August fanem biwaków nie był, spania pod namiotem też nie, ale tym razem nie miał na co narzekać. Było w miarę wygodnie, wypukłości w ziemi nie wbijały mu się bezlitośnie w plecy, tylko raz po raz w nocy czuł, jakby dostał silnego kopniaka w łydkę lub uderzenie w ramię, to było dużym minusem, ale przez noc nie mógł sobie uświadomić co było tego powodem. Spał też dość twardo jak na siebie, to też było czynnikiem w tej specyficznej dla niego sytuacji.
Nie wiedział, która była godzina jak się obudził, tajemnicze łaskotanie było powodem, ale miał wręcz pewność, że była za dwadzieścia ósma jak cały namiot poszedł w ruch a w kostkę Burne'a trafił jakiś kanciasty przedmiot, którym okazał się być jego telefon. Z syknięciem i cichym marudzeniem przeszedł w końcu do siadu i pomasował obolałą kostkę. Przetarł oczy, aby pozbyć się lekko zamglonego obrazu i dalej ciut zdezorientowany rozejrzał się po ciasnym namiocie. Zatrzymał wzrok na chłopaku, powoli łącząc ze sobą wszystkie fakty, po czym zdjął dłoń ze swojej kostki i chwycił telefon
— Wolałbym jakieś podziękowanie — odezwał się po odchrząknięciu, aby chrypa nie zatrzymała go w połowie zdania. Gdyby nie dobre serce Augusta, to Viktor prawdopodobnie spałby pod gołym niebem lub jednym z namiotów kadry. Za to dzięki mu mógł spać w tym samym co on. Nie grzeszył wielkością, ale przynajmniej było wygodnie i dość ciepło. I na pewno ochroniło go przed możliwym deszczem nocnym, lub wiatrami. Pogoda bywała zdradliwa, szczególnie w lesie.
Po zaciśnięciu palców na telefonie w końcu rzucił nim w kierunku Słowaka, celnie trafiając w jego ramię i przejechał teraz wolnymi dłońmi kilka razy po twarzy, by się rozbudzić. Bandaż przypomniał mu o wczorajszym dniu i automatycznie poczuł ból rozchodzący się od palca
— Najpierw mnie kopiesz a potem rozwalasz cały namiot moim telefonem — wypomniał jeszcze przed całkowitym podniesieniem się. Dobrze sobie zdawał sprawę z tego, że powinien jak najszybciej przebrać się z piżamy, która specjalnie pod ten wyjazd składała się z dresów, w inne dresy lub coś równie wygodnego, ale chłód, który raz po raz przylatywał z zewnątrz go nie zachęcał do jakiegokolwiek działania. Tylko na jedną rzecz teraz miał siłę. Na zjedzenie zrobionych przez siebie kanapek, które miały służyć jako prowiant na wycieczkę i będą idealne na śniadanie.
Patrzył chwilę na Viktora to na kanapkę i w końcu rzucił jedną z nich, wszystkie owinięte szczelnie w folię aluminiową, w jego kierunku, żeby też zjadł coś przed kolejnym dniem wypełnionym zadaniami. Pewnie jak oboje się przygotują, to skończą w centrum obozu, aby dowiedzieć się, co ich dzisiaj czeka.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz