To niesamowite. Ktoś rozmawia z nim w miłej atmosferze więcej niż 5
minut. Jak to możliwe? Cóż, wciąż jego czarne myśli podsuwały mu, gdyż
jest przecież nauczycielem! Jednakże patrząc na to z drugiej
strony...nauczyciele to też ludzie, mogą być wredni i kąśliwi...co nie?
Tutaj chyba chodzi ogólnie o charakter? Nie stanowisko tak?
Aż głupio się poczuł, że dyskutuje ze samym sobą na takie tematy. Taki jednak był Billy Alba — większości robi sobie z życia wielkie, skomplikowane puzzle i próbuje ułożyć. Bywa, że czasami rozmyśla nad jednym kawałkiem zbyt długo, chociaż odpowiedź jest łatwa.
Mężczyzna był taki promienny i wesolutki. Był miły, bo taki miał charakter, a nie obowiązek.
Jednak...z tym wspólnym śniadaniem to naprawdę był zaskoczony. Szczerze nie spodziewał się takiej propozycji, co nie oznacza, iż nie się zgodziłby. Jak wyżej już stwierdził Pan Na'veen jest miły...czemu nie spędzić czasu z taką osobą? Szczerze powiedziawszy to nieco przypominał mu z charakteru Tori. Siostra też potrafiła go jakoś ożywić...
- Um...jestem za! Nie widzę problemu - uśmiechnął się delikatnie po czym zaczesał parę niesfornych, białych loków z policzka starając dotrzymać kroku nauczycielowi.
Rzeczywiście dużo uczniów. Zdecydowanie za dużo. Jednak czego mógł spodziewać się po tak prestiżowej szkole? Był pogodzony, że będą dni, kiedy będzie musiał przedzierać się przez taki tłum na korytarzu. To nie była sobie taka zwykła podstawówka do której uczęszczał z Tori za dzieciaczka.
Co prawda szum był okropny i kiedy tak zerkał czasami na nauczyciela miał wrażenie, że i temu ten szum nie odpowiada.
Miał tyle uciechy, niczym małe dziecko, kiedy to mała meduza tak energicznie pokazywała swoje podekscytowanie. Rzeczywiście bardzo chciała zobaczyć ten śnieg skoro aż tak rwała się ku wyjściu. Toż to było urocze, wręcz zachichotał cicho a na jego bladych policzkach rozkwitły delikatne rumieńce, ledwo chyba widoczne.
- Yhym - mruknął cicho i posłał mężczyźnie lekki uśmieszek. Ta szczypta pewności wyszła mu widocznie na dobre. Zapomniał już całkowicie o tych mrocznych myślach, które dopadły go, gdy tylko otworzył oczy. To niesamowite, że jedna odpowiednia osoba może tak poprawić humor.
- Faluje się, faluje - mruknął cicho, naciągając rękawy na blade dłonie - i nie, spokojnie. Ta bluza jest w miarę ciepła, dziękuję.
Po czym zrobił pewniejszy krok w kierunku wyjścia...i i i i...no drzwi same się otworzyły.
Do środka weszła ta dobrze znana mu postać. Charakterystyczne rogi na głowie i czarna, zwiewna sukienka z białym kołnierzykiem, z krótkim rękawem. Regina Capra a przy niej jej kochany towarzysz kozioł, który wręcz miał w tych swoich oczach chęć mordu.
Billy zatrzymał się i zrobił kroku ku nauczycielowi. Regina nie dokuczała mu, nie była wredna...była po prostu dziwna i tyle. Każdy chyba znał Caprę i jej wybryki w szkole.
Kto by tego chorego popierdoleńca nie znał?
Weszła do środka razem ze swoim zwierzęcym towarzyszem i uśmiechnęła się delikatnie.
- Cześć Billy. Dzień dobry Panie Na'veen - powiedziała melodyjnie. Przerażający był także fakt, że ta rogata wariatka znała praktycznie każdego w tej szkole. Zaraz po Plotkarze.Billy się nie odezwał, jedynie spojrzał nieco spanikowany na niebieskowłosego mężczyznę. Miał nadzieję, że Pan Na'veen w ten swój przemiły sposób pozbędzie się Reginy, bo szczerze to dziewczyna wyglądała jak by czegoś chciała od niego, mimo iż ledwo weszła do środka, robiąc im w tym momencie za przeszkodę do wyjścia na zewnątrz.
Aż głupio się poczuł, że dyskutuje ze samym sobą na takie tematy. Taki jednak był Billy Alba — większości robi sobie z życia wielkie, skomplikowane puzzle i próbuje ułożyć. Bywa, że czasami rozmyśla nad jednym kawałkiem zbyt długo, chociaż odpowiedź jest łatwa.
Mężczyzna był taki promienny i wesolutki. Był miły, bo taki miał charakter, a nie obowiązek.
Jednak...z tym wspólnym śniadaniem to naprawdę był zaskoczony. Szczerze nie spodziewał się takiej propozycji, co nie oznacza, iż nie się zgodziłby. Jak wyżej już stwierdził Pan Na'veen jest miły...czemu nie spędzić czasu z taką osobą? Szczerze powiedziawszy to nieco przypominał mu z charakteru Tori. Siostra też potrafiła go jakoś ożywić...
- Um...jestem za! Nie widzę problemu - uśmiechnął się delikatnie po czym zaczesał parę niesfornych, białych loków z policzka starając dotrzymać kroku nauczycielowi.
Rzeczywiście dużo uczniów. Zdecydowanie za dużo. Jednak czego mógł spodziewać się po tak prestiżowej szkole? Był pogodzony, że będą dni, kiedy będzie musiał przedzierać się przez taki tłum na korytarzu. To nie była sobie taka zwykła podstawówka do której uczęszczał z Tori za dzieciaczka.
Co prawda szum był okropny i kiedy tak zerkał czasami na nauczyciela miał wrażenie, że i temu ten szum nie odpowiada.
Miał tyle uciechy, niczym małe dziecko, kiedy to mała meduza tak energicznie pokazywała swoje podekscytowanie. Rzeczywiście bardzo chciała zobaczyć ten śnieg skoro aż tak rwała się ku wyjściu. Toż to było urocze, wręcz zachichotał cicho a na jego bladych policzkach rozkwitły delikatne rumieńce, ledwo chyba widoczne.
- Yhym - mruknął cicho i posłał mężczyźnie lekki uśmieszek. Ta szczypta pewności wyszła mu widocznie na dobre. Zapomniał już całkowicie o tych mrocznych myślach, które dopadły go, gdy tylko otworzył oczy. To niesamowite, że jedna odpowiednia osoba może tak poprawić humor.
- Faluje się, faluje - mruknął cicho, naciągając rękawy na blade dłonie - i nie, spokojnie. Ta bluza jest w miarę ciepła, dziękuję.
Po czym zrobił pewniejszy krok w kierunku wyjścia...i i i i...no drzwi same się otworzyły.
Do środka weszła ta dobrze znana mu postać. Charakterystyczne rogi na głowie i czarna, zwiewna sukienka z białym kołnierzykiem, z krótkim rękawem. Regina Capra a przy niej jej kochany towarzysz kozioł, który wręcz miał w tych swoich oczach chęć mordu.
Billy zatrzymał się i zrobił kroku ku nauczycielowi. Regina nie dokuczała mu, nie była wredna...była po prostu dziwna i tyle. Każdy chyba znał Caprę i jej wybryki w szkole.
Kto by tego chorego popierdoleńca nie znał?
Weszła do środka razem ze swoim zwierzęcym towarzyszem i uśmiechnęła się delikatnie.
- Cześć Billy. Dzień dobry Panie Na'veen - powiedziała melodyjnie. Przerażający był także fakt, że ta rogata wariatka znała praktycznie każdego w tej szkole. Zaraz po Plotkarze.Billy się nie odezwał, jedynie spojrzał nieco spanikowany na niebieskowłosego mężczyznę. Miał nadzieję, że Pan Na'veen w ten swój przemiły sposób pozbędzie się Reginy, bo szczerze to dziewczyna wyglądała jak by czegoś chciała od niego, mimo iż ledwo weszła do środka, robiąc im w tym momencie za przeszkodę do wyjścia na zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz