— Jezu, ciebie naprawdę wychowali cyganie! — burknęła, słysząc wzmiankę o kradzieży.
Jelly może nie należała do zbyt moralnych osób, ale do kradzieży, by się nie zniżyła. Bo zabieranie komuś własności, na którą ciężko pracował uważała za rzecz szczególnie obrzydliwą. Widziała jak na nią patrzył, z góry, traktował ją jak dziecko w tym momencie. Nadęła policzki i obróciła się.
— To nie tak, że nie mam odwagi! Po prostu nie chcę wyrządzać krzywd ludziom, już i tak za dużo napsułam humorów i obrzydziłam innym siebie — fuknęła, patrząc na Gideona bykiem.
Wychyliła kieliszek i zaczęła kaszleć, to było dla niej zdecydowanie za dużo.
— Och! Dzięki, będę musiała się tam kiedyś wybrać, wtedy coś kupię jak nie znajdę u siebie żadnych błyskotek — powiedziała, prostując się na krześle.
To, co powiedział później, zmroziło jej krew w żyłach. Jak to? Nie miała czuć innych stanów ciała? A, co jeśli przebywała, by w innej postaci za długo? Wtedy miałaby wpadki z pęcherzem, prawie umieranie z głodu i omdlenia? Cóż, jeden problem rozwiązywał się, a zarazem dokładał nowych, niestety. Sama to sobie zgotowała, to musiała, jak dorosła meduza przyjąć to na klatę i brać odpowiedzialność za swoje głupie decyzje. Nawet jak coś się stanie, to co z tego? Kto będzie po niej płakał lub kłopotał się? To też rozwiąże jakiś problem.
— To brzmi dość... niepokojąco. — Przełknęła ślinę i zacisnęła spocone palce na koszulce.
Pierwszy raz miała wrażenie, że Gideon powiedział coś szczerze, nieironicznie. Wyciągnęła w jego kierunku rękę, jakby chciała się na niego rzucić i z całej siły przytulić, szczęśliwa, jednak w porę ją cofnęła, przypominając sobie, że nie powinna tak po prostu dotykać ludzi. Uśmiechnęła się nieśmiało.
— Dziękuję Gideon... ja... znowu ci jakoś się odpłacę, jestem ci to winna.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz