Przeciskając się przez gmach ludzi, w końcu trafił na obszar sklepiku szkolnego. Tłum uczniów ciągnął się niemal w nieskończoność, w skutek czego młody Anvill zaczął się zastanawiać, czy ma w sobie na tyle apetytu, żeby stać w komunistycznej kolejce tylko po bułkę z serem. Mógł równie dobrze iść na stołówkę, ale nieświeże, śniadaniowe pieczywo nie napawało go zbyt dużą chęcią. Niby powinno mu być wszystko jedno, w końcu jako wampir, jedyną wartością odżywcza jaką dostarczał do organizmu, była krew. Cudza. Tyle, że czasami po prostu miał ochotę zjeść najzwyklejszą bułkę z najzwyklejszym, żółtym serem. Raczej nie był typem przykładnego krwiopijcy. Nie mógł się jeszcze do tego przyzwyczaić. W końcu, był stosunkowo młody. W roli wąpierza był jakieś .. Pięć lat? To normalne, że ciągnie go jeszcze do ludzkiego pokarmu.
Słysząc znajomy, świdrujący głos, odwrócił się, próbując znaleźć jego źródło. I znalazł. Przed nim, znikąd, pojawiła się młoda blondynka, studentka .. Moment, moment. Co ona tam studiowała? Ginąc w zamysłach, Gideon tylko patrzył się w jej stronę, próbując sobie przypomnieć, skąd właściwie się znają no i czego Horan się uczy. Drogą dedukcji doszedł do wniosku, że skoro nie wygląda ani na morderczynię, ani na jeźdźce smoków, a z nim do klasy nie chodzi — albo chodzi, ale Anvill zapamiętał tylko tego mlecznego geja — musiała studiować proekologię. No tak. Pewnie.
— Rozen Horan — wyważył każde słowo głębokim, szorstkim głosem, mierząc sylwetkę dziewczyny badawczym spojrzeniem. Zdobył się nawet na lekki uśmiech, wsuwając duże dłonie do wnętrza zdartych i podziurawionych kieszeni. W końcu ktoś do rozmowy. Gid nawet nie wiedział dlaczego, ale darzył tą blondynę niezdefiniowaną sympatią. To nie tak, że się przyjaźnili. Po prostu ją lubił. Była tak samo dwulicowa i wredna jak Anvill, więc ją cenił. A to akurat rzadko się zdarza.
— Jedyna normalna w tym patologicznym gmachu. Cześć — odparł w końcu, drapiąc się po policzku gładkości papieru ściernego. No tak. Możliwość golenia się zaczynała mu być rzeczą obcą. W zasadzie chyba nie miał po co. Nie miał dziewczyny, która mogłaby narzekać na to, że zarost kuje ją w usta, albo .. Uda. Zresztą, istniało prawdopodobieństwo, że gdyby całkowicie pozbył się brody, wyglądałby tak gejowo jak ten Alba. Nie. To nie było dla niego.
— Najprawdopodobniej dlatego, że tak właśnie jest. A co, nagle interesujesz się moim stanem? To do ciebie nie podobne, Horan — pokręcił głową, mrużąc lekko zmęczone oczy. — Wyciągasz informacje, żeby plotkować o uczniach? Widziałaś ten wpis, co? — zagaił rozmowę, nawiązując do niezbyt klarownego posta, który informował, że w najbliższym czasie poleje się potok plotek na temat uczniów i nauczycieli. Gideona w zasadzie mało to interesowało. Nie plotkował. Jeśli miał komuś coś powiedzieć, robił to w twarz. Bez zatajania ani rozsiewania nieprawdziwych informacji. Widocznie ktoś był zbyt zdesperowany na szczerość. Och, co za los.
— To chyba całkiem w twoim stylu — mruknął badawczo, wtapiając rękę w niesfornie zaczesane włosy.
— Jedyna normalna w tym patologicznym gmachu. Cześć — odparł w końcu, drapiąc się po policzku gładkości papieru ściernego. No tak. Możliwość golenia się zaczynała mu być rzeczą obcą. W zasadzie chyba nie miał po co. Nie miał dziewczyny, która mogłaby narzekać na to, że zarost kuje ją w usta, albo .. Uda. Zresztą, istniało prawdopodobieństwo, że gdyby całkowicie pozbył się brody, wyglądałby tak gejowo jak ten Alba. Nie. To nie było dla niego.
— Najprawdopodobniej dlatego, że tak właśnie jest. A co, nagle interesujesz się moim stanem? To do ciebie nie podobne, Horan — pokręcił głową, mrużąc lekko zmęczone oczy. — Wyciągasz informacje, żeby plotkować o uczniach? Widziałaś ten wpis, co? — zagaił rozmowę, nawiązując do niezbyt klarownego posta, który informował, że w najbliższym czasie poleje się potok plotek na temat uczniów i nauczycieli. Gideona w zasadzie mało to interesowało. Nie plotkował. Jeśli miał komuś coś powiedzieć, robił to w twarz. Bez zatajania ani rozsiewania nieprawdziwych informacji. Widocznie ktoś był zbyt zdesperowany na szczerość. Och, co za los.
— To chyba całkiem w twoim stylu — mruknął badawczo, wtapiając rękę w niesfornie zaczesane włosy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz