By
Yuu Mio
|
16:25
|
Podróż była długa i męcząca. Przelecenie 8 000 km nie należy do najprostszych i zajęło nam kilka dni. Droga obfitowała jednak w wiele cudownych zjawisk i istot które widziałam po raz pierwszy w życiu co umiliło ją niesamowicie.
Wylądowałyśmy przed wejściem do lasu i kilkanaście minut szłyśmy w milczeniu. Nie mogłam nasycić oczu jej widokiem. Rzadko widuję ją w ludzkiej postaci. Od dwóch lat moja matka bardzo się zmieniła, ja też... Przez całą drogę nie rozmawiałyśmy. Widziałam jednak, że nie przychodzi jej to wszystko bez trudu. Nasz dom położony w japońskich górach na północy przestał być już bezpieczny. Za dużo ludzi się zaczęło przy nim kręcić. By zapobiec kolejnej tragedii spowodowanej przez ludzi zadecydowała, że wyśle mnie tutaj. Co pewien czas mijały nas różne istoty. Obserwowałam je z ciekawością. Większość wyglądała przyjaźnie, znalazły się jednak i mniej przyjaźnie wyglądające osobniki.
Drzewa przerzedziły się a naszym oczom ukazał się mur i brama, a za nimi na dalszym wzniesieniu wielki gmach Akademii. Robiło to ogromne wrażenie. Spojrzałam kątem oka na mamę. Widać było, że odczuwa lęk.
- Kochanie... - odwróciłam się do niej przodem - Wiem, że to duża zmiana i że nigdy czegoś takiego nie robiłyśmy.. Ale tu będzie ci lepiej, będziesz bezpieczna. - urwała. po chwili ciszy dodała - Na pewno dużo się nauczysz i poznasz wiele ciekawych istot. I pamiętaj by do mnie pisać! I mimo wszystko uważaj na siebie.
- Dobrze, mamo - uśmiechnęłam się i ją przytuliłam. - Również uważaj na siebie - jej oczy posmutniały. Pogłaskała mnie po włosach, poprawiła mój wianek z biało niebieskich zatrwian.
Przekroczyłam bramę. Obejrzałam się jeszcze na chwilę za nią, już zdążyła się przemienić z powrotem w kota. Od pewnego czasu to jej ulubiona forma. Nie dziwię się. Jest przecudowna i sama chciałabym to potrafić. Niestety moce które odziedziczyłam nie są nawet w jednej tysięcznej tak mocne i wspaniałe jak moce moich mam.
Po kolejnych kilku minutach marszu i obserwowania otoczenia dotarłam do drzwi wejściowych. Przede mną szedł mężczyzna pozdrawiający wszystkich dookoła wydawał się dość przyjaznym gościem.
Podążyłam za tłumem różnych istot przez korytarze. Nigdy nie byłam w takim tłumie. Jedynie małe wróżki i zwierzęta towarzyszyły nam w Japonii. To miejsce jest tak inne, tak nowe...
Po drodze minęłam grupkę wampirów rozprawiających o czymś oraz dwa prawdopodobnie wilkołaki patrzące na nich spode łba. Postałam w auli kilka minut zanim dyrektorka nie rozpoczęła przemowy. Była ona zaskakująco szybka i już po 5 minutach wraz z grupką innych osób staliśmy przed sekretariatem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz