Obudziłem się. Padało. Najgorszy możliwy scenariusz. Od razu odechciało mi się wstania z łóżka. Leniwie patrzyłem w sufit. Nie chciałem się ruszać. Miałem jednak lekcje. Czy tego chce, czy nie, musiałem się ruszyć. Mimo to, przez parę dobrych chwil, moje ciało nie chciało się ruszyć. Byłem zmęczony. Przez pamięć przelatywały mi wspomnienia z balu. Na początku te złe. Oczywiście, że one, bo jakie inne. Rozstanie. Płacz. Ból serca. Spojrzałem ponownie za okno, mając ochotę płakać. Czy niebo dzisiaj przejęło mój nastrój? Czuje się tak, jakby płakało za mnie. Potem zaczęły przelatywać już milsze wspomnienia. Miły chłopak. Uroczy. Dobra zabawa. Parę tańców. Nie wygrałem korony. Ba. Nawet nie wypełniłem mojego planu. Nie szkodzi. Nie ma co się zamartwiać. Będą inne okazje. Jeszcze wygram. Gdy na spokojnie przetrawiłem wszystkie myśli, dopiero wtedy moje ciało zaczęło się ruszać tak, jak chciałem. Poszedłem do łazienki i przejrzałem się w lustrze. Masakra. Nawet zapomniałem, że zmieniłem pokój. Nie miałem pojęcia, co się dzieje z moim współlokatorem. Jakoś szczególnie, przynajmniej w tej chwili, mnie to nie obchodziło. Spojrzałem na siebie w lustrze. Masakra. Nie zmyłem przed snem makijażu. Tuż do rzęs miałem na całych policzkach. Tak samo byłem usmarowany szminką. Róż z policzków, jakimś cudem znalazł się na moim czole. W dodatku miałem mocno podkrążone i czerwone oczy. Lepiej być nie może, co? Szybko zmyłem makijaż zimną wodą. Następnie, niechętnie udałem się pod prysznic, gdzie się po prostu skuliłem. Nie lubiłem kapiącej na mnie wody, ale w tej chwili cokolwiek, co odciągnie mnie od myśli, będzie dobrze. Nie wiem, ile dokładnie zajęła mi kąpiel, ale w końcu wyszedłem z prysznica i wytarłem się szybko. Następnie zrobiłem typowe rzeczy jak umycie zębów i uczesanie się. Patrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Cholera. Będę musiał się chyba jakoś mocniej umalować. Wyglądałem praktycznie jak trup. Z drugiej strony... może nie będę tego zakrywać? Niech to będzie oznaka mojej żałoby, po rozstaniu. Tak. To dobry pomysł. Idąc za ciosem, ubrałem na siebie czarną koszulkę, oraz czarną spódniczkę, sięgająca do kolan. Do czego czarne zakolanówki, czarna puchata bluza. Paznokcie również przyodziałem czarnym kolorem, a usta pomalowałem na fioletowo. Na ogon nałożyłem trzy czarne kokardki. Wyglądam, jakbym szedł na cmentarz. To dobrze, bo tak się czuje. Użyłem perfum, po czym ubrany wyszedłem z łazienki. Nie miałem ochoty jeść. Jakoś nie czułem, by cokolwiek było w stanie przejść mi dziś przez usta. Zabrałem swój tęczowy plecak, który w tej chwili całkowicie nie pasował mi do stroju i udałem się na lekcje. To będzie długi dzień i długa żałoba. Jednak przetrwam ją. Przetrwam dziś, a jutro zacznie się nowy dzień, który skończy moją żałobę. Krótko? Co z tego. Ważne, że szczerze. Poza tym mam za dużo uroczych ubrań, które na mnie czekają, by chodzić całe dnie na czarno. Z takimi myślami, powędrowałem do klasy.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz