Salviati zainteresowany słowami białogłowego zamknął szafę i zerknął na kilka ubrań, które leżały na łóżku. Zajmie się tym później – zdecydowanie. Wrzucił to co zostało z powrotem do torby i opadł na materac, odchylając się lekko do tyłu. Dłonie oparł za sobą. Siedząc, jego towarzysz nie wydawał się tak niski.
Gabriele myślał, że tylko on pała taką niechęcią do pozostania tutaj dłużej. Jednak bazyliszek sam powiedział, że jego pobyt tutaj jest tymczasowy. Może te słowa przesądziły o tym, aby Latynos zechciał zaznajomić się bardziej ze swoim współlokatorem.
– Nie brzmi to tragicznie – stwierdził brunet. – I pomysł ze snem również...
Chłopak wyciągnął spodnie dresowe, w który zamierzał spać i ruszył w stronę drzwi za którymi znajdowała się łazienka.
Salviati zerwał się z łóżka do siadu i wystraszony spojrzał na stojącego nad nim bazyliszka. W ich pokoju było już jasno, słońce musiało jednak niedawno wzejść. Wrócił spojrzeniem do białogłowego i dopiero teraz zrozumiał w jaki sposób chłopak go obudził. Zadrżał z zimna, czując jak lodowata woda, która go wybudziła z koszmaru spływa mu z ciemnych kosmyków. Nie był pewien czy powinien mu podziękować za przerwanie tego piekła, czy raczej być wściekły za taki sposób pobudki. W końcu jego łóżko było teraz całe zalane wodą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz