Atea miała wrażenie, że jej… entuzjazm i energia, którą wylewała w każdym słowie nie była czymś, z czym Aldert chciał się zetknąć bądź z czym kiedykolwiek miał styczność. Mimo, że nie odczuła od niego żadnych negatywnych wibracji, jego… może nie tyle co obojętna ile pasywna odpowiedź sprawiła, że dziewczyna się trochę zdezorientowała. Powiedziałaby, że mężczyzna miał wpajaną tylko poprawną etykietę i nie znał innego sposobu odnoszenia się do innych. To mogłoby ją poskromić i przytłumić zapał, ale bardziej było jej szkoda młodzieńca. Aldert sprawiał wrażenie, jakby miał duszę i dojrzałość o wiele starszą niż powinien w tym wieku. Co prawda Atea nie wiedziała, ile miał lat, ale była przekonana, że wiele przez to stracił.
Powinność i obowiązki.
Wzdrygnęła się na dźwięk tych słów, jakby zetknięcie z taką rzeczywistością było dla niej najgorszą karą. Myśl, że miałaby wszystko w swoim życiu dostosowywać do tego, czego oczekiwali inni wywoływała u niej nieprzyjemne dreszcze. Uważnie słuchała wszystkiego, co mężczyzna mówił i z każdą chwilą coraz bardziej mu współczuła. Jakoś tak nagle poczuła się trochę tak, jakby rozmawiała… z robotem. Brzmi to strasznie, ale zaakceptowanie przez Alderta tego, co ktoś inny mu narzucił, bez jakiegokolwiek sprzeciwu wydawało jej się okropne i niestety prawdziwe. Była niemal pewna, że nawet nie rozważył czy tego chciał, czy może nie planował czegoś innego tylko po prostu poszedł za wymaganiami. Gotowa na to zareagować i wiedząc jak, przyspieszyła kroku, zastępując mu drogę. Śmiało spojrzała mu w oczy.
- Proszę wybaczyć moją wścibskość, ale zadam panu pytanie – podjęła temat, nawet nie zastanawiając się czy to było odpowiednie zachowanie. – Co z pana dobrem? Powiedział pan, że ta decyzja służy ogólnemu dobru, ale co z pana dobrem? Zastanawiał się pan czego pan w tym momencie chce i czy naprawdę jest to spełnienie powinności narzuconej przez osoby trzecie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz