Wychodząc zza kolejnego, wydawałoby się nieskończonego pasma
drzew moje oczy wychwyciły niewielką smukłą sylwetkę. Zapach drażniący mój węch
odnalazł swe źródło. Dla upewnienia się pociągnąłem nosem raz jeszcze w
powietrzu. Przechyliłem lekko łeb na bok, przyglądając się wilkowi. Dawno nie
byłem na powierzchni.. Wilki są teraz znacznie mniejsze niż wcześniej. Widząc
reakcje zastanawiałem się czy wciąż, pomimo tych wszystkich wieków, pamiętam
zwierzęcą mowę ciała. Nie trzeba było co prawda być ekspertem w obecnej sytuacji
by wiedzieć, że stworzenie przede mną się bało.. Zachowując spokój położyłem
się na śniegu i zacząłem oblizywać grzbiet łapy. Jeden ze starych znaków
relaksu, braku złych zamiarów, jeśli w ogóle jakichkolwiek. Przymknąłem oczy
lekko, mimo wszystko spoglądając spod powiek na stworzenie przede mną. Westchnąłem
cicho widząc dalszą obawę. Leżąc przez dłuższą chwilę zastanawiałem się co
dalej. Oparłem jeden ze swoich pysków o bliskie drzewo, śnieg niebezpiecznie
się zachwiał na gałęziach wyżej po czym spadł mi na nos. Potrząsnąłem mocno
łbem by się pozbyć mokrej breji i zakląłem cicho.
- Από άλογα σε γαϊδούρια.. - Mokra, zimna papka na pysku
strzegącym wrót podziemnego świata umarłych. Niżej nie mogłem upaść przez te
tysiące lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz