- Jak NamGi? – zastanowiła się na głos, zerkając na wspomnianego chłopaka. Rzeczywiście, widziała pomiędzy nimi podobieństwo, ale mogło się to wiązać z tym, ze po prostu dla niej Azjaci wyglądali niemal tak samo. Ciężko jej było dostrzec różnice pomiędzy nimi, dlatego nawet nie podejrzewała, żeby byli rodziną. Myliła się, ale nie było to zaskoczenie z gatunku tych nieprzyjemnych. Ot, ciekawostka warta zapamiętania. Poza tym też nie to było teraz najważniejsze, o czym przekonała się chwilę później, kiedy broń została jej wytrącona z ręki. Usłyszała za sobą tylko cichy śmiech i warknęła pod nosem, patrząc na miecz jak na największe zło tego świata. Aż cisnęło ją, żeby zapytać nauczycielki czy naprawdę musiała używać broni, ale powstrzymała się. Powściągliwość była ważna, chociaż u niej bardzo rzadko spotykana. Jak na złość, tym razem nie było w jej pobliżu żadnego ducha, który mógł jej podpowiedzieć, więc musiała zdać się na pamięć. Tą sięgnęła głównie do… filmów. Było to dosyć śmieszne, ale było to też dla niej jedyna źródło informacji na ten temat. Od razu też przypomniało jej się, nie pamiętała z jakiego filmu, że jeśli nada się przedmiocie imię, staje się ono bardziej osobowe, ważniejsze i zaczyna człowiekowi na nim zależeć.
- No dobra… Kieł – wymamrotała pod nosem, schylając się po broń, ale tym razem łapiąc inaczej. Przedłużenie ręki, o tym myślała, kiedy pewnie zaciskała palce na rękojeści miecza. Wyobrażała sobie, że była to jej jedyna deska ratunku, dzięki której mogła przeżyć. Od razu trochę pewniej się poczuła, więc i wybrała lepszą, bardziej stabilną pozycję. Spojrzała też na Bao, nie przejawiając przy tym żadnego strachu, mimo że tak łatwo ją rozbroił.
- Na co czekasz? - BaoCheng znów zaatakował. Tym razem nie razem postanowił nie iść na łatwiznę, nie był zadowolony z tak łatwej wygranej. Natarł na nią, pozostawiając szansę by mogła się bronić, choć nie był jeszcze pewien czy z niej skorzysta. Czuł się trochę jak gdyby walczył z manekinem, szczególnie gdy stawała przed nim w taki sposób.
Była więcej niż zadowolona z siebie, że tym razem Bao nie
doczepił się do jej postawy. Może nie była perfekcyjna, ale dobrze złapała miecz,
a to już był duży krok naprzód. Nie zdążyła jednak zapytać, co dalej, bo
mężczyzna od razu na nią natarł, co zauważyła dosłownie w ostatniej chwili.
Ugięła kolana, a następnie zwinnie wybiła się od siebie i przeskoczyła nad nim,
co jej ułatwiło to, że do ataku się trochę skurczył. Wyostrzyła przy tym
zmysły, a lądując uderzyła go pomiędzy łopatkami rękojeścią miecza. Był to atak
z zaskoczenia, którego zapewne mężczyzna się nie spodziewał i czuła, że tylko
dlatego miała teraz przewagę. Następnie szybko się obróciła na jednej nodze,
stając do niego przodem i odskoczyła do tyłu, żeby zrobić pomiędzy nimi
dystans. Chwała sile i zwinności wilkołaka, chociaż nie sądziła, żeby dalej też
tak łatwo mogła mu umknąć.
Baocheng nie skrzywił się, kiedy rękojeść jej miecza uderzyła o jego plecy. Znosił już gorsze rzeczy. Odwrócił się szybko i zaatakował miejsce na ciele dziewczyny, które było najmniej chronione. Jego miecz szybko oraz z całą siłą, jaką Baocheng miał, obił się o lewy bok Atei.
— Koniec zajęć! — pani Charms oznajmiła, wchodząc między nich.
Dopiero wtedy Azjata spostrzegł się, że zostali ostatnią parą na polu treningowym.
— Nieźle wam poszło, chociaż mogło być lepiej. Dobrze skaczesz, ale miecz trzymasz fatalnie, popracujemy nad tym następnym razem — nauczycielka posłała im grymas przypominający uśmiech i oddaliła się powoli. — Możecie już iść — mruknęła na odchodne.
— No, kiedyś jeszcze będziemy musieli to dokończyć — Baocheng uśmiechnął się i pokłonił z wyrazami szacunku zanim odszedł.
Baocheng nie skrzywił się, kiedy rękojeść jej miecza uderzyła o jego plecy. Znosił już gorsze rzeczy. Odwrócił się szybko i zaatakował miejsce na ciele dziewczyny, które było najmniej chronione. Jego miecz szybko oraz z całą siłą, jaką Baocheng miał, obił się o lewy bok Atei.
— Koniec zajęć! — pani Charms oznajmiła, wchodząc między nich.
Dopiero wtedy Azjata spostrzegł się, że zostali ostatnią parą na polu treningowym.
— Nieźle wam poszło, chociaż mogło być lepiej. Dobrze skaczesz, ale miecz trzymasz fatalnie, popracujemy nad tym następnym razem — nauczycielka posłała im grymas przypominający uśmiech i oddaliła się powoli. — Możecie już iść — mruknęła na odchodne.
— No, kiedyś jeszcze będziemy musieli to dokończyć — Baocheng uśmiechnął się i pokłonił z wyrazami szacunku zanim odszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz