Mimo wyraźnej informacji o nie opuszczaniu akademii udałam się do lasu, by zbierać zioła i kwiaty na składniki do moich eliksirów, jak i również na sprzedaż niektórym uczniom. Zebrałam tylko dwie małe sakiewki z czego byłam niezadowolona. Niestety plony i rośliny w tym roku nie były zbyt urodzajne przez upały.
Dzięki mocy teleportacji szybko znalazłam się na dziedzińcu szkoły, zupełnie nie przejmując się niczym. Chociażby tym, że ominęłam zapewne rozpoczęcie roku, ale to ich strata, bo to ja zebrałam o poranku najświeższe i najlepsze okazy dość rzadkich ziół. Z oddali udało mi się wypatrzyć znajomą twarz. Twarz "łobuza" - tak nazywała go przeciętnej urody dyrektorka w tamtym roku. Dość zabawne zważając na to, że to ona ciągle się na nim wyżywała za najmniejsze głupoty.
Lewitując, pojawiłam się, do góry nogami, twarzą do Gideona. Uśmiechnęłam się szeroko.
— Giduś, kochanieńki, co masz taką smutną, zgorzkniałą minkę? Znowu ta flądra się przyczepiła do Ciebie? — zapytałam się go dalej wisząc do góry nogami i krzyżując ręce.
Chwile pomyślałam, w czasie kiedy moje włosy lewitowały na wszystkie strony. Jak by go pocieszyć? Prosta sprawa! - przeleciało mi przez myśl, po czym wylądowałam już normalnie na nogi, na twardą powierzchnie. Wzięłam jedną sakiewkę i podałam Gideonowi.
— Masz, będziesz miał do eliksirów, ja aż tyle nie potrzebuje — stwierdziłam krótko. Nie wiedziałam, czy to mu poprawi humor, ale myślałam, że mogłoby. Przeczesałam włosy brudną od zielska i ziemi dłonią.
Dzięki mocy teleportacji szybko znalazłam się na dziedzińcu szkoły, zupełnie nie przejmując się niczym. Chociażby tym, że ominęłam zapewne rozpoczęcie roku, ale to ich strata, bo to ja zebrałam o poranku najświeższe i najlepsze okazy dość rzadkich ziół. Z oddali udało mi się wypatrzyć znajomą twarz. Twarz "łobuza" - tak nazywała go przeciętnej urody dyrektorka w tamtym roku. Dość zabawne zważając na to, że to ona ciągle się na nim wyżywała za najmniejsze głupoty.
Lewitując, pojawiłam się, do góry nogami, twarzą do Gideona. Uśmiechnęłam się szeroko.
— Giduś, kochanieńki, co masz taką smutną, zgorzkniałą minkę? Znowu ta flądra się przyczepiła do Ciebie? — zapytałam się go dalej wisząc do góry nogami i krzyżując ręce.
Chwile pomyślałam, w czasie kiedy moje włosy lewitowały na wszystkie strony. Jak by go pocieszyć? Prosta sprawa! - przeleciało mi przez myśl, po czym wylądowałam już normalnie na nogi, na twardą powierzchnie. Wzięłam jedną sakiewkę i podałam Gideonowi.
— Masz, będziesz miał do eliksirów, ja aż tyle nie potrzebuje — stwierdziłam krótko. Nie wiedziałam, czy to mu poprawi humor, ale myślałam, że mogłoby. Przeczesałam włosy brudną od zielska i ziemi dłonią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz