Mapa, którą otrzymał od nauczyciela była nie zwykle pomocna. Gdyby nie ona, brunet zapewne krążył by jak zagubiony dzieciak po długich korytarzach. Jednak po kilku minutach odczytywania mapy, śledzenia ułożeń pokoi, klas, chłopak zrozumiał wszystko. Miał naprawdę dobrą orientacje, więc poradził sobie w znalezieniu sekretariatu. Musiał upewnić się co do słów nauczyciela. W dodatku musiał się dowiedzieć, czy była szansa aby otrzymał jakiś pokój. Przyznał w duchu, że ledwo już poruszał łapami po podłodze. Był zmęczony i śpiący.
— Dzień dobry — powiedział, gdy w końcu udało mu się w swojej lisiej formie otworzyć drzwi do sekretariatu. Przy dużym, drewnianym biurku siedział mężczyzna, którego wzrok całkowicie ostudził z zapału chłopaka. — Chciałbym zapisać się do szkoły...
— Wiesz ile ja bym chciał? — uniósł swoją brew przeciętą blizną i wstał od biurka spoglądając na niego z góry. Och, musiał przyznać, że mężczyzna był naprawdę wysoki. — Czemuż to nie przemienisz się? Nie potrafisz?
Kpina w głosie pracownika szkoły nie zrobiła na Acrim wielkiego wrażenia.
— Jeśli się teraz przemienię, będę przed panem stał jak mnie bogowie stworzyli — usiadł na chłodnych, drewnianych panelach wpatrując się w mężczyznę. — Więc uda się mnie zapisać? W dodatku nauczyciel, którego spotkałem, wspomniał, że posiadacie dofinansowanie dla uczniów... Nie urywam tego, że potrzebuję owego. Nie mam przy sobie ani grosza... O ubraniach nie wspomnę.
— Właśnie to zrobiłeś. Wspomniałeś o nich — wywrócił oczami opadając znów na fotel przy biurku. — Wpiszę cię na listę... Najtańsze pokoje są trzy osobowe. Wpisze cię w pokój 101. Imię i nazwisko.
— Acerne Caarag — przedstawił się uważając, że mężczyzna pomimo upiornego wyglądu i ponurego nastroju, był dość zabawny. Przypominał chłopakowi starego wilka zaczepianego przez szczenięta. — W takim razie mogę już iść do pokoju, sir?
Złote ślepia mężczyzny spojrzały na Caarag'a jakby ten miał go wykończyć psychicznie. Przecież chłopak był grzeczny! Nie wiedział o co chodzi mężczyźnie w takim razie.
— Idź. I nie przychodź więcej.
Lis wydał z siebie parsknięcie śmiechem. Miał dziwne wrażenie, że i tak pojawi się za niedługo w sekretariacie.
— Miło było pana poznać, sir. Do zobaczenia.
— Dzień dobry — powiedział, gdy w końcu udało mu się w swojej lisiej formie otworzyć drzwi do sekretariatu. Przy dużym, drewnianym biurku siedział mężczyzna, którego wzrok całkowicie ostudził z zapału chłopaka. — Chciałbym zapisać się do szkoły...
— Wiesz ile ja bym chciał? — uniósł swoją brew przeciętą blizną i wstał od biurka spoglądając na niego z góry. Och, musiał przyznać, że mężczyzna był naprawdę wysoki. — Czemuż to nie przemienisz się? Nie potrafisz?
Kpina w głosie pracownika szkoły nie zrobiła na Acrim wielkiego wrażenia.
— Jeśli się teraz przemienię, będę przed panem stał jak mnie bogowie stworzyli — usiadł na chłodnych, drewnianych panelach wpatrując się w mężczyznę. — Więc uda się mnie zapisać? W dodatku nauczyciel, którego spotkałem, wspomniał, że posiadacie dofinansowanie dla uczniów... Nie urywam tego, że potrzebuję owego. Nie mam przy sobie ani grosza... O ubraniach nie wspomnę.
— Właśnie to zrobiłeś. Wspomniałeś o nich — wywrócił oczami opadając znów na fotel przy biurku. — Wpiszę cię na listę... Najtańsze pokoje są trzy osobowe. Wpisze cię w pokój 101. Imię i nazwisko.
— Acerne Caarag — przedstawił się uważając, że mężczyzna pomimo upiornego wyglądu i ponurego nastroju, był dość zabawny. Przypominał chłopakowi starego wilka zaczepianego przez szczenięta. — W takim razie mogę już iść do pokoju, sir?
Złote ślepia mężczyzny spojrzały na Caarag'a jakby ten miał go wykończyć psychicznie. Przecież chłopak był grzeczny! Nie wiedział o co chodzi mężczyźnie w takim razie.
— Idź. I nie przychodź więcej.
Lis wydał z siebie parsknięcie śmiechem. Miał dziwne wrażenie, że i tak pojawi się za niedługo w sekretariacie.
— Miło było pana poznać, sir. Do zobaczenia.
Wyszedł z sekretariatu całkowicie zadowolony w potoczonej rozmowy. Sprawy administracyjne były takie przyjemne i miłe. Zaczął kierować się w stronę swojego nowego pokoju, gdy zauważył dziwne stanowisko rozłożone na korytarzu przy którym stały dwie chichoczące dziewczyny. A cóż to? Zaciekawiony Acri podszedł do nich i przystanął przy jednej z nich.
— Z czego tak chichoczecie? — spytał unosząc wysoko pyszczek, próbując podejrzeć co leżało na stoliku.
Jedna z dziewczyn pisnęła zaskoczona zauważając dopiero przy swoich nogach ciemnego umaszczenia lisa.
— Emm... To są zapisy na randki w ciemno. Nie słyszałeś o nich? — odezwała się niższa o burzy brązowych loków.
Randki w ciemno? A cóż to było? Acri kierując się w życiu ciekawością nie mógł odpuścić i tym razem.
— Jestem tu nowy... Czym są randki w ciemno? Mogę też się zapisać? — zaczął zadawać pytania dziewczyną, które cierpliwie odpowiadały na pytania ciekawskiego lisa.
— Z czego tak chichoczecie? — spytał unosząc wysoko pyszczek, próbując podejrzeć co leżało na stoliku.
Jedna z dziewczyn pisnęła zaskoczona zauważając dopiero przy swoich nogach ciemnego umaszczenia lisa.
— Emm... To są zapisy na randki w ciemno. Nie słyszałeś o nich? — odezwała się niższa o burzy brązowych loków.
Randki w ciemno? A cóż to było? Acri kierując się w życiu ciekawością nie mógł odpuścić i tym razem.
— Jestem tu nowy... Czym są randki w ciemno? Mogę też się zapisać? — zaczął zadawać pytania dziewczyną, które cierpliwie odpowiadały na pytania ciekawskiego lisa.
***
Acerne zadowolony z siebie kroczył korytarzem w męskim skrzydle. Te miłe dwie dziewczyny, które spotkał wpisały go w tą dziwną, śmieszną zabawę szkolną. Był ciekaw jak się to wszystko potoczy. Coraz bardziej zaczęło mu się tu podobać.
Przystanął pod drzwiami z numerkiem 101 i podskoczył aby nacisnął klamkę. Wpadł zaskoczony do pokoju, gdy drzwi łatwo uchyliły się pod jego ruchem. Zrobił fikołka i wylądował mordką na podłodze.
— Uch... — jęknął. To nie było przyjemne.
Do jego nosa dotarły dwa zapachy. Jeden silny, drugi dość ulotny. Ach! Więc będzie mieszkał z dwoma towarzyszami! Rozejrzał się szybko napotykając błękitne spojrzenie. Caarag przyjrzał mu się szybko, będąc zaskoczony dziwną, srebrzystą farbą - a przynajmniej tak to wyglądało - na twarzy chłopaka.
— Witaj — powiedział podnosząc się z podłogi. — Jestem Acerne… Chyba ubrudziłeś się na twarzy...
Przystanął pod drzwiami z numerkiem 101 i podskoczył aby nacisnął klamkę. Wpadł zaskoczony do pokoju, gdy drzwi łatwo uchyliły się pod jego ruchem. Zrobił fikołka i wylądował mordką na podłodze.
— Uch... — jęknął. To nie było przyjemne.
Do jego nosa dotarły dwa zapachy. Jeden silny, drugi dość ulotny. Ach! Więc będzie mieszkał z dwoma towarzyszami! Rozejrzał się szybko napotykając błękitne spojrzenie. Caarag przyjrzał mu się szybko, będąc zaskoczony dziwną, srebrzystą farbą - a przynajmniej tak to wyglądało - na twarzy chłopaka.
— Witaj — powiedział podnosząc się z podłogi. — Jestem Acerne… Chyba ubrudziłeś się na twarzy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz