Gdy
do uszu rudowłosej dobiegł dźwięk budzika przekręciła się na drugi bok.
–
Jeszcze pięć minut – mruknęła cichutko pod nosem.
Gdy
jednak uciążliwy dźwięk nie ucichł, niechętnie się podniosła. Wyłączyła
wkurzające urządzenie i przeciągnęła się, ziewając.
–
No dobra, nie ma pięciu minut – pokręciła głową i wygramoliła się z łóżka.
Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej ubrania. Zerknęła jeszcze na swoją
współlokatorkę i spostrzegłszy, iż ta śpi skierowała się w kierunku łazienki.
Po
kilku minutach wyszła stamtąd już ubrana i przygotowana na nowy dzień. Ponieważ
zapowiadał się on dość słonecznie miała na sobie jasnożółty cienki sweterek o
długich rękawach, jasnobrązowe spodnie i szare trampki na nogach. Włosy splotła
w gruby warkocz, po czym wyszła z pokoju.
Po
szybkim śniadaniu ruszyła na zajęcia. Słońce było jeszcze dość nisko, miała
więc nadzieję, że przynajmniej raz w życiu będzie na czas. Idąc w kierunku
smoczej stajni kończyła jeszcze jeść jabłko.
Gdy
była już na miejscu spostrzegła, że część klasy też już przybyła. Przywitała
się z niektórymi bardziej znanymi jej osobami, podeszła do swojego smoka. Pogłaskała
ją, gdyż była to samica, po pyszczku, na co smoczyca odpowiedziała cichym
mruknięciem zadowolenia.
–
Miłe, co? – zaśmiała się Ann – Masz, wiem, że je lubisz – mrugnęła okiem
podstawiając smokowi kawałek jabłka. Smoczyca powąchała je po czym szybko
zjadła, jakby się bała, że pożywienie zaraz zniknie.
Po
jakimś czasie dziewczyna i smok były gotowe do zajęć. Pozostało im tylko czekać
na resztę klasy. Lisica przymknęła więc oczy i pogrążyła się w myślach.
Najpierw przez jej głowę przeleciały wydarzenia z wycieczki oraz rozmowa z
dyrektorką, która nastąpiła po powrocie do akademii. Skrzywiła się mimowolnie
na to wspomnienie. Wizyta na dywaniku dyrektorki z powodu jednodniowego
spóźnienia nie należała do najprzyjemniejszych chwil jej życia.
Nie
musiała jednak długo czekać na zmianę tematu. Nie musiała bowiem długo czekać,
by jej myśli zaczęły krążyć po zbliżającym się halloween. Uśmiechnęła się pod
nosem. Trzeba będzie urządzić jakąś imprezę, przeleciało przez jej umysł.
Została
jednak wyrwana ze swoich przemyśleń przez kogoś krzyczącego do niej, że zaraz
startują. Wskoczyła więc na smoka i czekała na znak przewodniczącego klasy.
–
Nathii, in alto! – krzyknęła, gdy usłyszała głos jednego z braci Johnsonów.
Smok
wzbił się gwałtownie w powietrze i po kilku sekundach obydwie znalazły się w
powietrzu. Anastasia zaczęła tak kierować Nathii, że krążyły one wokół
akademii, z każdym kółkiem jednak poszerzając orbitę po której się poruszały.
Lisica
cały czas wypatrywała wzrokiem Tristana, gdyż to jego głos słyszała. Gdy wreszcie
wypatrzyła blondyna westchnęła cichutko. Zauważyła bowiem, iż ten rusza się w
jakiś dziwny sposób i otwiera usta, jakby coś mówił. Znała go już trochę i
wiedziała, co to może oznaczać – Tristan i Gustav się kłócą.
Nie
chciała jednak się w to plątać, szczególnie, że już kilka osób próbowało ich
uspokoić i nic to nie dawało. Bardzo ucieszyła ją czyjaś propozycja wyścigu,
gdyż wiedziała, że to odciągnie uwagę Johnsonów od swojej kłótni, nawet jeśli
na chwilę. Naprawdę się o nich bała, pomimo, iż czasem potrafili być bardzo
wkurzający. Podczas takiej kłótni w powietrzu mogliby sobie zrobić ogromną
krzywdę. A tego rudowłosa nie chciała, zależało jej na Johnsonach, byli
naprawdę dobrymi przyjaciółmi i nie chciała ich stracić, zwłaszcza poprzez
wypadek w czasie lekcji . Postanowiła więc cały czas mieć ich na oku.
Spokój
między Tristanem a Gustavem nie trwał długo. Po kilku minutach Anastasia znów
spostrzegła, że Tristan rusza ustami, w podobny sposób co wcześniej. Tym razem
jednak skończyło się to w niezbyt przyjemny sposób. Blondyn spadł z grzbietu
smoka. I leciał w dół. Ann zamurowało na chwilę, a gdy się otrząsnęła,
białoskóry nie spadał już, a usadzał się w siodle na grzbiecie swojego smoka. I
nie był to już białoskóry, a ciemnoskóry. Odetchnęła więc z ulgą i nakierowała
Nahlii w ich kierunku.
–
Cześć – odezwała się będąc już dostatecznie blisko, by ją usłyszeli – Jesteście
naprawdę porąbani. Ja rozumiem kłócić się o… o cokolwiek tam się kłócicie, na
twardym gruncie. Ale w powietrzu? Serio?
Mówiąc
to, kręciła głową z dezaprobatą.
–
Więc o co się kłóciliście? – zapytała po prostu ciekawie – Tylko mi nie mów, że
o kontrolę nad ciałem – dodała z ironią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz