Przyglądał się jej twarzy, kiedy jej ciemne brwi zawędrowały nieco w dół. Uciekł spojrzeniem na jej kostkę przykrytą materiałem o dość uroczym wzorze, który mężczyzna dotychczas widywał tylko na niektórych owadach, kiedy akurat wlatywały one do jakichś pomieszczeń poprzedniej akademii, do której chodził. Niewielkie, bzyczące insekty nieraz powodowały poruszenie wśród niektórych jego znajomych, Jérômowi zazwyczaj jednak jedynie przeszkadzając lub go irytując.
Spiął się i drgnął nieco, kiedy poczuł, że dziewczyna obiła o siebie ich nogi. Trochę bardziej skupił na niej wzrok, dostrzegając ten nieco skruszony wyraz twarzy, przez który jego mała irytacja tym bardziej zelżała. Natomiast na jej wyznanie najpierw ponownie zlustrował ją spojrzeniem, a potem utkwił spojrzenie w jej tęczówkach, nieco unosząc jedną z brwi.
– Skoro tak, to dlaczego przystępujesz do Akademii? – spytał z delikatnym, niezbyt kłującym przekąsem w głosie, a na jego twarzy pojawił się jakiś delikatny, nieco cwaniacki wyraz.
I mimo, że mężczyzna wciąż był w duszy dziecięco ciekawski, to gdzieś w środku wiedział, że nie oczekuje od niej odpowiedzi, jeśli byłaby dla niej zbyt niewygodna. Tym bardziej, że on sam na praktycznie identyczne pytanie jej nie odpowiedział. Skupił się więc bardziej na jej imieniu, a także jej pochodzeniu. Troszeczkę szerzej, niemal niezauważalnie rozchylił powieki, a para ciemnych brwi również się uniosła, gdy usłyszał nazwę kraju lub krainy. Nie wydawał się jednak ani trochę zły, a nawet nadmiernie podejrzliwy.
– Nordegii? – powtórzył za nią, jak gdyby chciał się upewnić, że dziewczynie nie pomyliła się jedna literka w wypowiedzianej przez nią nazwie. – Nigdy tam nie byłem, ale chyba muszę się tam w końcu wybrać – stwierdził, a uśmiech na jego twarzy z jakiegoś powodu się poszerzył i nabrał nieco rozbawionego wyrazu.
Delikatnie i powoli skinął głową, słysząc swoje imię z ust dziewczyny, nawet jeśli brzmiało ono nieco inaczej, niż oryginalnie. Puścił przy tym jej dłoń i choć miał okazję jedynie delikatnie trzymać ją przez kilka ułamków sekundy, z jakiegoś powodu uznał to za całkiem miłe doświadczenie. Zazwyczaj, kiedy już podawał sobie z kimś rękę, ściskał dłonie przeważnie jakichś nad wyraz mocnych osiłków, którzy nie rezygnowali w takich momentach z małego pokazu swojej siły, dlatego podobna czynność z Kárą była wyjątkowo przyjemna.
– Jérôme – powiedział jeszcze raz, bardzo łagodnie i trochę wolniej, niż wcześniej, żeby dziewczyna mogła lepiej wsłuchać się w dość specyficzną wymowę, choć sposób, w jaki jego towarzyszka je wymawiała, tak naprawdę ani trochę mu nie przeszkadzał.
Gdy usłyszał jej kolejne pytanie, jego serce nieprzyjemnie drgnęło. Nie lubił rozmawiać o swoim pochodzeniu, a fakt, że mało kto go o nie pytał, ani trochę mu w tym momencie nie pomagał. Szybko stwierdził, że przemilczenie tego będzie aż nazbyt podejrzane, ale dzielenie się z nią takimi rzeczami niezbyt go zachęcało. Choć on sam nie tylko tego unikał, ale w ogóle tego nie robił, doskonale przecież wiedział, że inni potrafią pochopnie kogoś ocenić przez pochodzenie.
– Kiedyś pochodziłem z małej wioski – odparł wymijająco. – Tak małej, że nie było nas na większości map – jego wargi uparcie chciały ułożyć się w sentymentalny uśmiech, ale mężczyzna im na to nie pozwolił. – Teraz w zasadzie jestem znikąd – delikatnie wzruszył ramionami, a materiał jego płaszcza wydał cichy szelest.
Mógł co prawda podać nazwę swojej dawnej akademii, ale do tego również najwyraźniej się nie kwapił. Odwrócił się nieco bardziej w stronę okna, a nieco zaparowana szyba emanowała niezwykłym chłodem, uparcie chcąc zwrócić na siebie jak najwięcej uwagi któregoś z tej dwójki. Przez ciemność na zewnątrz, rozrzedzoną widocznymi hałdami białego śniegu oraz blade światło w przedziale mężczyzna doskonale widział swoje odbicie w tafli szkła. Drobinki srebra na jego twarzy radośnie migotały, jak gdyby przepychały się pomiędzy sobą o najlepszy widok z okna, pragnąć obserwować drobinki kryształków śniegu, które odbijały światło w bardzo podobny sposób, czerpiąc radość z jasnego wnętrza niektórych części pociągu.
– Jak długo już jedziesz? – spytał cichym pomrukiem, zerkając na jej odbicie w szybie. Gdzieś z tyłu głowy zaczął się zastanawiać, kiedy zrobił się taki rozmowny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz