By
Tyna
|
00:41
|
Atea starała się trzymać fason w tej niecodziennej sytuacji, a towarzyszący jej mężczyzna docenił to na swój sposób. Nie oznaczało to, że dziewczyna nagle zyskała w jego oczach nie wiadomo jak wiele – po prostu zauważył coś, co uznał za zaletę. Nie była byle jaką, zwykłą dzikuską, a to już samo w sobie sprawiało, że zaczynał stawiać ją wyżej niż własną siostrę.
Siostrę, z którą jeszcze nie udało mu się porozmawiać i narzucić jej warunków rodziców.
– Zapewniam, że moje słowo jest niezwykle cenne – oznajmił. – Nie składałbym obietnicy, jeśli nie miałbym pewności spełnienia jej.
Uważnemu oku Alderta nie umknął dość niezwykły, wręcz zaskakujący w jego mniemaniu fakt, że dziewczyna czuje się niekomfortowo, zapewne ze względu na towarzystwo mężczyzny oraz niecodzienne okoliczności ponownego spotkania. Patrzył na jej nadal pełną rozchwianych emocji, mając świadomość, że zależy mu na tym, by jakoś pomóc Atei. Przecież po to właśnie za nią pobiegł.
Przecież tego właśnie od niego wymagano.
Ojciec kazał mu zostać nauczycielem, więc za oczywiste uznał jak najbardziej sumienne wykonywanie obowiązków spadających na niego w związku z pracą w szkole. Dyrekcja nakazała, by sprawować pieczę nad wszystkimi uczniami, bez absolutnie żadnego wyjątku. Tymczasem dobre wychowanie i wszystko, czego w życiu się nauczył, zmuszało go do tego, by pomóc kobiecie, sprawić, by czuła się lepiej niezależnie od sytuacji.
Dlatego też, mając na uwadze, że w świetle obowiązków zawodowych może okazać się to dość niezręczne, zsunął marynarkę, by potem delikatnie nałożyć ją na ramiona Atei. Nie musiała przyjmować tego gestu, mogła odmówić przyjęcia takiej formy pomocy w każdej chwili, ale Aldert wiedział, że tak właśnie powinien zrobić – chociaż zaoferować okrycie odwracające uwagę od jej piżamy, żeby poczuła się choć trochę swobodniej. Nie był do końca pewny, jakiej reakcji powinien oczekiwać – zdążył już zauważyć, że uczniowie Akademii w znacznym stopniu różnią się od tego, jacy byli arystokraci. Żadna kobieta z jego sfer nie odrzuciłaby jego grzeczności, nawet nie wyobrażał sobie, żeby jakakolwiek mogłaby o tym pomyśleć, bo należało ją przyjąć. Szkoła jednak uczyła go, że należy spodziewać się wszystkiego.
– Nie wyciągnę z tego powodu konsekwencji ze względu na wyjątkowe okoliczności i brak winy z twojej strony, panno Beamont – oznajmił poważnym tonem. – Jeśli jednak taka będzie wola dyrekcji, zastosuję odpowiednie środki.
Aldert pewniej chwycił miecz, po czym wysunął dłoń w stronę Atei, prosząc ją tym gestem, by udali się znów na teren Akademii. Dziedziniec na tę chwilę nie był może najbardziej bezpieczny, ale budynek oferował o wiele więcej niż zaśnieżony las.
– Rozumiem – oznajmił, gdy dziewczyna wspomniała o swoich złych doświadczeniach z kłusownikami. – Lecz zapewniam, że możesz mi w tej kwestii zaufać.
Brzmiał na arogancko pewnego siebie i własnych słów. Nie przyjmował żadnych innych możliwości niż te, które sam przedstawiał, ale wiedział, że postępował słusznie. Jeśli Atea nie zechce przyjąć jego pomocy – zaakceptuje to, bo będzie miał świadomość, że zrobił wszystko, co od niego wymagano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz