— Śmieszne — stwierdził zaraz zdziwiony, kiedy zobaczył okulary przeciwsłoneczne u siebie szufladzie. Uśmiechnął się rozbawiony na widok wygłupiającej się siostry, dochodząc do wniosku, że naprawdę potrzebuje przeglądnąć zawartość swojej szafy - nie kojarzył połowy rzeczy, wyciąganych przez Faustę. Mimo wszystko bardzo cieszył się jej pomocą. A w sumie to bardziej cieszył się, że postanowiła go odwiedzić.
— Przecież słońce mnie nawet nie razi. Po co okulary? — dokończył swoją myśl, drapiąc się po, całe szczęście, gładkim już policzku.
Z zarostem było mu wyjątkowo nie do twarzy.
— Ja zwracam uwagę — rzucił wymijająco. Właściwie, nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Rowena była bardzo specyficzna i różniła się od większości dziewczyn, które mijał na korytarzu szkolnym (co Azjata uważał za ogromną zaletę).
I chociaż faktem było, że smarkała w bluzy, po krótkim zastanowieniu NamGi podejrzewał, że wilczyca, jak każda zresztą dziewczyna, na swój sposób zwraca uwagę na ubiór; te kolczyki, niemal zawsze pomalowany paznokieć i blade wspomnienie z ich barowej imprezy, kiedy Rowena ubrana była niemal odświętnie, nie mogły być przypadkiem.
— Raczej tak. Wiesz, chyba każda dziewczyna w jakimś stopniu na to patrzy, nie? — odpowiedział w końcu konkretniej, kiwając nieznacznie głową, jakby na potwierdzenie swoich własnych słów.
— Poznaliśmy się na tej wycieczce. Wiesz, tej na początku roku szkolnego. Na tej, co połowa uczniów prawie umarła — wytłumaczył, uśmiechając się blado na wspomnienie niezliczonych korytarzy podziemnych i niemiłych przygód, które przeżył razem z Roweną. Nie chciał mimo wszystko wdawać się w szczegóły; nie miał zamiaru martwić rodzeństwa, zwłaszcza teraz, kiedy było to już tylko wspomnienie, a siniaki niemal całkowicie się wchłonęły.
No, i poza tym była tam Huan, która nie powinna słuchać krwawych historii.
— Wieczorem poszliśmy do jakiejś karczmy na drinka, pobawiliśmy się razem, a co się działo dalej, to już nie pamiętam — zaśmiał się promiennie, przypominając sobie, że faktycznie poniosło ich z ilością alkoholu.
Nazajutrz zresztą rzygał jak kot, ale podejrzewał, że najbardziej przyczynił się do tego ten niby-rum, którego picia żałował jeszcze parę następnych dni.
— Niedługo potem wpakowałem się z ... — przerwał na chwilę, próbując przypomnieć sobie imię jego towarzyszki. W głowie dźwięczało mu tylko "Atena", ale wiedział, że nie chodziło o to.
— Ah, Ateą w małe kłopoty. Wpadliśmy do świata duchów, Rowena w sumie też wpadła z jakimś kolesiem, znów prawie umarliśmy i ... — przerwał na chwilę, dochodząc do wniosku, że nie potrafi opowiadać historii.
Może dlatego, że peszył go nieznacznie fakt opowiadania rodzeństwu o tym, że lubił kogoś trochę bardziej niż zazwyczaj.
— No nie wiem. Lubimy się. Chciałem ją zabrać na bal, ale nie bardzo lubi takie klimaty, więc zaproponowałem randkę. I w sumie chyba nawet lepiej wyszło — uśmiechnął się w końcu ciepło i spoglądnął na Faustę, licząc, że stojąc przed obliczem tej dziurawej historii, będzie mogła dopowiedzieć sobie trochę faktow i zrozumieć, że NamGi naprawdę polubił Rowenę.
— O, ten pierwszy jest świetny. Ta druga bluza .. jakby trochę ... Nie jest moja. Może to Bao. I to kółko jest takie śmiesznie — odparł, przebierając się w nowy zestaw ciuchów. Kiedy tylko to zrobił, poczuł się odrobinę przytłoczony ilością czarnego, którą miał na sobie i postanowił to zmienić.
Z tą myślą zmienił czarne spodnie na inne, odrobinę znoszone, wpadające w klasyczny kolor jeansu i pokazał się rodzeństwu.
Niedługo potem Huan zaczęła mruczeć smętnie o balu, więc Baocheng, rzucając wcześniej, że partnerki na bal nie ma, zabrał dziewczynkę na tańce. Zostając sam z siostrą w pokoju, spoglądnął na nią zaczepnie i, krzyżując ręce na piersi, oparł się o ścianę, patrząc na nią chwilę w milczeniu.
— No a ty, Fausta? — zagaił chrapliwie, unosząc jedną brew ku górze.
— Poznałaś jakiegoś rogatego faceta? Całowaliście się już może, hę? — zapytał z pełną powagą.
— A może coś więcej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz