NamGi się zmienił i była to rzecz, z którą nikt, kto znał go kiedykolwiek wcześniej, nie mógłby się teraz kłócić. Pewne sprawy z przeszłości, kilka dogmatycznych wydarzeń oraz generalny upływ czasu sprawił, że jego osobowość czasem sprawiała wrażenia, że był kompletnie innym człowiekiem od tego, który kiedyś uczył się na uniwersytecie Nook of Wolves.
Dojrzał, wydoroślał, zmężniał, a zmiany zabrnęły tak daleko, że zmienił nawet fryzurę i ubiór. Mogło się zdawać, że te zmiany były niczym więcej niż drobnym manifestem, który miał po prostu odciąć go od przeszłości i od tego kim był, kiedy poznał Rowenę, ale prawdą było, że NamGi po prostu ponownie przyzwyczaił się do kultury swojego kraju i przygotował się na samodzielne, dorosłe życie, pełne codziennych, małych wyzwań.
Jednak nie wszystko w jego życiu uległo tym wszechogarniającym przemianom. Pomaganie innym dla NamGiego wciąż było naturalnym odruchem, któremu nie mógł – a nawet nie chciał – się oprzeć.
Dodatkowo czuł też zgryźliwe wyrzuty sumienia, że trzy lata temu tak po prostu zniknął i niepotrzebnie zniszczył nie tylko kawał swojego życia, ale również relacje z ludźmi, którzy kiedyś mogli być mu bliscy. I to chyba właśnie dlatego chciał jej pomóc – w pewnym sensie miało to naprawić winy jego młodzieńczego wybryku.
— Chyba jednak muszę to powiedzieć — burknął i zerknął w stronę Jelly z wymownym, choć trochę współczującym spojrzeniem. — W nocy konie też nie dźwigną tony na swoim grzbiecie. To nie rozwiązuje naszego problemu — dodał w zamyśle, drapiąc się po głowie. Mogli oczywiście iść pieszo, ale wtedy dotarliby do Hégǔ w tydzień, a NamGi nieszczególnie chciał tracić aż tyle czasu.
— Tak, faktycznie. Miałem odwiedzić kogoś ... Bliskiego, ale nawet się nie zapowiadałem. Ta wizyta może poczekać — mruknął i zmrużył oczy, myśląc jeszcze parę chwil.
Równie dobrze Atea mogła być teraz na jednej ze swoich niebezpiecznych wypraw, więc po powrocie z Hégǔ NamGi po prostu uprzedzi o swoim przyjeździe i wtedy jego przyjaciółka z pewnością zarezerwuje dla niego jeden dzień ze swojego nieprzewidywalnego życia.
— Nie jestem spontaniczny, ale jeśli do wieczora spakujesz kilka rzeczy, możemy wyruszyć jeszcze dziś. Wezmę też Maotai, skoro masz ochotę się napić.
Dojrzał, wydoroślał, zmężniał, a zmiany zabrnęły tak daleko, że zmienił nawet fryzurę i ubiór. Mogło się zdawać, że te zmiany były niczym więcej niż drobnym manifestem, który miał po prostu odciąć go od przeszłości i od tego kim był, kiedy poznał Rowenę, ale prawdą było, że NamGi po prostu ponownie przyzwyczaił się do kultury swojego kraju i przygotował się na samodzielne, dorosłe życie, pełne codziennych, małych wyzwań.
Jednak nie wszystko w jego życiu uległo tym wszechogarniającym przemianom. Pomaganie innym dla NamGiego wciąż było naturalnym odruchem, któremu nie mógł – a nawet nie chciał – się oprzeć.
Dodatkowo czuł też zgryźliwe wyrzuty sumienia, że trzy lata temu tak po prostu zniknął i niepotrzebnie zniszczył nie tylko kawał swojego życia, ale również relacje z ludźmi, którzy kiedyś mogli być mu bliscy. I to chyba właśnie dlatego chciał jej pomóc – w pewnym sensie miało to naprawić winy jego młodzieńczego wybryku.
— Chyba jednak muszę to powiedzieć — burknął i zerknął w stronę Jelly z wymownym, choć trochę współczującym spojrzeniem. — W nocy konie też nie dźwigną tony na swoim grzbiecie. To nie rozwiązuje naszego problemu — dodał w zamyśle, drapiąc się po głowie. Mogli oczywiście iść pieszo, ale wtedy dotarliby do Hégǔ w tydzień, a NamGi nieszczególnie chciał tracić aż tyle czasu.
— Tak, faktycznie. Miałem odwiedzić kogoś ... Bliskiego, ale nawet się nie zapowiadałem. Ta wizyta może poczekać — mruknął i zmrużył oczy, myśląc jeszcze parę chwil.
Równie dobrze Atea mogła być teraz na jednej ze swoich niebezpiecznych wypraw, więc po powrocie z Hégǔ NamGi po prostu uprzedzi o swoim przyjeździe i wtedy jego przyjaciółka z pewnością zarezerwuje dla niego jeden dzień ze swojego nieprzewidywalnego życia.
— Nie jestem spontaniczny, ale jeśli do wieczora spakujesz kilka rzeczy, możemy wyruszyć jeszcze dziś. Wezmę też Maotai, skoro masz ochotę się napić.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz