Obudziłem się w mokrym łóżku. Mając koszmarne i
jednocześnie tęskne sny o domu woda się ze mnie lała i przepływała przeze mnie
jakbym był niezmiennie w rodzimym oceanie.. Czując zdecydowane odwodnienie
wziąłem głęboki oddech.
- Tak z samego rana.. Wracaj do mnie.. - Woda powoli sunęła po pościeli, wspinając się na łóżko z podłogi i wychodząc z pomiędzy włókien, wracając do mojego ciała leniwie znikając z jej powierzchni. Westchnąłem cicho z ulgą czując jak odwodnienie ucieka na dalszy plan.
- Od razu lepiej..! - Przeciągnąłem się korzystając z całego wolnego miejsca na łóżku tym samym niechcący zrzucając kołdrę skotłowaną niemal w nogach łóżka. Wstałem niechętnie, ta pościel choć lekko drapiąca, bo sucha jak rozgwiazda na brzegu, była bardzo przyjemna! Zataczając się lekko na swoich niekształtnych kończynach podszedłem do krańca łóżka i podniosłem kołdrę by ją położyć z powrotem na materacu. Hmm.. to co teraz? Nowy dzień, dziś nowy rok. Usiadłem na podłodze na środku pokoju - wciąż mam podejrzenia, że ściany w tej szkole mogą być niebezpieczne - i wyciągnąłem część wody ze swej dłoni. Zacząłem ją modelować delikatnie, z czułością muskając grzbiet cieczy. Po krótkiej chwili z pomiędzy moich palców wypłynęła malutka meduza, która powoli sobie pływała w powietrzu obok mojej głowy. Uśmiechnąłem się do stworzonka.
- Meidin mhaith, malutka. Mamy dziś bardzo ładny dzień, nieprawdaż? - Odgarnąłem swoje niebieskawe włosy z twarzy do tyłu i rozejrzałem się po pokoju. Wszystkie ubrania jak zawsze na skrzyni obok samego łóżka. Chyba czas się ubrać tak konkretniej.. Zmieniłem cienkie spodnie na coś grubszego, jak zawsze obowiązkowo przyczepiłem sobie łańcuszek z białymi i turkusowymi kamyczkami. Lekko przejechałem palcami po ich brzegach z tęsknym uśmiechem. Dom.. tak bardzo bym chciał wrócić do domu, poczuć ciepłą wodę oceanu, która by szeptała 'witaj w domu'.. Otrząsnąłem się z myśli mocno ściągając brwi i potrząsając głową. Nie, nie, nie.. Nie smucimy jak blobfish, uśmiechamy się jak pirania do śniadania. Założyłem koszulę zapinając od dołu guziki powoli, myślałem wówczas o nowym planie lekcji. Gdy zostałem z jednym guzikiem bez pary spojrzałem na koszulę, która okazała się być źle zapięta. Zaśmiałem się pod nosem i rozpiąłem ją by ponownie - tym razem z pełnym skupieniem - zapiąć koszulę. Będąc zadowolony stanąłem przed meduzą i pokazałem się jej w pełnej okazałości.
- Jak myślisz? Jest dobrze? - Odpowiedziała mi cisza i delikatny ruch parzydełek.
- Skoro tak to ruszamy! - Przemierzyłem przez pokój do drzwi i wyszedłem na korytarz. W powietrzu czuć było delikatną wilgoć, która niosła się od drzwi wejściowych po całej akademii. W końcu, sporo osób teraz wraca, a mało kto otrzepuje buty ze śniegu na wejściu! Właśnie.. Śnieg! Spojrzałem radośnie na swoją cichą towarzyszkę i uśmiechnąłem się szeroko.
- Chcesz zobaczyć śnieg? To taka zimna, puszysta woda! - Zamykając drzwi za sobą ruszyłem raźnym - na ile pozwalały mi te niewygodne ziemskie płetwy - krokiem w stronę głównego wejścia. Po drodze mijałem kilkoro nowych uczniów, do każdego z nich się uśmiechając i mówiąc 'dzień dobry'. Wraz z kolejnymi przejściami robiło się coraz tłoczniej, może pomyliłem kierunki? Obejrzałem się na meduzę, która sunęła powoli za mną, musiałem się na chwilę zatrzymać by mnie dogoniła. Może ją przekształcę w coś szybszego? Ale obiecałem jej pokazać śnieg.. To najpierw śnieg a potem inne stworzonko będzie ze mną podróżowało! To jest przewodnista myśl.. którą mi wytrącono z głowy przez zderzenie się z bardzo bladym, o niemal pergaminowej skórze chłopakiem, który się chyba gdzieś śpieszył. Miał tak jasne włosy jak albinosy w głębinach dobrze znanych mi wód.. Bliskie spotkanie z chłopakiem sprawiło, że się zachwiałem na własnych nogach i musiałem użyć wody by się na chwilę przytwierdzić do podłoża i nie upaść - już to coraz lepiej kontroluję! Choć chodzenie to wciąż nie jest wodorost z ikrą..
- Och.. Wybacz, mogłem nie stawać tak nagle na środku korytarza jak jakiś trewal.. - Obejrzałem uważnie chłopaka przede mną, chyba nic mu nie było, ale dla pewności jeszcze można podpytać. Meduza zdążyła sobie spokojnie podpłynąć do nas podczas całego zamieszania i teraz się unosiła tuż przy mojej głowie od czasu do czasu zaczepiając wodnymi parzydełkami o moje włosy. Z zaskoczenia i obawy o ucznia się rozjaśniły co sprawiało, że przypominały morską pianę a moje oczy gwałtownie odbijały światło od lekko szarych przebłysków.
- Wszystko w porządku, nic Ci się nie stało? - Przez to całe zamieszanie z nowym rokiem jest tu tyle osób, że nie w sposób na kogoś nie wpaść! Po prostu osztormić można!
- Tak z samego rana.. Wracaj do mnie.. - Woda powoli sunęła po pościeli, wspinając się na łóżko z podłogi i wychodząc z pomiędzy włókien, wracając do mojego ciała leniwie znikając z jej powierzchni. Westchnąłem cicho z ulgą czując jak odwodnienie ucieka na dalszy plan.
- Od razu lepiej..! - Przeciągnąłem się korzystając z całego wolnego miejsca na łóżku tym samym niechcący zrzucając kołdrę skotłowaną niemal w nogach łóżka. Wstałem niechętnie, ta pościel choć lekko drapiąca, bo sucha jak rozgwiazda na brzegu, była bardzo przyjemna! Zataczając się lekko na swoich niekształtnych kończynach podszedłem do krańca łóżka i podniosłem kołdrę by ją położyć z powrotem na materacu. Hmm.. to co teraz? Nowy dzień, dziś nowy rok. Usiadłem na podłodze na środku pokoju - wciąż mam podejrzenia, że ściany w tej szkole mogą być niebezpieczne - i wyciągnąłem część wody ze swej dłoni. Zacząłem ją modelować delikatnie, z czułością muskając grzbiet cieczy. Po krótkiej chwili z pomiędzy moich palców wypłynęła malutka meduza, która powoli sobie pływała w powietrzu obok mojej głowy. Uśmiechnąłem się do stworzonka.
- Meidin mhaith, malutka. Mamy dziś bardzo ładny dzień, nieprawdaż? - Odgarnąłem swoje niebieskawe włosy z twarzy do tyłu i rozejrzałem się po pokoju. Wszystkie ubrania jak zawsze na skrzyni obok samego łóżka. Chyba czas się ubrać tak konkretniej.. Zmieniłem cienkie spodnie na coś grubszego, jak zawsze obowiązkowo przyczepiłem sobie łańcuszek z białymi i turkusowymi kamyczkami. Lekko przejechałem palcami po ich brzegach z tęsknym uśmiechem. Dom.. tak bardzo bym chciał wrócić do domu, poczuć ciepłą wodę oceanu, która by szeptała 'witaj w domu'.. Otrząsnąłem się z myśli mocno ściągając brwi i potrząsając głową. Nie, nie, nie.. Nie smucimy jak blobfish, uśmiechamy się jak pirania do śniadania. Założyłem koszulę zapinając od dołu guziki powoli, myślałem wówczas o nowym planie lekcji. Gdy zostałem z jednym guzikiem bez pary spojrzałem na koszulę, która okazała się być źle zapięta. Zaśmiałem się pod nosem i rozpiąłem ją by ponownie - tym razem z pełnym skupieniem - zapiąć koszulę. Będąc zadowolony stanąłem przed meduzą i pokazałem się jej w pełnej okazałości.
- Jak myślisz? Jest dobrze? - Odpowiedziała mi cisza i delikatny ruch parzydełek.
- Skoro tak to ruszamy! - Przemierzyłem przez pokój do drzwi i wyszedłem na korytarz. W powietrzu czuć było delikatną wilgoć, która niosła się od drzwi wejściowych po całej akademii. W końcu, sporo osób teraz wraca, a mało kto otrzepuje buty ze śniegu na wejściu! Właśnie.. Śnieg! Spojrzałem radośnie na swoją cichą towarzyszkę i uśmiechnąłem się szeroko.
- Chcesz zobaczyć śnieg? To taka zimna, puszysta woda! - Zamykając drzwi za sobą ruszyłem raźnym - na ile pozwalały mi te niewygodne ziemskie płetwy - krokiem w stronę głównego wejścia. Po drodze mijałem kilkoro nowych uczniów, do każdego z nich się uśmiechając i mówiąc 'dzień dobry'. Wraz z kolejnymi przejściami robiło się coraz tłoczniej, może pomyliłem kierunki? Obejrzałem się na meduzę, która sunęła powoli za mną, musiałem się na chwilę zatrzymać by mnie dogoniła. Może ją przekształcę w coś szybszego? Ale obiecałem jej pokazać śnieg.. To najpierw śnieg a potem inne stworzonko będzie ze mną podróżowało! To jest przewodnista myśl.. którą mi wytrącono z głowy przez zderzenie się z bardzo bladym, o niemal pergaminowej skórze chłopakiem, który się chyba gdzieś śpieszył. Miał tak jasne włosy jak albinosy w głębinach dobrze znanych mi wód.. Bliskie spotkanie z chłopakiem sprawiło, że się zachwiałem na własnych nogach i musiałem użyć wody by się na chwilę przytwierdzić do podłoża i nie upaść - już to coraz lepiej kontroluję! Choć chodzenie to wciąż nie jest wodorost z ikrą..
- Och.. Wybacz, mogłem nie stawać tak nagle na środku korytarza jak jakiś trewal.. - Obejrzałem uważnie chłopaka przede mną, chyba nic mu nie było, ale dla pewności jeszcze można podpytać. Meduza zdążyła sobie spokojnie podpłynąć do nas podczas całego zamieszania i teraz się unosiła tuż przy mojej głowie od czasu do czasu zaczepiając wodnymi parzydełkami o moje włosy. Z zaskoczenia i obawy o ucznia się rozjaśniły co sprawiało, że przypominały morską pianę a moje oczy gwałtownie odbijały światło od lekko szarych przebłysków.
- Wszystko w porządku, nic Ci się nie stało? - Przez to całe zamieszanie z nowym rokiem jest tu tyle osób, że nie w sposób na kogoś nie wpaść! Po prostu osztormić można!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz