Świst miecza ostudził nieco zapał Jelly do kontaktu fizycznego. Przypomniał się jej pamiętny pojedynek z NamGim jeszcze w Nook of Wolves, teraz jednak trzymał broń inaczej. Mimo że, Dong wciąż emanował swoistym ciepłem to w tym momencie przypominał jej bardziej chłodnego BaoChenga.
Cofnęła się nieznacznie. A węże na jej głowie zasyczały niespokojnie. Stał przed nią Dong NamGi, wciąż ciepły, jak trzy lata temu, jednak jego wnętrze zaczynał tłoczyć chłód, jakby ogień, tlący się w mężczyźnie dogasał i nikt nie był w stanie go podtrzymać.
Potrząsnęła lekko głową, próbując wyzbyć się z głowy tych nieprzyjemnych myśli. NamGi! W końcu znów, po tak długim czasie mogła zobaczyć osobę, którą tak bardzo lubiła i adorowała w akademii. Uśmiechnęła się łagodnie.
Wydawał się smutny i zmęczony, choć spokojny. Taki sam, jak przed trzema latami, w trakcie problemów z Roweną. Właśnie, rozejrzała się. Ani śladu wilczycy, wysunęła język, nie czuła jej. Była pewna, że Dong NamGi podróżował z ukochaną, że to z nią uciekł i przeżywał najwspanialsze chwilę młodości. Nie spodziewała się, że ten będzie przemierzał świat sam.
— Ja... jakoś żyję, przynajmniej mam gdzie mieszkać. — Wzruszyła lekko ramionami. — Chyba się nic u mnie nie zmieniło... w przeciwieństwie do ciebie... — dodała, lustrując spojrzeniem blizny na ciele Azjaty i o wiele bardziej zarysowaną muskulaturę.
Miała przed sobą mężczyznę, w którym była szczeniacko zauroczona tak długi czas, jednak teraz czuła się inaczej. Jakby stała w środku zamieci, widziała, że silił się na miłe słowa i rozmowę. Przypominał jej teraz dzikiego węża, unikającego kontaktu, kąsającego przy byle zbliżeniu ręki.
— Mieszkam tu, w Taau — rzuciła nagle, choć nie widziała sensu w dzieleniu się informacjami z NamGim. — Pomagam Venowi z jego księgarnią. — Może NamGi wstąpiłby coś kupić?
W jej umyśle pojawiła się myśl, dotycząca conocnych przemian i nowych umiejętności, pojawiających się wraz z drugim ciałem. Przełknęła ślinę.
— NamGi... czy jest może szansa, że masz kontakt z BaoChengiem? — mruknęła nieśmiało. — Jest coś, o co chciałabym go spytać...
Pociągnęła jeszcze raz nosem, by upewnić się, że rzeczywiście nigdzie nie czuje zapachu psa, Roweny. Jej policzki pokryły się lekkim rumieńcem. Nie powinna pytać o tak osobiste kwestie.
— Wybacz, że o to spytam, ale... — Głos ugrzązł jej w gardle. — Jesteś sam? W sensie, nigdzie nie widzę Roweny... — dodała cicho, ukrywając twarz w dłoniach.
Plotka 3
Już wkrótce...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz