By
Tyna
|
16:52
|
Aldert odpowiedział jej jedynie milczeniem.
Chociaż dziewczyna odczytała jego słowa jako pewnego rodzaju prośbę, nie miało to z nią nic wspólnego. Nie prosił jej o to, by mu zaufała. Zapewniał ją tylko, że jest tego godny, ponieważ nigdy nie kłamał, a każdą złożoną obietnicę spełnił bez mrugnięcia okiem. Nie chciał jej jednak wyprowadzać z błędu, dochodząc do wniosku, że to może ją rozdrażnić lub chociaż rozproszyć na tyle, by wywiązała się między nimi nić nieporozumienia, na którą mężczyzna nie miał zamiaru sobie pozwolić.
W tamtym momencie Atea wydawała się być skupiona na sobie, a mężczyzna nie chciał jej przeszkadzać. Wiedział, że nie powinien. Dlatego też zdecydowanie większą uwagę poświęcał badaniu otoczenia i wykrywaniu jakiegokolwiek potencjalnego zagrożenia, którego chciałby za wszelką cenę uniknąć. Mogło to być po prostu dość irytujące, znowu z kimś walczyć, poświęcać temu swój cenny czas i własną energię, więc zdecydowanie bardziej zależało mu na tym, by konfliktów uniknąć – przynajmniej przez jakiś czas.
Kiedy zauważył, że dziewczyna zaczyna powoli dochodzić do siebie, postanowił zająć ją jakąś niezobowiązującą rozmową, by mogła przestać skupiać się na tym, co się stało. Nie znał powodu jej dziwnego zachowania, nie był nawet pewny, czy chciałby go poznać, ale sądził, że w tej chwili lepiej postarać się odciąć od wszelkich myśli z tym związanych.
– Jak czujesz się w szkole, panno Beamont? – zapytał tak po prostu.
Uznał, że jest to najbardziej neutralny i najprostszy temat, który mogliby podjąć, by jakoś uniknąć ciężkiej atmosfery, która mogłaby się utworzyć między nimi.
– Akademia sprawia wrażenie bycia specyficznym miejscem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz