To był długi dzień i najbardziej w świecie Gideon nie mógł doczekać się powrotu do domu, mając nadzieję, że Crystal – choć zazwyczaj zabiegana z nosem ukrytym głęboko pomiędzy markerami i cienkopisami – znajdzie dla niego trochę czasu wczesnym wieczorem.
Jesień w portowym mieście Taau, a zwłaszcza w jego centrum – właśnie tam, gdzie młoda para kupiła niewielką kawalerkę – była piękna. Kiedy drzewa się złociły, a morze szumiało niebezpiecznie przypominając o trwających gdzieś na samym jego środku sztormach, ludzie dookoła szykowali się na październikowy festyn. Z nadchodzącymi dniami, witryny sklepowe przestały przyjmować swój codzienny, nudny kształt, przeobrażając się w pomarańczowo-złote wystawy, pełne bibelotów i świecidełek, które przedwcześnie wprawiały mieszkańców w szampańskie nastoje na myśl o wieczorowych tańcach i wybornych winach sprowadzanych gdzieś z drugiego końca Katorphy.
Cała ta wszechogarniająca, a dla Gideona dziwnie przytłaczająca, atmosfera sprawiała, że najbardziej w świecie młody alchemik miał ochotę zaprosić Edith i Ruby'ego do swojego mieszkanie i, przy okazji spokojnego spaceru z Crystal, wstąpić do monopolowego, by zaopatrzyć się w przekąski i alkohol dogmatycznie niezbędny w tych uroczych, rodzinnych spotkaniach.
Kiedy przekręcił klucz w zamku i wślizgnął się do ciepłego, przytulnego mieszkania, schowany już przed zimnym, jesiennym wiatrem, odetchnął głęboko i odwiesił płaszcz na wieszak w przedpokoju.
— Hej, miśku. Wróciłem już — mruknął, jak niemal codziennie po pracy.
— Pomyślałem, że może zaprosimy dziś Edith i twojego brata? Kupimy coś w sklepie, wiesz, tu Henry'ego, on przynajmniej ma normalne ceny. Co myślisz? — zagaił zachęcająco, wchodząc do salonu.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz