Był to zaledwie ich początek pierwszego dnia w tej akademii, a tyle niesamowitych rzeczy zdążyło się wydarzyć. Poznała koleżankę (tak, piękna ledwo poznana dziewczyna nosząca imię Kára w jej umyśle już zyskała taki awans), dostała pokój, którego nie musiała dzielić z Jericho i jako wisienka na torcie…udało jej się zaklepać miejsce na wycieczce! Jej pierwsza w życiu wycieczka! Jej pierwsza przejażdżka pociągiem!
Ekscytacja zbliżającym się wydarzeniem była większa, niż ta, którą odczuwała w drodze do Nook Of Wolves. Wymachiwała nóżkami odzianymi w białe rajstopy i pudrowo różowe butki, obserwując przez nieco ośnieżone okno świat, który mijali. Jechali mimo wszystko za szybko, aby Jovie mogła ponownie pobawić się w swoje wymyślanie historyjek o nieznajomych miejscach oraz ludziach.
Nie zawracała sobie również głowy myślami, aby podjąć jakiejś rozmowy z bratem.
Mimo iż ten siedział naprzeciw niej, a ich spojrzenia od czasu do czasu się spotykały…żadne z nich nie odezwało się do siebie.
Jovie nie chciała, bo wiedziała, jak skończy się jakakolwiek rozmowa w tym momencie, a Jericho dlatego, gdyż podejrzewała, że był urażony pewnymi słowami, których użyła podczas ich dyskusji na temat podjętej przez Jovie decyzji. Nie miała jednak zamiaru go przepraszać, ani myśleć o owej sprawie. Chciała jechać na wycieczkę, wszak pragnęła poznać, jak to jest na takich szkolnych wyjazdach.
Wcześniej nawet jej do głowy nie przyszło, że mogłaby uczestniczyć w takim wydarzeniu, dlatego mając okazję…bez namysłu zgodziła się. Bez spojrzenia za siebie, na brata poszła się zapisać, następnie od razu spakować.
Nie zmuszała Jericho, aby jechał razem z nią. On sam zadecydował, że pojedzie i fakt, że pojechał z nią nie dla zabawy oraz nowych doświadczeń tylko po to, by mieć możliwość kontrolowanie jej oraz niańczenia…wkurzał ją.
Dlatego nie wymieniła z nim ani jednego słowa w czasie podróży. Skupiła się na uciesze, jaką czerpała z danego momentu. Myślała o tych wszystkich osobach, które tam pozna. Myślała o Kárze, o tym czy się spotka ją ponownie i znowu będzie miała szansę posłuchania jej. Dziewczyna była bardzo miła, piękna i lubiła jej głos. Lubiła ją, chociaż znały się tak krótko. Ale miała wrażenie, że Kára również ją lubi, dlatego tak bardzo się cieszyła.
Chciała zaprzyjaźnić się z piękną Kárą i z innymi. Chciała być częścią grupy… Tak jak zawsze marzyła. Kiedy byli wreszcie na miejscu oraz mogli kierować się do domków, które im przydzielono, Jovie wystartowała ze swoją walizką w ręce i pognała przed siebie.
‘’Jovie…zaczekasz na mnie?’’ – głos Jericho rozniósł się po jej umyśle i pozostawił po sobie nagle dziwne uczucie, które ścisnęło ją w klatce piersiowej.
Miała go ignorować, miała mu pokazać, jak bardzo zła jest, ale…coś w jego głosie sprawiło, że nie mogła trzymać się tego postanowienia. Zatrzymała się, odwróciła i zaczekała na niego.
Nie. Nie potrafiła się na niego złościć ani on na nią. Oboje byli tego świadomi a uśmiechy, które sobie posłali, tylko utwierdziły ją w tym przekonaniu.
Dlatego, kiedy Jericho odprowadzał ją do domku, w którym miała zamieszkać na czas tej wycieczki, atmosfera między nimi nie była już tak napięta. Nie do końca był pogodzony z faktem, że będą spać w innych pomieszczeniach oraz to, że oboje będą należeć do innej grupy Zimowiska, ale poddał się w próbach odciągnięcia siostry od tego wszystkiego. Wiedział, że te działania nie będą mieć sensu i tylko ich podzielą.
Dał temu spokój…
‘’W takim razie…do zobaczenia, gdyby coś się działo…odezwij się, dobrze?’’ – powiedział, stojąc przed domkiem Jovie.
Ona przytaknęła i posłała mu jeden z tych uroczych siostrzanych uśmiechów.
‘’Do zobaczenia! Baw się dobrze Jericho, postaraj się być miły dla innych chłopaków ze swojego domku, obiecasz mi?'' – chciała, aby jej brat również znalazł kogoś, z kim się zaprzyjaźni. Liczyła, że dzięki tej wycieczce znajdzie się osoba, która będzie w stanie dogadać się z Jericho. Nie wierzyła, że nie ma dla niego jakiejś bratniej duszy (która nie jest nią). Z pewnością ktoś się pojawi…
‘’Postaram się…’’ – odpowiedział jej po krótkiej chwili i posłał blady uśmiech, następnie zaczął robić niepewne kroki za siebie.
‘’Nie zgub się nigdzie…’’ – dodał szybko, pomachał jej i nareszcie zdobył się na to, aby odwrócić się do siostry plecami, po czym ruszyć w celu znalezienia swojego domku.
‘’Postaram się!’’ – powtórzyła jego własne słowa jakże roześmianym głosem.
Kiedy sylwetka Jericho zaczęła się oddalać Jovie zwróciła swe spojrzenie na drewnianą, małą budowlę. Wzięła głęboki wdech, po czym wypuściła ze swych różanych ust kłębistą parę.
Bądź cool Jovie. To rzekła do siebie w głowie, po czym ruszyła energicznie do środka.
Otworzyła drzwi z rozmachem tak, że te trzasnęły. Stanęła w rozkroku, chwytając walizkę w ten sposób, jakby przenosiła w niej jakiś kruchy towar i wyrzuciła z siebie na pełnej parze:
- Cześć, jestem Jovie!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz