliżej.
- Dawaj, może będzie fajna. Grunt, że nie brzydka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz