By
Shadow Memory
|
20:59
|
Przekrzywiła głowę i zaczęła nerwowo potrząsać grzechotką. Brzmiała jak zdenerwowany grzechotnik, bo w sumie aktualnie zbyt spokojna też nie była. Jelly nie widziała żadnego sensu w walce, nie szlifującej umiejętności, w których posiadaniu była. Matka zawsze mówiła, że walka powinna kończyć się jednym, morderstwem. Westchnęła, bo słowa wilkołaka w pewien sposób doprowadziły do tego, że musiała pomyśleć o jakiejś sensowniejszej strategii. Dziewczyna jako broni używała dwóch sztyletów, również broń krótka. Gorgon szybko przypomniała sobie sposób w jaki walczono za pomocą noży, tylko wtedy de facto należało przeciwnika zadźgać. Dobra, można spróbować wersji, w której silne bloki będą podstawą.
Meduza dużym zamachem, wkładając w niego znaczną siłę, uderzyła przedramieniem w przedramię wilkołaka. Ostrza również uderzyły o siebie, metal wydał z siebie nieprzyjemny zgrzyt. Siła. To wystarczyło, by zwyciężyć. Jelly mogła doprowadzić do upadku dziewczyny, jednak Atea już wcześniej wyostrzyła wszystkie zmysły gotowa do ataku wymierzonego od strony przeciwnika. W pierwszej chwili sądziła, że wąż się wycofa i odpuści walkę, według swojego pierwotnego planu, niemniej była bardzo zadowolona, kiedy do tego nie doszło. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, odsłaniający kiełki, kiedy dwa metale się ze sobą zderzyły tworząc bolesną melodię. Siła uderzenia ogona wytrąciła wilczycy z ręki dwustronne ostrze, ale dzięki temu też się otworzyła na atak ze strony kobiety. Atea nie miała zamiaru zbyt długo czekać, aż przeciwnik się zorientuje. Niemal od razu przekręciła ostrze w lewej ręce i zamierzała wbić je w sam koniec ogona węża.
Jelly odsunęła się nieco po uderzeniu. Przesadziła z siłą, jednakże wytrąciła dziewczynie jeden ze sztyletów, wyrównując szanse, przynajmniej pod względem broni. Węże na jej ciele syczały wściekle, próbując ukąsić wilkołaka, gdy głowa znajdowała się blisko obcej dziewczyny. Gorgon syknęła, czując obcy ucisk, wywołujący dyskomfort na końcówce ogona, niemal pod grzechotką. Obróciła się w ten sposób, by spojrzeć na to, co się tam w ogóle dzieje. Nie wiedziała jakim cudem, ale wilkołak chciał wbić jej sztylet w ogon, na co się skrzywiła. Ból delikatnie rozchodził się po jej ciele, chociaż Jelly była do niego przyzwyczajona. Niestety zdecydowanie za nim nie przepadała. Rękojeść naruszała wrażliwy obszar końcówki. Oszustwo, to miała być walka, a nie próba zabójstwa, ale skoro wilk mógł oszukiwać, to czemu nie wąż? Jelly wzięła głęboki zamach swym ciałem, jednak ten był zbyt wolny, bo tamta uskoczyła i wylądowała na ogonie, na JEJ CIELE. Nie chciała pozwolić jej się dotknąć, więc rzuciła się na ziemię, by się przetoczyć i zamachnąć ciałem zarówno po to, by dziewczyna spadła, ale i by mogła zostać odepchnięta.
Atea czuła satysfakcję i ekscytację z walki, która zapowiadała się na naprawdę udaną. Była dla niej wyzwaniem, a wilczyca uwielbiała wyzwania. Zwłaszcza, że widziała, że jej cios w ogon dał jakiś efekt i rozsierdził kobietę. Dało jej do zastrzyk adrenaliny, któremu się poddała. Na kolejny atak też się przygotowała i uskoczyła nad nim, wykonując salto. Była to udana próba, która spowodowała, że dziewczyna uniosła się dumą i nie zauważyła kolejnego ciosu, który nadchodził. Cios był dosyć mocny i nie tylko odepchnął Beamont, ale również wstrząsnął jej ciałem. Ból rozpromienił się od miejsca, w które trafiła, aż na całe ciało, a kolejny sztylet wypadł z ręki. Została bez broni. Poczuła się oszołomiona, co z całą pewnością nie umknęło wężowi, ale wyostrzyła zmysły do granic możliwości w tej formie, aby w razie czego sparować następne uderzenie.
Jej oponentka znajdowała się w tragicznej sytuacji. Leżała na ziemi, odrzucona uderzeniem parę metrów od meduzy. Jelly czuła pot na jej ciele, wymieszany z licznymi otarciami, z których sączyła się krew. O tak, tak pachniała walka, bez potu i krwi nie można było jej nazwać godną uwagi. Gorgon widziała jak przeciwniczka z trudem łapie oddech. Patrząc na to w jaki sposób oberwała, jej trajektorię lotu i upadek, meduza doszła do wniosku, że troszkę przesadziła, ale koniec końców, wilkołaczka chciała uczciwej walki. Niemniej, pomimo gorszego stanu, Atea podniosła się z ziemi, gotowa do dalszych działań. Meduza więc prześlizgnęła się do oponentki.
— Nie masz już broni — powiedziała, podrzucając bagnet w ręku. — W tym momencie zrobiłabym dwie rzeczy, spojrzałabym na ciebie lub… — Rozwarła swą paszcze, ukazując półprzezroczyste kły. — Ugryzła.
Chwyciła za skrawek materiału, który miała na sobie oponentka i uniosła ją. Chociaż była na przegranej pozycji i ponad ziemią, wilczyca nie zamierzała odpuścić. Złapała kobietę za nadgarstek i mocno zacisnęła pięści, czując jak jej pazury się wydłużają z zamiarem wbicia w jej ciało.
— DOŚĆ! — nauczycielka przerwała walkę, wtrącając się pomiędzy dwie ścierające się kobiety. Jelly rozluźniła uścisk, upuszczając oponentkę, która zwinnie wylądowała na ziemi na ugiętych kolanach i podpierając się jedną z dłoni o podłogę. Mimo tego, że starcie było przegrane, na jej twarzy widniał zadowolony uśmiech. Pewnie podeszła do węża i wyciągnęła w jej stronę dłoń do uścisku.
— Jestem Atea Beamont, to była bardzo dobra walka.
— Jelly Gorgon — Meduza przyjęła jej drobną dłoń, zaciskając ją w szponiastym uściku. — Następnym razem uważaj — dodała, odsuwając się.
— Siniaki i rany z pola walki noszę z dumą, ale dziękuję za radę — puściła jej oczko.
— Może gniew i determinacja rozpala cię teraz, ale wkrótce doprowadzi cię do lodowatej mogiły — nachyliła się nad wilkołakiem. — Nie bądź narwana, bo trafisz kiedyś na kogoś gorszego niż ja.
Jelly spojrzała jeszcze na osoby, które obserwowały walkę. Gdzieś w tłumie dostrzegła nawet pół konia. Potrząsnęła głową, bo ten to miał zupełnie inny problem niż ona, za dużo nóg. Gorgon spojrzała jeszcze na zmęczoną przeciwniczkę, którą mogłaby z łatwością zabić. Wzięła głęboki oddech, czując jak mżawka ochładza jej ciało. Nie musiała jej mordować, walki dla przyjemności też są przyjemne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz