Gideon naprawdę oczekiwał od Crystal jakiegoś sensownego wyjaśnienia. Podejrzewał – a właściwie był przekonany – że nikt, bez dobrego powodu, nie odwiedza swoich znajomych jeszcze przed siódmą rano. Zwłaszcza że w zimę wszystkie godziny poranka przypominały bardziej środek nocy niż początek dnia.
Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Crystal nie miała kompletnie żadnego powodu, dla którego odwiedziła Anvilla, a ten z kolei nie wiedział jak zareagować na jej wizytę.
To nie tak, że z dnia na dzień przestał ją lubić – wciąż była jego bliską znajomą, ale trudno było zapomnieć o tępym rozczarowaniu, które pozostawiło po sobie to jedno, niepozorne zdanie o randkach w ciemno.
Gideon najprawdopodobniej nie przejąłby się tym prawie wcale, ale po wspólnie spędzonym wieczorze i nocy, a nawet po tym, jak wtuliła się w niego do snu, to wszystko uderzyło w niego trochę mocniej – a właściwie to z siłą tajfunu, który sprowadził go na ziemię, przypominając, że nie ma co się pchać w żadne związki.
— No ... Ja też nie wiem — wydusił w końcu, jeszcze raz lustrując ją spojrzeniem.
No tak, ciężka noc. Sam znał to najlepiej.
I kiedy tak na nią patrzył, zrozumiał, że pierwszy raz zupełnie nie przejął się tym, jak wygląda. Wcześniej, mimo że jego szafa była raczej skromna, ubierał się schludnie i, w miarę możliwości, ładnie, tak, żeby przy odrobinie szczęścia zrobić na Crystal jakieś wrażenie. A teraz, kiedy stał przed nią w jakichś starych bokserkach, rozciągniętej, czarnej koszulce, brylach na nosie i przydługimi włosami, które tym razem nie były starannie zaczesane, a rozmierzwione na wszystkie strony, poczuł, że chyba jest mu już wszystko jedno.
Więc ani się nie zdziwił, ani nie zareagował, kiedy Crystal oparła się o jego tors.
Jedyne co zrobił, to parę kroków w tył.
— No dobra, chyba możesz wejść — wzruszył ramionami i sam wszedł w głąb swojego pokoju, zamykając wszystkie książki i swój zeszyt. — Jakaś impreza?
Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Crystal nie miała kompletnie żadnego powodu, dla którego odwiedziła Anvilla, a ten z kolei nie wiedział jak zareagować na jej wizytę.
To nie tak, że z dnia na dzień przestał ją lubić – wciąż była jego bliską znajomą, ale trudno było zapomnieć o tępym rozczarowaniu, które pozostawiło po sobie to jedno, niepozorne zdanie o randkach w ciemno.
Gideon najprawdopodobniej nie przejąłby się tym prawie wcale, ale po wspólnie spędzonym wieczorze i nocy, a nawet po tym, jak wtuliła się w niego do snu, to wszystko uderzyło w niego trochę mocniej – a właściwie to z siłą tajfunu, który sprowadził go na ziemię, przypominając, że nie ma co się pchać w żadne związki.
— No ... Ja też nie wiem — wydusił w końcu, jeszcze raz lustrując ją spojrzeniem.
No tak, ciężka noc. Sam znał to najlepiej.
I kiedy tak na nią patrzył, zrozumiał, że pierwszy raz zupełnie nie przejął się tym, jak wygląda. Wcześniej, mimo że jego szafa była raczej skromna, ubierał się schludnie i, w miarę możliwości, ładnie, tak, żeby przy odrobinie szczęścia zrobić na Crystal jakieś wrażenie. A teraz, kiedy stał przed nią w jakichś starych bokserkach, rozciągniętej, czarnej koszulce, brylach na nosie i przydługimi włosami, które tym razem nie były starannie zaczesane, a rozmierzwione na wszystkie strony, poczuł, że chyba jest mu już wszystko jedno.
Więc ani się nie zdziwił, ani nie zareagował, kiedy Crystal oparła się o jego tors.
Jedyne co zrobił, to parę kroków w tył.
— No dobra, chyba możesz wejść — wzruszył ramionami i sam wszedł w głąb swojego pokoju, zamykając wszystkie książki i swój zeszyt. — Jakaś impreza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz