Po wyjściu na zewnątrz uderzył mnie mróz.
Zrobiłem kilka kroków do przodu trzymając wodne stworzonko w dłoni. Poczułem
jak świeże, lodowate powietrze wypełnia moje płuca od środka i delikatnie
szczypie w nozdrza. Woda do wody. Nie odczuwałem tak chłodu jak powinienem, ale
zauważyłem jak moje rybie łuski gdzieniegdzie nabrały wyrazu i się przebiły
przez skórę.
- Więc tak wygląda sławna 'gęsia skórka'.. - Poruszyłem parokrotnie rękami i pokryłem je delikatną warstwą cieczy by uchronić łuski przed spękaniem od zimna. Choć pachniało przyjemnie żywicą iglastych drzew, nie mogłem się skupić na ich zapachu. Meduza mi wypłynęła z dłoni i niemrawo podpłynęła do śniegu, lekko szturchnęła grudkę białego puchu macką do której końcówki przykleiły się płatki śniegu.
- Też się martwisz, co? W końcu.. - Westchnąłem ciężko i spojrzałem w stronę drzwi podfalownie licząc, że zobaczę jak chłopak wychodzi z budynku.
- .. Dzielimy uczucia, nic dziwnego. - Czekałem kilka minut wpatrzony z rosnącym niepokojem w drzwi wejściowe. Marszcząc brwi poczułem lekki, zimny dotyk na dłoni. Spojrzałem w dół, cnidaria zaczepiła mnie cała zaśnieżona. Wyglądała jak mały latający bałwanek, nie w sposób było powstrzymać uśmiechu. Kucnąłem, nogę lekko opierając kolanem o zaspę i zacząłem delikatnie strącać śnieg z meduzy.
-Chodź, pom.. - Usłyszałem ruch za swoimi plecami, spojrzałem przez ramię i zauważyłem chłopca, który mi towarzyszył całą drogę przez zawiłe korytarze. Czując swego rodzaju ulgę, jakby muszla spadła mi z serca, wstałem i już chciałem się odezwać do Billiego, lecz.. Przeprosił?
- Za c.. - Podszedłem do niego zmartwiony i zauważyłem łzy na jego twarzy. Przechyliłem lekko głowę na bok by lepiej widzieć twarz chłopaka, delikatnym gestem odgarnąłem jego włosy z twarzy i otarłem łzy palcem. skóra wchłonęła jego łzy, były słone, ale było w nich coś jeszcze.. Coś, czego nie potrafię nazwać..
- Hej, Billy.. Co się stało..? - Przez to, że miał spuszczoną głowę nie byłem w stanie widzieć jego oczu, pozwoliłem sobie unieść lekko jego brodę i spojrzeć w oczy białolicemu. Miał duże, otoczone welonem białych rzęs oczy, które wydały mi się odbiciem zachmurzonego nieba w wodnej tafli. Poczułem pod dłonią drżenie, chłopak otulił się ramionami. Było mu zimno? Pytałem przed wyjściem o to, widać zaufanie do nauczyciela wciąż jest na tyle ograniczone, że nie mówił wszystkiego. Nie mogłem patrzeć jak tak stał i drżał na mrozie. Zdjąłem z siebie koszulę, mając pod spodem jeszcze bokserkę nie byłem całkowicie wystawiony na mróz a woda z rąk przeszła na resztę ciała, i otuliłem nią chłopaka. Ciepło koszuli powinno go rozgrzać na chwilę, a sam materiał - zabezpieczyć przed większym wiatrem.
- Więc tak wygląda sławna 'gęsia skórka'.. - Poruszyłem parokrotnie rękami i pokryłem je delikatną warstwą cieczy by uchronić łuski przed spękaniem od zimna. Choć pachniało przyjemnie żywicą iglastych drzew, nie mogłem się skupić na ich zapachu. Meduza mi wypłynęła z dłoni i niemrawo podpłynęła do śniegu, lekko szturchnęła grudkę białego puchu macką do której końcówki przykleiły się płatki śniegu.
- Też się martwisz, co? W końcu.. - Westchnąłem ciężko i spojrzałem w stronę drzwi podfalownie licząc, że zobaczę jak chłopak wychodzi z budynku.
- .. Dzielimy uczucia, nic dziwnego. - Czekałem kilka minut wpatrzony z rosnącym niepokojem w drzwi wejściowe. Marszcząc brwi poczułem lekki, zimny dotyk na dłoni. Spojrzałem w dół, cnidaria zaczepiła mnie cała zaśnieżona. Wyglądała jak mały latający bałwanek, nie w sposób było powstrzymać uśmiechu. Kucnąłem, nogę lekko opierając kolanem o zaspę i zacząłem delikatnie strącać śnieg z meduzy.
-Chodź, pom.. - Usłyszałem ruch za swoimi plecami, spojrzałem przez ramię i zauważyłem chłopca, który mi towarzyszył całą drogę przez zawiłe korytarze. Czując swego rodzaju ulgę, jakby muszla spadła mi z serca, wstałem i już chciałem się odezwać do Billiego, lecz.. Przeprosił?
- Za c.. - Podszedłem do niego zmartwiony i zauważyłem łzy na jego twarzy. Przechyliłem lekko głowę na bok by lepiej widzieć twarz chłopaka, delikatnym gestem odgarnąłem jego włosy z twarzy i otarłem łzy palcem. skóra wchłonęła jego łzy, były słone, ale było w nich coś jeszcze.. Coś, czego nie potrafię nazwać..
- Hej, Billy.. Co się stało..? - Przez to, że miał spuszczoną głowę nie byłem w stanie widzieć jego oczu, pozwoliłem sobie unieść lekko jego brodę i spojrzeć w oczy białolicemu. Miał duże, otoczone welonem białych rzęs oczy, które wydały mi się odbiciem zachmurzonego nieba w wodnej tafli. Poczułem pod dłonią drżenie, chłopak otulił się ramionami. Było mu zimno? Pytałem przed wyjściem o to, widać zaufanie do nauczyciela wciąż jest na tyle ograniczone, że nie mówił wszystkiego. Nie mogłem patrzeć jak tak stał i drżał na mrozie. Zdjąłem z siebie koszulę, mając pod spodem jeszcze bokserkę nie byłem całkowicie wystawiony na mróz a woda z rąk przeszła na resztę ciała, i otuliłem nią chłopaka. Ciepło koszuli powinno go rozgrzać na chwilę, a sam materiał - zabezpieczyć przed większym wiatrem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz