Widziała zaskoczenie u brata i wtedy uśmiechnęła się delikatnie. Sama
była zdziwiona swoim nastawieniem, bo zdecydowanie raczej unikała
chłopców, a raczej głębszych relacji z nimi.
Jednak po jego kolejnych zdaniach zniechęcałam się nieco. Wolałaby nie zrazić się do płci przeciwnej jeszcze bardziej, niż była tera.
— Wspaniale, Może być, w końcu jak zły może być normalny, zwykły chłopak? HAHA — Zaśmiała się nerwowo tylko. Przyglądała się uważnie bratu, który przez dłuższą chwilę jeszcze się zastanawiał. Jakby naprawdę nie był jakoś bardzo pewny, tego co mówi. A więc tak: Unikać niejakiego Jamesa. Zanotowane.
— Spokojny — dodała zaraz po nim, lekko zamyślona. Nie wie, czy to dobrze, czy źle? Może jednak nie ma ochoty nikogo poznawać. Chyba zdecydowanie straciła całą chęć.
— A mam, coś by się znalazło, tylko nie wiem, czy to nie będzie zbyt... eleganckie na taki zwykły, szkolny bal — cały czas była w zadumie. Z jakiegoś powodu ciekawił ją ten współlokator jej brata, choć z jednej strony zniechęcił ją ten krótki i niedokładny opis, a wcale nie było do tego powodu - za to z drugiej, taka nutka tajemniczości była... Pociągająca. O ile można było to tak nazwać. Nie wiedziała, czy to słowo dobrze oddaje towarzyszącą jej ciekawość.
— Skoro masz godzinę, to może pójdziesz mi pomóc się wyszykować? — zapytała, po czym nie czekając wcale na reakcje jej brata, pociągnęła go za sobą w stronę damskiego skrzydła. Szybko znaleźli się w jej pokoju, który był przystrojony zbyt dużą ilością roślin i pnączy. Kazała chłopakowi usiąść na jej łóżku, po czym z szafy wyjęła jej wyjątkową kreację. Dla niej miała ona szczególną wartość. Nie był to zwykły ciuch. Był to prezent od jej oschłej dla niej matki. Mimo że ta zawsze powtarzała, że była Fausta była pomyłką, to mały faun nigdy nie przestawał jej kochać.
Pokazała bratu piękną i dość długą suknię w kolorze jasnego, błękitnego nieba. Jej dół był lekko przeźroczysty z elementami wyszytych na niej małych kwiatów. Góra była nieco ciemniejsza, prosta, bez żadnych ozdób, łączyła się z dołem trochę nad kolana, przykrywając kawałek nóg. Cała suknia nie miała rękawów, a dekolt był w kształcie serca z mocniejszym wcięciem w biuście.
— Dostałam od mamusi. Ładna? Nie będzie to przegięciem? — zapytała się go wesoło.
— Wyglądasz pięknie, nie masz się czym przejmować, naprawdę — Podekscytowała się na odpowiedź brata, bo chciała już ją wcześniej ubrać, ale jakoś nigdy nie było za bardzo żadnej okazji.
Porozmawiała z bratem jeszcze chwilę, pozwoliła mu wyczesać futerko na jej jelenich uszkach, bo bardzo lubiła, gdy jej bracia to robili. Nie chcąc jednak zajmować mu więcej czasu, pozwoliła mu wyjść trochę szybciej, żeby nie spóźnił się na te jego randkę.
Zerwała kwiat astrów i szafirków, po czym dała je na swój złamany róg. Pstryknęła palcami, a kwiaty oplotły całe urwane poroże. Ułożyła jeszcze tylko swoje niesforne loki i włożyła suknie. Założyła wygodne, płaskie błękitne baletki pod kolor sukni. Popsikała się swoimi ulubionymi perfumami. Lalique - Amethyst. Dała jeszcze delikatny różowy błyszczyk na usta, po czym wyszła na bal.
Ogród naprawdę ją zachwycił. Ona, inni uczniowie i nauczyciele o podobnych zdolnościach do jej naprawdę się postarali. Przeszła obok Cudownej Bogini Afrodyty. Była naprawdę piękna, ale nie ośmieliła się do niej przemówić. Wolała się udać w bardziej kameralną część ogrodów i tam zająć się sobą, zanim jakaś para zakochanych zabierze to miejsce. Po krótkim spacerze dotarła na mostek w azjatyckim klimacie. Stanęła na nim, oparła się o niego i spojrzała w czystą jak nigdy tafle wody zamyślając się...
Jednak po jego kolejnych zdaniach zniechęcałam się nieco. Wolałaby nie zrazić się do płci przeciwnej jeszcze bardziej, niż była tera.
— Wspaniale, Może być, w końcu jak zły może być normalny, zwykły chłopak? HAHA — Zaśmiała się nerwowo tylko. Przyglądała się uważnie bratu, który przez dłuższą chwilę jeszcze się zastanawiał. Jakby naprawdę nie był jakoś bardzo pewny, tego co mówi. A więc tak: Unikać niejakiego Jamesa. Zanotowane.
— Spokojny — dodała zaraz po nim, lekko zamyślona. Nie wie, czy to dobrze, czy źle? Może jednak nie ma ochoty nikogo poznawać. Chyba zdecydowanie straciła całą chęć.
— A mam, coś by się znalazło, tylko nie wiem, czy to nie będzie zbyt... eleganckie na taki zwykły, szkolny bal — cały czas była w zadumie. Z jakiegoś powodu ciekawił ją ten współlokator jej brata, choć z jednej strony zniechęcił ją ten krótki i niedokładny opis, a wcale nie było do tego powodu - za to z drugiej, taka nutka tajemniczości była... Pociągająca. O ile można było to tak nazwać. Nie wiedziała, czy to słowo dobrze oddaje towarzyszącą jej ciekawość.
— Skoro masz godzinę, to może pójdziesz mi pomóc się wyszykować? — zapytała, po czym nie czekając wcale na reakcje jej brata, pociągnęła go za sobą w stronę damskiego skrzydła. Szybko znaleźli się w jej pokoju, który był przystrojony zbyt dużą ilością roślin i pnączy. Kazała chłopakowi usiąść na jej łóżku, po czym z szafy wyjęła jej wyjątkową kreację. Dla niej miała ona szczególną wartość. Nie był to zwykły ciuch. Był to prezent od jej oschłej dla niej matki. Mimo że ta zawsze powtarzała, że była Fausta była pomyłką, to mały faun nigdy nie przestawał jej kochać.
Pokazała bratu piękną i dość długą suknię w kolorze jasnego, błękitnego nieba. Jej dół był lekko przeźroczysty z elementami wyszytych na niej małych kwiatów. Góra była nieco ciemniejsza, prosta, bez żadnych ozdób, łączyła się z dołem trochę nad kolana, przykrywając kawałek nóg. Cała suknia nie miała rękawów, a dekolt był w kształcie serca z mocniejszym wcięciem w biuście.
— Dostałam od mamusi. Ładna? Nie będzie to przegięciem? — zapytała się go wesoło.
— Wyglądasz pięknie, nie masz się czym przejmować, naprawdę — Podekscytowała się na odpowiedź brata, bo chciała już ją wcześniej ubrać, ale jakoś nigdy nie było za bardzo żadnej okazji.
Porozmawiała z bratem jeszcze chwilę, pozwoliła mu wyczesać futerko na jej jelenich uszkach, bo bardzo lubiła, gdy jej bracia to robili. Nie chcąc jednak zajmować mu więcej czasu, pozwoliła mu wyjść trochę szybciej, żeby nie spóźnił się na te jego randkę.
Zerwała kwiat astrów i szafirków, po czym dała je na swój złamany róg. Pstryknęła palcami, a kwiaty oplotły całe urwane poroże. Ułożyła jeszcze tylko swoje niesforne loki i włożyła suknie. Założyła wygodne, płaskie błękitne baletki pod kolor sukni. Popsikała się swoimi ulubionymi perfumami. Lalique - Amethyst. Dała jeszcze delikatny różowy błyszczyk na usta, po czym wyszła na bal.
Ogród naprawdę ją zachwycił. Ona, inni uczniowie i nauczyciele o podobnych zdolnościach do jej naprawdę się postarali. Przeszła obok Cudownej Bogini Afrodyty. Była naprawdę piękna, ale nie ośmieliła się do niej przemówić. Wolała się udać w bardziej kameralną część ogrodów i tam zająć się sobą, zanim jakaś para zakochanych zabierze to miejsce. Po krótkim spacerze dotarła na mostek w azjatyckim klimacie. Stanęła na nim, oparła się o niego i spojrzała w czystą jak nigdy tafle wody zamyślając się...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz