Chciał skierować się za nauczycielem, cholernie bardzo. Problemem było
jednak to, że Regina chwyciła go za ramię i odciągnęła go od drzwi, nie
przejmując się tym, że chłopak miał swoje plany.
- On zaraz przyjdzie do Pana! -powiedziała i uśmiechnęła się uroczo ku nauczycielowi. Billy mógł tylko patrzeć jak oddala się od drzwi. Regina pociągnęła go pod ścianę, w miejscu, gdzie było najmniej uczniów. Nie miał jak uciec. Bał się powiedzieć Reginie nie. Poza tym jej towarzysz kozioł widocznie był gotowy do ataku. Byle tylko utrzymać Billy'ego w jednym miejscu i pozwolić swojej właścicielce robić swoje. To było dziwne. Biedny Billy przyciskany do ściany przez Reginę, która dziwnie się uśmiechała.
- Regina...c-czego potrzebujesz? -wydukał cicho, patrząc na nią jak by to ona była sprawcą tego wszystkiego co mu się w życiu przydarzyło, nie Śmierć.Regina rozejrzała się po korytarzu, następnie wsunęła rękę pod jego bluzkę. Jej zimna dłoń przemieściła się do pleców biednego i przerażonego chłopaka. Palce dziewczyny przejechały delikatnie po ranach wyrwanych skrzydeł. W owym miejscu tkwiło kilka pojedynczych piórek. Ciało chłopaka jak by zesztywniało. Przeraził się. Nie wiedział czego Regina chce, nic mu nie powiedziała, po prostu robiła swoje. Dlaczego nikt nie zareaguje? Porozglądał się gwałtownie, następnie znów spojrzał w oczy Reginy. Ona wciąż się uśmiechała.
- Przepraszam - powiedziała uroczym głosikiem po czym wyrwała dwa czy trzy piórka. Zabolało. Była to taka ''delikatniejsza forma'' bólu, który targał jego ciałem, kiedy wyrywano mu skrzydła. Przygryzł dolną wargę a jego oczy zaszkliły się ale nie, nie będzie ryczał. Nie rozpłacze się.
- Dziękuję Billy! - powiedziała entuzjastycznie i wyciągnęła zimną rękę spod jego bluzki. W palcach trzymała trzy małe i białe piórka. Resztki jego skrzydeł, z których był kiedyś taki dumny.
- Powiedz mi jeszcze gdzie jest Gideon i zostawiam cię w spokoju!
Od razu otulił się ramionami, zerkając to na nią, to w podłogę.
- Nie wiem, nie obchodzi mnie co ON akurat robi...- mruknął. Czemu miałbym się interesować Gidupkiem? To, że są w tej samej klasie nie oznacza, że się orientuje gdzie ten debil łazi. Wolał go unikać.
- Gideon to ostatnia osoba, którą bym się zainteresował - mruknął aby ta wreszcie zostawiła go w spokoju. Widocznie podziałało, bo rogata wariatka po prostu westchnęła, zagwizdała na swojego kozła i ruszyła przed siebie.
Billy od razu ruszył ku wyjściu. Czuł się przytłoczony i przerażony, z chęcią wróciłby do pokoju w tym momencie, ale... Po pierwsze to był umówiony z Panem Na'veen, niegrzecznie byłoby tak nagle uciec. A po drugie to nie chciało mu się ponownie przedzierać przez tłum tych uczniów.
Dlatego wrócił do niebieskowłosego mężczyznę, otulając się ramionami. Poczuł mroźny powiew wiatru na policzkach. Wiatr zaczął rozdmuchiwać jego białe włosy a on niepewnie zaczął podchodzić do nauczyciela.
- P-przepraszam...ja...- właściwie nie miał pojęcia co powiedzieć, ledwo nawet na niego spojrzał. Czuł wstyd, nie miał pojęcia czemu, ale czuł i tyle.
- Ja...- podjął ponowną próbę powiedzenia czegokolwiek, ale poczuł jak do oczu zbierają mu się łzy. Nie Billy. Głupi, żałosny dzieciaku. Nie płacz. Nie płacz do cholery jasnej.
Mógł próbować, ale nie zdołał tego powstrzymać. Poczuł jak po policzkach zaczynają mu spływać pierwsze łzy. Tak teraz miał zrozumiały powód, aby czuć wstyd. Rozbeczał się jak małe dziecko przed nauczycielem...
- On zaraz przyjdzie do Pana! -powiedziała i uśmiechnęła się uroczo ku nauczycielowi. Billy mógł tylko patrzeć jak oddala się od drzwi. Regina pociągnęła go pod ścianę, w miejscu, gdzie było najmniej uczniów. Nie miał jak uciec. Bał się powiedzieć Reginie nie. Poza tym jej towarzysz kozioł widocznie był gotowy do ataku. Byle tylko utrzymać Billy'ego w jednym miejscu i pozwolić swojej właścicielce robić swoje. To było dziwne. Biedny Billy przyciskany do ściany przez Reginę, która dziwnie się uśmiechała.
- Regina...c-czego potrzebujesz? -wydukał cicho, patrząc na nią jak by to ona była sprawcą tego wszystkiego co mu się w życiu przydarzyło, nie Śmierć.Regina rozejrzała się po korytarzu, następnie wsunęła rękę pod jego bluzkę. Jej zimna dłoń przemieściła się do pleców biednego i przerażonego chłopaka. Palce dziewczyny przejechały delikatnie po ranach wyrwanych skrzydeł. W owym miejscu tkwiło kilka pojedynczych piórek. Ciało chłopaka jak by zesztywniało. Przeraził się. Nie wiedział czego Regina chce, nic mu nie powiedziała, po prostu robiła swoje. Dlaczego nikt nie zareaguje? Porozglądał się gwałtownie, następnie znów spojrzał w oczy Reginy. Ona wciąż się uśmiechała.
- Przepraszam - powiedziała uroczym głosikiem po czym wyrwała dwa czy trzy piórka. Zabolało. Była to taka ''delikatniejsza forma'' bólu, który targał jego ciałem, kiedy wyrywano mu skrzydła. Przygryzł dolną wargę a jego oczy zaszkliły się ale nie, nie będzie ryczał. Nie rozpłacze się.
- Dziękuję Billy! - powiedziała entuzjastycznie i wyciągnęła zimną rękę spod jego bluzki. W palcach trzymała trzy małe i białe piórka. Resztki jego skrzydeł, z których był kiedyś taki dumny.
- Powiedz mi jeszcze gdzie jest Gideon i zostawiam cię w spokoju!
Od razu otulił się ramionami, zerkając to na nią, to w podłogę.
- Nie wiem, nie obchodzi mnie co ON akurat robi...- mruknął. Czemu miałbym się interesować Gidupkiem? To, że są w tej samej klasie nie oznacza, że się orientuje gdzie ten debil łazi. Wolał go unikać.
- Gideon to ostatnia osoba, którą bym się zainteresował - mruknął aby ta wreszcie zostawiła go w spokoju. Widocznie podziałało, bo rogata wariatka po prostu westchnęła, zagwizdała na swojego kozła i ruszyła przed siebie.
Billy od razu ruszył ku wyjściu. Czuł się przytłoczony i przerażony, z chęcią wróciłby do pokoju w tym momencie, ale... Po pierwsze to był umówiony z Panem Na'veen, niegrzecznie byłoby tak nagle uciec. A po drugie to nie chciało mu się ponownie przedzierać przez tłum tych uczniów.
Dlatego wrócił do niebieskowłosego mężczyznę, otulając się ramionami. Poczuł mroźny powiew wiatru na policzkach. Wiatr zaczął rozdmuchiwać jego białe włosy a on niepewnie zaczął podchodzić do nauczyciela.
- P-przepraszam...ja...- właściwie nie miał pojęcia co powiedzieć, ledwo nawet na niego spojrzał. Czuł wstyd, nie miał pojęcia czemu, ale czuł i tyle.
- Ja...- podjął ponowną próbę powiedzenia czegokolwiek, ale poczuł jak do oczu zbierają mu się łzy. Nie Billy. Głupi, żałosny dzieciaku. Nie płacz. Nie płacz do cholery jasnej.
Mógł próbować, ale nie zdołał tego powstrzymać. Poczuł jak po policzkach zaczynają mu spływać pierwsze łzy. Tak teraz miał zrozumiały powód, aby czuć wstyd. Rozbeczał się jak małe dziecko przed nauczycielem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz