By
Shadow Memory
|
21:57
|
Jelly miała na sobie białą, luźną suknię, przypominającą nieco togę bez rękawów, najważniejsze jednak, że była ona biała i przystrojona, zaś chłopak, w którego się wpatrywała odziany był w elegancki garnitur. Wiecie co mam na myśli, nie? Jelly też o tym myślała, ale im dłużej przyglądała się azjacie i im dłużej z pomocą języka zbierała zapach jego skóry, feromonów, zauważyła, że to nie on wytwarza charakterystyczny, lekko ostry posmak, który osiadał na jej języku. On był w nim jedynie obtoczony, jak pszczoła w pyłku kwiatowym. Chłopak na sali pachniał jak świeża bryza, wiatr, a smakował słodko, jak cukier, zaś to co na sobie nosił przypominało zapachem liście, ziemię, naturę, słomę, ciepło lata, a smak miało owoców posypanych chili, mniam, taka mieszanka rozpalała zmysły. Te dwa dominujące smaki mieszały się na jego ciele, ubraniach, tworząc coś dziwnego.
Wrażliwy węch meduzy wyłapał jeszcze jeden zapach i zarazem smak. Ten nie przypominał już smacznego kąska, a raczej zapach zagrożenia. Z jakiegoś powodu, dochodził on z posadzki pod stopami Gorgon, więc ta, udając, że poprawia obcas nachyliła się, pozwalając swym wężom zebrać więcej woni, kątem oka dostrzegła półprzezroczysty przedmiot, przypominający soczewkę i podniosła go tak, by nikt nie zauważył. Łuska, o mdłym, słodkim zapachu i smaku goryczy. Zapach samca. Przeciwnik? Rywal? Wróg? W każdym razie, inny gad, na którego trzeba zwrócić uwagę.
— Pani Gorgon, czy zdaje sobie sprawę, że szkoła to nie biuro matrymonialne?! — żachnęła wyraźnie wyprowadzona z równowagi Aquata Pullos, trudno było się kobiecie dziwić, w ciągu jednego dnia, dosłownie chwila po chwili bramy jej akademii przekroczyło dwoje uczniów o niemal takich samych mocach i rasie, takie przypadki nie zdarzają się. Przeznaczenie i przypadek leżą bliską siebie, mawiają, ale też faktem jest, że nieszczęścia chodzą parami.
Jelly nie odpowiedziała, a w zamian wyciągnęła plik banknotów i wręczyła zdezorientowanej syrenie.
— W której klasie jest ten o młodzieniec? I kim jest? — spytała Żmija, dyskretnie nachylając się do dyrektorki. Dziewczyna mówiła tonem, który sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie brała na poważnie całej sytuacji, którą sama stworzyła. — Nosi na swej skórze coś fascynującego.
Aquata Pullos traciła swoje pokłady cierpliwości, ale jak na dyrektorkę przystało, zasygnalizowała uczniom, że wszystko jest w porządku, a następnie złapała meduzę i odciągnęła na bok.
— Jeśli myślisz, że przyjmę łapówkę, a tym bardziej zdradzę ci personalia...
Nie dokończyła zdania, bo w ręku Jelly pojawił się kolejny plik banknotów, który wręczyła syrenie.
— Oczywiście nie musi pani mówić, ani tym bardziej mnie przyjmować — zaczęła nonszalancko dziewczyna. — Ale... Naraziłaby się pani na nieprzychylne spojrzenia opinii publicznej — mówiąc to, zsunęła nieco okulary z nosa i jednocześnie za pomocą ogona odgrodziła kobietę od swobodnego przejścia. — Moja rodzina z chęcią wsparłaby akademię, do której należę, wcześniej myślałam nad podjęciem nauki w Rabbit Hole, zastanawia mnie, czy jeśli usłyszeliby o tym, że dyrektorka nie przepada za uczniami z pewnych ras, to czy podjęliby odpowiednie kroki. — Jelly Gorgon syczała, a każde jej słowo, akcentował chór, szumiących na jej głowie węży.
— Zastraszanie nie wchodzi w grę, panno Gorgon — odparła Aquata, starając się zachować spokój. Nie przypominała sobie sytuacji, w której ktoś tak młody odnosiłby się do niej w ten sposób.
— Och rozumiem, pozwoli pani, że zadam jedno pytanie, w wodzie pojawia się pani zamiast stóp ogon, tak?
Aquata zamarła, to brzmiało tak, jakby Jelly Gorgon implikowała, że zechce ją zamienić w kamień, gdy Pullos będzie w syreniej formie. Dyrektorka nie widziała oczy Gorgon i pierwszy raz poczuła zagrożenie ze strony ras, mogących zabijać spojrzeniem. Meduza wciąż głowę miała skierowaną w jej stronę i machała językiem, zbierając jej zapach.
— To już jest groźba — odparła Aquata chłodno, starając się zachować spokój, choć wiedziała, że jeśli popełni błąd, może dojść do tragedii. — Groźba, próba przekupstwa oraz wyłudzenie informacji. Nie jesteś chyba stalkerem?
Ogon meduzy zadrżał.
— Wspomnę jeszcze raz, moja rodzina z przyjemnością wesprze szkołę finansowo, jeśli zapewni mi tu pani wszystkie dostępne środki. Łącznie z informacjami na temat uczniów, nie jestem osobą, która wykorzysta je w jakikolwiek zły sposób.
— Jeśli się nie zgodzę?
Meduza nachyliła się nad kobietą i wysyczała wprost do jej ucha:
— Straci pani w oczach opinii publicznej...
Cokolwiek miało to znaczyć, Aquata Pullos nie chciała ryzykować zdrowiem i życiem uczniów, swoim jak i reputacją Nook of Wolves. Rodzina Gorgonów miała duży majątek oraz wpływ na sprawy, dziejące się na świecie, więc nawet gdyby Jelly Gorgon zamieniłaby akademię w wystawę posągów, zatuszowano by to. Aquata była silną kobietą, ale w tym momencie, nie miała planu, jak skutecznie zaradzić tej sytuacji, pozostało więc przyjąć Żmiję to bezpiecznego gniazda, które stworzyła dla swych rybeniek i obserwować z oddali.
— Chłopak, o którego pytałaś to Dong Baocheng, należy do klasy łowców, jest...
— Później — przerwała jej meduza. — Proszę o zapisanie mnie do klasy łowców.
Aquata zacisnęła pięści. Wymusiła uśmiech.
— Chciałam ci powiedzieć, że ma malutką córeczkę...
— To nie problem — zbyła ją ponownie Jelly, obserwując ruchy mężczyzny, jakby starała się spamiętać każde ułożenie jego kończyn. — W sumie, nawet dobrze.
Gorgon miała jakiś plan lub po prostu zachowywała się jak niespełna rozumu.
— Crystal Amber aktualnie nie ma z kim mieszkać, zakwateruję cię z nią, dziewczyna jest dosłownie kamieniem.
Jelly wyraźnie się tym zainteresowała. Węże zwróciły się ku Aquacie.
— Która to? — spytała Żmija.
W odpowiedzi Aquata wskazała dziewczynę w roztarganej sukni, której styl przypominał nieco chłopczycę, rozmawiała z ciemnoskórą nastolatką.
— Miała być kamieniem, a ona się rusza. Podrabiana jakaś — burknęła cicho meduza.
Aquata zdecydowała się nie ujawniać pobytu Vena Viperiosa w akademii, patrząc na zachowanie Jelly Gorgon mogło to doprowadzić do niepotrzebnej rzezi. Te dwa skrajnie odmienne charaktery wywołałyby razem tornado, a nawet lepiej, cyklon.
— Co jeszcze może mi pani powiedzieć na temat Baochenga? Najlepiej coś dotyczącego rodziny, wie pani, dzięki takim informacjom łatwiej zweryfikować osobę — meduza ponownie zwróciła się do syreny.
Aquata miała wrażenie, że śni, że ma najgorszy koszmar w życiu, jeszcze nigdy tak nikt jej nie upokarzał, jeszcze nigdy uczeń nie dyktował jej warunków, grożąc zniszczeniem akademii.
— Uczęszcza do szkoły z bratem oraz siostrą, cała rodzina to półbogowie. — Tak bardzo nie chciała mówić, jednakże dla dobra uczniów, akademii.... — Naprawdę nazywasz się Jelly Gorgon — W tej całej, absurdalnej sytuacji idiotyczne imię dziewczyny nie dawało dyrektorce spokoju.
— Nie, ale prawdziwego i tak by pani nie wymówiła, tylko ci, co znają mowę węży są w stanie je powiedzieć — wysyczała cicho Jelly, a następnie urwała rozmowę tymi słowami: — Z chęcią porozmawiam z panią po balu oraz dopełnię wszystkie formalności związane ze szkołą oraz zakwaterowaniem.
Meduza powoli ruszyła w stronę stołu z przekąskami, zostawiając dyrektorkę. Po pierwsze, musiała wiedzieć z kim właściwie chodzi do szkoły, znać ich pochodzenie, moce, rodziny, po drugie, musiała odnaleźć źródło, z którego mogła czerpać rozwiązania, gdy te zgodne z prawem jej się skończą, każda szkoła miała takie miejsce, wystarczyło je odnaleźć, musiała też rozgryźć zapach Baochenga, pachniał wieloma osobami, jednak zapach jednej dominował na jego skórze, podobny, więc zapewne ktoś z rodziny. No i po trzecie, najważniejsze. Jelly Gorgon wyciągnęła przezroczystą łuskę i delikatne ją powąchała. Węże nie są terytorialne, ale meduzy już tak. Musiała odnaleźć drugiego gada w tej szkole.
Wrażliwy węch meduzy wyłapał jeszcze jeden zapach i zarazem smak. Ten nie przypominał już smacznego kąska, a raczej zapach zagrożenia. Z jakiegoś powodu, dochodził on z posadzki pod stopami Gorgon, więc ta, udając, że poprawia obcas nachyliła się, pozwalając swym wężom zebrać więcej woni, kątem oka dostrzegła półprzezroczysty przedmiot, przypominający soczewkę i podniosła go tak, by nikt nie zauważył. Łuska, o mdłym, słodkim zapachu i smaku goryczy. Zapach samca. Przeciwnik? Rywal? Wróg? W każdym razie, inny gad, na którego trzeba zwrócić uwagę.
— Pani Gorgon, czy zdaje sobie sprawę, że szkoła to nie biuro matrymonialne?! — żachnęła wyraźnie wyprowadzona z równowagi Aquata Pullos, trudno było się kobiecie dziwić, w ciągu jednego dnia, dosłownie chwila po chwili bramy jej akademii przekroczyło dwoje uczniów o niemal takich samych mocach i rasie, takie przypadki nie zdarzają się. Przeznaczenie i przypadek leżą bliską siebie, mawiają, ale też faktem jest, że nieszczęścia chodzą parami.
Jelly nie odpowiedziała, a w zamian wyciągnęła plik banknotów i wręczyła zdezorientowanej syrenie.
— W której klasie jest ten o młodzieniec? I kim jest? — spytała Żmija, dyskretnie nachylając się do dyrektorki. Dziewczyna mówiła tonem, który sprawiał wrażenie, jakby w ogóle nie brała na poważnie całej sytuacji, którą sama stworzyła. — Nosi na swej skórze coś fascynującego.
Aquata Pullos traciła swoje pokłady cierpliwości, ale jak na dyrektorkę przystało, zasygnalizowała uczniom, że wszystko jest w porządku, a następnie złapała meduzę i odciągnęła na bok.
— Jeśli myślisz, że przyjmę łapówkę, a tym bardziej zdradzę ci personalia...
Nie dokończyła zdania, bo w ręku Jelly pojawił się kolejny plik banknotów, który wręczyła syrenie.
— Oczywiście nie musi pani mówić, ani tym bardziej mnie przyjmować — zaczęła nonszalancko dziewczyna. — Ale... Naraziłaby się pani na nieprzychylne spojrzenia opinii publicznej — mówiąc to, zsunęła nieco okulary z nosa i jednocześnie za pomocą ogona odgrodziła kobietę od swobodnego przejścia. — Moja rodzina z chęcią wsparłaby akademię, do której należę, wcześniej myślałam nad podjęciem nauki w Rabbit Hole, zastanawia mnie, czy jeśli usłyszeliby o tym, że dyrektorka nie przepada za uczniami z pewnych ras, to czy podjęliby odpowiednie kroki. — Jelly Gorgon syczała, a każde jej słowo, akcentował chór, szumiących na jej głowie węży.
— Zastraszanie nie wchodzi w grę, panno Gorgon — odparła Aquata, starając się zachować spokój. Nie przypominała sobie sytuacji, w której ktoś tak młody odnosiłby się do niej w ten sposób.
— Och rozumiem, pozwoli pani, że zadam jedno pytanie, w wodzie pojawia się pani zamiast stóp ogon, tak?
Aquata zamarła, to brzmiało tak, jakby Jelly Gorgon implikowała, że zechce ją zamienić w kamień, gdy Pullos będzie w syreniej formie. Dyrektorka nie widziała oczy Gorgon i pierwszy raz poczuła zagrożenie ze strony ras, mogących zabijać spojrzeniem. Meduza wciąż głowę miała skierowaną w jej stronę i machała językiem, zbierając jej zapach.
— To już jest groźba — odparła Aquata chłodno, starając się zachować spokój, choć wiedziała, że jeśli popełni błąd, może dojść do tragedii. — Groźba, próba przekupstwa oraz wyłudzenie informacji. Nie jesteś chyba stalkerem?
Ogon meduzy zadrżał.
— Wspomnę jeszcze raz, moja rodzina z przyjemnością wesprze szkołę finansowo, jeśli zapewni mi tu pani wszystkie dostępne środki. Łącznie z informacjami na temat uczniów, nie jestem osobą, która wykorzysta je w jakikolwiek zły sposób.
— Jeśli się nie zgodzę?
Meduza nachyliła się nad kobietą i wysyczała wprost do jej ucha:
— Straci pani w oczach opinii publicznej...
Cokolwiek miało to znaczyć, Aquata Pullos nie chciała ryzykować zdrowiem i życiem uczniów, swoim jak i reputacją Nook of Wolves. Rodzina Gorgonów miała duży majątek oraz wpływ na sprawy, dziejące się na świecie, więc nawet gdyby Jelly Gorgon zamieniłaby akademię w wystawę posągów, zatuszowano by to. Aquata była silną kobietą, ale w tym momencie, nie miała planu, jak skutecznie zaradzić tej sytuacji, pozostało więc przyjąć Żmiję to bezpiecznego gniazda, które stworzyła dla swych rybeniek i obserwować z oddali.
— Chłopak, o którego pytałaś to Dong Baocheng, należy do klasy łowców, jest...
— Później — przerwała jej meduza. — Proszę o zapisanie mnie do klasy łowców.
Aquata zacisnęła pięści. Wymusiła uśmiech.
— Chciałam ci powiedzieć, że ma malutką córeczkę...
— To nie problem — zbyła ją ponownie Jelly, obserwując ruchy mężczyzny, jakby starała się spamiętać każde ułożenie jego kończyn. — W sumie, nawet dobrze.
Gorgon miała jakiś plan lub po prostu zachowywała się jak niespełna rozumu.
— Crystal Amber aktualnie nie ma z kim mieszkać, zakwateruję cię z nią, dziewczyna jest dosłownie kamieniem.
Jelly wyraźnie się tym zainteresowała. Węże zwróciły się ku Aquacie.
— Która to? — spytała Żmija.
W odpowiedzi Aquata wskazała dziewczynę w roztarganej sukni, której styl przypominał nieco chłopczycę, rozmawiała z ciemnoskórą nastolatką.
— Miała być kamieniem, a ona się rusza. Podrabiana jakaś — burknęła cicho meduza.
Aquata zdecydowała się nie ujawniać pobytu Vena Viperiosa w akademii, patrząc na zachowanie Jelly Gorgon mogło to doprowadzić do niepotrzebnej rzezi. Te dwa skrajnie odmienne charaktery wywołałyby razem tornado, a nawet lepiej, cyklon.
— Co jeszcze może mi pani powiedzieć na temat Baochenga? Najlepiej coś dotyczącego rodziny, wie pani, dzięki takim informacjom łatwiej zweryfikować osobę — meduza ponownie zwróciła się do syreny.
Aquata miała wrażenie, że śni, że ma najgorszy koszmar w życiu, jeszcze nigdy tak nikt jej nie upokarzał, jeszcze nigdy uczeń nie dyktował jej warunków, grożąc zniszczeniem akademii.
— Uczęszcza do szkoły z bratem oraz siostrą, cała rodzina to półbogowie. — Tak bardzo nie chciała mówić, jednakże dla dobra uczniów, akademii.... — Naprawdę nazywasz się Jelly Gorgon — W tej całej, absurdalnej sytuacji idiotyczne imię dziewczyny nie dawało dyrektorce spokoju.
— Nie, ale prawdziwego i tak by pani nie wymówiła, tylko ci, co znają mowę węży są w stanie je powiedzieć — wysyczała cicho Jelly, a następnie urwała rozmowę tymi słowami: — Z chęcią porozmawiam z panią po balu oraz dopełnię wszystkie formalności związane ze szkołą oraz zakwaterowaniem.
Meduza powoli ruszyła w stronę stołu z przekąskami, zostawiając dyrektorkę. Po pierwsze, musiała wiedzieć z kim właściwie chodzi do szkoły, znać ich pochodzenie, moce, rodziny, po drugie, musiała odnaleźć źródło, z którego mogła czerpać rozwiązania, gdy te zgodne z prawem jej się skończą, każda szkoła miała takie miejsce, wystarczyło je odnaleźć, musiała też rozgryźć zapach Baochenga, pachniał wieloma osobami, jednak zapach jednej dominował na jego skórze, podobny, więc zapewne ktoś z rodziny. No i po trzecie, najważniejsze. Jelly Gorgon wyciągnęła przezroczystą łuskę i delikatne ją powąchała. Węże nie są terytorialne, ale meduzy już tak. Musiała odnaleźć drugiego gada w tej szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz