Nigdy nie spodziewałby się, że dotyk obcej mu osoby może być tak kojący i przyjemny. Z początku kiedy nauczyciel wyraźnie zaczął wyciągać do niego ręce, Billy chciał się instynktownie odsunąć. Rozsądek jednakże podpowiedział mu, żeby został i był dzielny. Nie żałował. Był to dobry dotyk, może nawet troskliwy?
Co prawda kontakt wzrokowy nieco go przerażał. Nie lubił kiedy inny patrzeli mu w oczy. Miał wrażenie, że zdradzając jego wszelkie emocje, jego obawy i strach.
Oczy pokazywały jak słaby i przerażony jest. Chciał osiągnąć zawsze efekt wszechmocnego bad assa. Obawy, że oczy mogą zdradzić jego przykrywkę sprawiały, iż miał tak a nie inaczej. Możliwe, że dla większości wydaje się to dziwne ale taki był Billy. Nie potrafił ufać innym, czasami nawet brakowało mu ufności wobec samego siebie.
- T-to nic takiego...- zaczął, zerkając co sekundę na palce mężczyzny, które właśnie przed chwilą wchłonęły jego łzy. Niesamowite.
- T-to po prostu...- Jakoś nie potrafił znaleźć odpowiedniej i sensownej odpowiedzi na swój atak płaczu. Co miałby mu powiedzieć?
Cała jego wypowiedź miała by ręce i nogi gdyby zaczął od samego początku. Jak stracił skrzydła, jak stracił ukochaną siostrę, jak stracił wszystko na czym mu tak bardzo zależało.
To jednak trudny temat, okropnie trudny, którym nie powinno dzielić się z pierwszą napotkaną osobą tylko dlatego, iż ta jest wobec nas miał.
Musiałaby się znaleźć istota naprawdę szczególna, która wydawałaby się Billy'emu godna zaufania.
Co prawda kontakt wzrokowy nieco go przerażał. Nie lubił kiedy inny patrzeli mu w oczy. Miał wrażenie, że zdradzając jego wszelkie emocje, jego obawy i strach.
Oczy pokazywały jak słaby i przerażony jest. Chciał osiągnąć zawsze efekt wszechmocnego bad assa. Obawy, że oczy mogą zdradzić jego przykrywkę sprawiały, iż miał tak a nie inaczej. Możliwe, że dla większości wydaje się to dziwne ale taki był Billy. Nie potrafił ufać innym, czasami nawet brakowało mu ufności wobec samego siebie.
- T-to nic takiego...- zaczął, zerkając co sekundę na palce mężczyzny, które właśnie przed chwilą wchłonęły jego łzy. Niesamowite.
- T-to po prostu...- Jakoś nie potrafił znaleźć odpowiedniej i sensownej odpowiedzi na swój atak płaczu. Co miałby mu powiedzieć?
Cała jego wypowiedź miała by ręce i nogi gdyby zaczął od samego początku. Jak stracił skrzydła, jak stracił ukochaną siostrę, jak stracił wszystko na czym mu tak bardzo zależało.
To jednak trudny temat, okropnie trudny, którym nie powinno dzielić się z pierwszą napotkaną osobą tylko dlatego, iż ta jest wobec nas miał.
Musiałaby się znaleźć istota naprawdę szczególna, która wydawałaby się Billy'emu godna zaufania.
Nieufność chłopaka jednakże była tak silna, że możliwość, iż powie on o swoich wszystkich bólach ma bardzo małe szanse...Ale może gdyby pojawiła się osoba opiekuńcza, która godna byłaby miejsca Tori...może by się otworzył. To wciąż tylko MOŻE.
Czemu właściwie, wciąż w kółko Tori i Tori? Siostra była jedyną istotą, której Billy zwierzał się z praktyczne wszystkiego i darzył ją wielkim zaufaniem. Kiedy zniknęła...nie miał już nikogo, czyli zmuszony był do milczenia a swoje smutki pokonywać musiał sam. Nie był kimś kto szuka atencji, brzydził się od zawsze takimi ludźmi. Dlatego też nie chciał żadnej pomocy. Był taką sobie Zosią Samosią. Uważał, że nikt nie będzie wstanie go zrozumieć, nigdy nie będzie na tyle odpowiedni aby zająć miejsce Tori. Nie chciał pomocy, nie chciał żadnego współczucia. Chciał aby postrzegali go jako silnego i samowystarczalnego, chociaż w środku jego umysłu szalała burza emocji.Chyba nie zdawał sobie sprawy, że takim podejściem niszczą swoją już i tak słabą psychikę.
Wciąż stał w ciszy przed nauczycielem i próbował wymyślić jakąś sensowną odpowiedź na jego pytanie.
Nerwowo zaczął miętolić rękaw bluzki, szukając jakichś słów, które mogłyby dać samozapłon dalszej wypowiedzi ale nic, zupełnie nic. Dodatkowo wiatr wiał tak silnie - szumiąc i w jego głowie - sprawiając też, że zaczęło robić mu się zimno...
Jakie, więc zaskoczenie i zdezorientowanie urosło w nim kiedy poczuł cieplejszy materiał otulający jego ramiona. Spojrzał mężczyźnie w oczy tylko na chwilę, po czym zjechał wzrokiem bardziej na jego barki.
Przez moment stał w bezruchu nie wiedząc jak zareagować.Niepewnie otulił się koszulą, utrzymując wzrok wciąż na ramionach nauczyciela.
Jakie, więc zaskoczenie i zdezorientowanie urosło w nim kiedy poczuł cieplejszy materiał otulający jego ramiona. Spojrzał mężczyźnie w oczy tylko na chwilę, po czym zjechał wzrokiem bardziej na jego barki.
Przez moment stał w bezruchu nie wiedząc jak zareagować.Niepewnie otulił się koszulą, utrzymując wzrok wciąż na ramionach nauczyciela.
- Z-znaczy...n-nie trzeba było...jednakże d-dziękuję...- wydukał, ściskając mocno rękaw koszuli. Aż głupio mu się zrobiło bo przecież co z nim? W samej bokserce będzie stał kiedy w tym samem czasie wieje tak silny, mroźny wiatr? Billy miał przynajmniej bluzkę z długim rękawem a on? Co z tego, że był to cienki materiał! Ta bluzka była cieplejsza w porównaniu do bokserki. Przewieje go...
- Ale...co z P-panem? - zapytał.
- Ale...co z P-panem? - zapytał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz