Nareszcie się tu znalazł. Droga do akademii wydawała mu się dłużyc w nieskończoność. Długo by opowiadać, co się działo w trakcie jego małej podróży i jakie drobne przeszkody napotykał na swojej drodze. Teraz jednak zdecydowanie bardziej wolał się cieszyć faktem, że wreszcie znalazł się na terenie szkoły.
Kierował się odrobinkę pospiesznym krokiem przed siebie, co nie tyle było spowodowane spieszeniem się w jakieś konkretne miejsce, co bardziej małym stresem, który się w nim obudził, gdy tylko znalazł się w nowym miejscu. Wszystko tutaj wyglądało... Inaczej. Zupełnie inaczej niż w jego rodzinnych stronach. Mimo ogólnego zdenerwowania, jakie mu towarzyszyło i wprawiało jego serce w szalony rytm, jego jasnozielone oczka z dość sporym zaciekawieniem obserwowały wszystko dookoła niego. Przyglądał się po kolei pomieszczeniom, przedmiotom, ludziom... No właśnie; to ostatnie zaciekawiło go najbardziej. Wśród osób dostrzegał wiele bardzo różnych ras, mniej lub bardziej mu znanych. Prawdę mówiąc, nie do końca pojmował czemu większość z nich jest tak odświętnie ubrana. "Może jakiś apel się za chwilkę zacznie? Albo inna ważna uroczystość?" - zastanawiał się w swoich własnych myślach, rzucając przy tym wszystkim mijanym osobom ukradkowe spojrzenia, bo akurat ostatnim, czego w tym momencie pragnął, było załapanie z kimś niechcący kontaktu wzrokowego.
Kiedy zauważył wiszącą na ścianie tablicę ogłoszeń, podszedł do niej by ją przeczytać, z nadzieją, że może czegoś się z niej dowie. Przysunął twarz nieco bliżej tablicy i trochę zmarszczył brwi, skupiając wzrok na literkach, bo jednak bez okularów czytanie było dla niego trochę uciążliwym zajęciem, a same oprawki z jakiegoś dziwnego powodu miał wciśnięte do którejś z ciągniętych za sobą walizek, których nie widziało mu się przetrząsać na korytarzu. "Walentynki? To już dzisiaj!?" - pomyślał z dość sporym zaskoczeniem, a wyraz jego twarzy zmienił się na ciutkę zdziwiony. Jeszcze raz spojrzał na zbierające się na bal osoby, po czym zerknął na siebie.
Na sobie miał aktualnie jasnozielony płaszczyk z dość wysokim kołnierzem, ciemnozielone, dresowe spodnie i brązowe kozaki. "Oh, super. Wyglądam co najmniej, jakbym się z choinki urwał." - ponownie stwierdził sam w swoich własnych myślach - "Hah, nawet kolor się zgadza." - parsknął pod nosem krótkim i cichym śmiechem na swój własny żarcik, po czym kontynuował drogę do pokoju ze swoimi bagażami.
Oprócz dwóch walizek, które za sobą ciągnął, miał także przewieszoną przez ramię niewielką torbę. Była już trochę stara i miejscami zdarta, ale chłopak ani myślał ją z tego powodu wyrzucać; za bardzo ją sobie upodobał, by się jej pozbywać.
W końcu dotarł do swojego pokoju. Odłożył pod ścianę obie walizki, a torbę ulokował obok łóżka. Rozejrzał się po pokoju, a na jego twarzy pojawił się nieco szerszy uśmiech. "A więc zaczęło się." - stwierdził, mierząc zaciekawionym spojrzeniem każdą część swojego nowego pokoju.
Kiedy już skończył to na razie dość pobieżne przyglądanie się, zaczął się zastanawiać, co powinien teraz zrobić. Powinien gdzieś zgłosić, że przybył? Albo chociaż zorganizować sobie od kogoś plan lekcji i inne tym podobne kwestie? Tylko gdzie i co konkretnie?
Gdy już zdecydował, że pójdzie z tymi wszystkimi sprawami do dyrektorki, wykonał krok w stronę drzwi, jednak zaraz po tym małym kroczku zatrzymał się. Przypomniał sobie, że odbywa się przecież bal. Zapewne tam są teraz wszyscy, pani dyrektor również. Westchnął cicho, zastanawiając się nad czymś.
A może też by tam pójść? Może nie, żeby zaraz z kimś pogadać, ale chociaż... Pozwiedzać? Na przykład. Tak, to brzmiało jak plan. Zerknął w stronę walizki, w której miał spakowane swoje ubrania, mając ochotę przebrać się w coś bardziej adekwatnego do okazji. Jednak gdy tylko przypomniał sobie, jak bardzo poupychane ma tam ciuszki oraz że na jakieś 90% kiedy tylko otworzy walizkę, te się na niego wysypią, przeszła mu to ochota. Zanim jednak wyszedł, po krótkiej chwili namysłu sięgnął po swoją torbę i znowu ją założył, dopiero po tym opuszczając pomieszczenie.
Szedł korytarzem bardzo bliziutko ściany, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc mu w nie zwracaniu na siebie uwagi. Jednak jego skrzydełka były innego zdania i co jakiś czas trzepotały beztrosko, dając znać wszystkim dookoła: "Hej, patrzcie na mnie!~". Blondyn szedł dość ostrożnie, starając się po drodze o nikogo nie zahaczyć skrzydłami, nawet jeśli były one tak delikatne, że pewnie mało kto w ogóle by poczuł, gdyby zetknęły się z czyimś ramieniem.
Podążając za gromadkami wystrojonych osób, trafił w końcu do ogrodów. Wciąż trzymając się raczej na uboczu, rozglądał się po nowym miejscu i nowych osobistościach. Wszyscy wydawali się już zajęci: albo rozmawiali w grupkach, albo chodzili gdzieś parami, trzymając się za ręce, albo jeszcze coś innego. Pod tym względem truptająca w pewnej oddali od innych, samotna, blondwłosa wróżka o bladoturkusowych, trzepoczących co chwilę skrzydełkach i cosplayu choinki była dosyć dziwnym widokiem.
Chłopak naciągnął sobie trochę bardziej kołnierz, jak gdyby próbował się zasłonić przez czyimś wzrokiem. Rozglądał się, samemu nie wiedząc, kogo konkretnie szuka. Chciał podejść do jakiegoś z nauczycieli? A może lepiej do innego ucznia? "A może do nikogo i wrócisz do pokoju?" - usłyszał w głowie myśl swojej introwertycznej natury i mimo że całkiem mu taka opcja odpowiadała, postanowił z jakiegoś powodu jeszcze trochę tu zostać i zobaczyć czy coś się wydarzy.
Kierował się odrobinkę pospiesznym krokiem przed siebie, co nie tyle było spowodowane spieszeniem się w jakieś konkretne miejsce, co bardziej małym stresem, który się w nim obudził, gdy tylko znalazł się w nowym miejscu. Wszystko tutaj wyglądało... Inaczej. Zupełnie inaczej niż w jego rodzinnych stronach. Mimo ogólnego zdenerwowania, jakie mu towarzyszyło i wprawiało jego serce w szalony rytm, jego jasnozielone oczka z dość sporym zaciekawieniem obserwowały wszystko dookoła niego. Przyglądał się po kolei pomieszczeniom, przedmiotom, ludziom... No właśnie; to ostatnie zaciekawiło go najbardziej. Wśród osób dostrzegał wiele bardzo różnych ras, mniej lub bardziej mu znanych. Prawdę mówiąc, nie do końca pojmował czemu większość z nich jest tak odświętnie ubrana. "Może jakiś apel się za chwilkę zacznie? Albo inna ważna uroczystość?" - zastanawiał się w swoich własnych myślach, rzucając przy tym wszystkim mijanym osobom ukradkowe spojrzenia, bo akurat ostatnim, czego w tym momencie pragnął, było załapanie z kimś niechcący kontaktu wzrokowego.
Kiedy zauważył wiszącą na ścianie tablicę ogłoszeń, podszedł do niej by ją przeczytać, z nadzieją, że może czegoś się z niej dowie. Przysunął twarz nieco bliżej tablicy i trochę zmarszczył brwi, skupiając wzrok na literkach, bo jednak bez okularów czytanie było dla niego trochę uciążliwym zajęciem, a same oprawki z jakiegoś dziwnego powodu miał wciśnięte do którejś z ciągniętych za sobą walizek, których nie widziało mu się przetrząsać na korytarzu. "Walentynki? To już dzisiaj!?" - pomyślał z dość sporym zaskoczeniem, a wyraz jego twarzy zmienił się na ciutkę zdziwiony. Jeszcze raz spojrzał na zbierające się na bal osoby, po czym zerknął na siebie.
Na sobie miał aktualnie jasnozielony płaszczyk z dość wysokim kołnierzem, ciemnozielone, dresowe spodnie i brązowe kozaki. "Oh, super. Wyglądam co najmniej, jakbym się z choinki urwał." - ponownie stwierdził sam w swoich własnych myślach - "Hah, nawet kolor się zgadza." - parsknął pod nosem krótkim i cichym śmiechem na swój własny żarcik, po czym kontynuował drogę do pokoju ze swoimi bagażami.
Oprócz dwóch walizek, które za sobą ciągnął, miał także przewieszoną przez ramię niewielką torbę. Była już trochę stara i miejscami zdarta, ale chłopak ani myślał ją z tego powodu wyrzucać; za bardzo ją sobie upodobał, by się jej pozbywać.
W końcu dotarł do swojego pokoju. Odłożył pod ścianę obie walizki, a torbę ulokował obok łóżka. Rozejrzał się po pokoju, a na jego twarzy pojawił się nieco szerszy uśmiech. "A więc zaczęło się." - stwierdził, mierząc zaciekawionym spojrzeniem każdą część swojego nowego pokoju.
Kiedy już skończył to na razie dość pobieżne przyglądanie się, zaczął się zastanawiać, co powinien teraz zrobić. Powinien gdzieś zgłosić, że przybył? Albo chociaż zorganizować sobie od kogoś plan lekcji i inne tym podobne kwestie? Tylko gdzie i co konkretnie?
Gdy już zdecydował, że pójdzie z tymi wszystkimi sprawami do dyrektorki, wykonał krok w stronę drzwi, jednak zaraz po tym małym kroczku zatrzymał się. Przypomniał sobie, że odbywa się przecież bal. Zapewne tam są teraz wszyscy, pani dyrektor również. Westchnął cicho, zastanawiając się nad czymś.
A może też by tam pójść? Może nie, żeby zaraz z kimś pogadać, ale chociaż... Pozwiedzać? Na przykład. Tak, to brzmiało jak plan. Zerknął w stronę walizki, w której miał spakowane swoje ubrania, mając ochotę przebrać się w coś bardziej adekwatnego do okazji. Jednak gdy tylko przypomniał sobie, jak bardzo poupychane ma tam ciuszki oraz że na jakieś 90% kiedy tylko otworzy walizkę, te się na niego wysypią, przeszła mu to ochota. Zanim jednak wyszedł, po krótkiej chwili namysłu sięgnął po swoją torbę i znowu ją założył, dopiero po tym opuszczając pomieszczenie.
Szedł korytarzem bardzo bliziutko ściany, jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc mu w nie zwracaniu na siebie uwagi. Jednak jego skrzydełka były innego zdania i co jakiś czas trzepotały beztrosko, dając znać wszystkim dookoła: "Hej, patrzcie na mnie!~". Blondyn szedł dość ostrożnie, starając się po drodze o nikogo nie zahaczyć skrzydłami, nawet jeśli były one tak delikatne, że pewnie mało kto w ogóle by poczuł, gdyby zetknęły się z czyimś ramieniem.
Podążając za gromadkami wystrojonych osób, trafił w końcu do ogrodów. Wciąż trzymając się raczej na uboczu, rozglądał się po nowym miejscu i nowych osobistościach. Wszyscy wydawali się już zajęci: albo rozmawiali w grupkach, albo chodzili gdzieś parami, trzymając się za ręce, albo jeszcze coś innego. Pod tym względem truptająca w pewnej oddali od innych, samotna, blondwłosa wróżka o bladoturkusowych, trzepoczących co chwilę skrzydełkach i cosplayu choinki była dosyć dziwnym widokiem.
Chłopak naciągnął sobie trochę bardziej kołnierz, jak gdyby próbował się zasłonić przez czyimś wzrokiem. Rozglądał się, samemu nie wiedząc, kogo konkretnie szuka. Chciał podejść do jakiegoś z nauczycieli? A może lepiej do innego ucznia? "A może do nikogo i wrócisz do pokoju?" - usłyszał w głowie myśl swojej introwertycznej natury i mimo że całkiem mu taka opcja odpowiadała, postanowił z jakiegoś powodu jeszcze trochę tu zostać i zobaczyć czy coś się wydarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz